[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miękkość. CD 15 zyskał taką sławę wśród odbywających tournee pianistów, że byli skłonni
przypisywać mu magiczną siłę, jakby on sam mógł odbębnić słynną  Trójkę" - /// Koncert
fortepianowy d-moll Rachmaninowa.
W reakcji na ludzką skłonność do fetyszyzacji fortepianów, Steinway zaczął przypisywać
numery CD całkowicie na chybił trafił. We wczesnych latach istnienia firmy fortepiany
koncertowe w Piwnicy i te, które wysyłano do dystrybutorów, były oznaczane trzema
pierwszymi cyframi ich numeru seryjnego. Dawało to jednak przybliżone pojęcie o wieku
instrumentu i gdy podróżujący pianiści nie mogli znalezć lepszego powodu, aby sięgnąć po
jakiś konkretny fortepian, często wybierali po prostu najnowszy, ta zaś praktyka prowadziła
do przeciążenia owych instrumentów, podczas gdy za mało używano bardzo dobrych starych
fortepianów. Zatem ten system został zaniechany i Steinway zaczął stosować symbole CD,
które - przypominając raczej pseudonimy - nie oznaczały w ogóle niczego.
Cały personel Steinwayowski zgodnie postanowił, iż symbole CD pozostaną kompletnie
efemeryczne. Gdy jakiś fortepian przybywał do naprawy, wysyłano go potem do innego
dystrybutora albo umieszczano w Piwnicy, pozostawiając do wyboru podróżującym
pianistom, a menedżerowie w Dziale Koncertów i Artystów często rozmyślnie zmieniali jego
numer CD.  To było celowe działanie - powiedział Henry Z. Steinway. - Nie chcieliśmy, żeby
pianiści wpadali w obsesję na temat pewnego numeru jakiegoś fortepianu, więc wciąż
nadawaliÅ›my instrumentom nowe numery. Ludzie przychodzili i pytali: «Och, co siÄ™ staÅ‚o z
tym dobrym starym CD 265?», a byÅ‚o caÅ‚kiem możliwe, że CD 265 staÅ‚ siÄ™ teraz CD 175".
Kiedyś, po koncercie w Worcester w stanie Massachusetts, pewien pianista skarżył się
Steinwayowi na niską jakość fortepianu dostarczonego przez lokalnego dystrybutora, więc
instrument został odesłany do Nowego Jorku. Technicy Steinwaya sprawdzili go dokładnie,
ale nie znalezli niczego oprócz zmiany numeru CD, więc umieszczono go w Piwnicy. Gdy ów
pianista pojawił się w Nowym Jorku kilka tygodni pózniej, żeby wybrać fortepian na
następny koncert, wybrał ten sam instrument, zachwycając się jego  nadzwyczajnym tonem i
lekkością". Jednak Glenna Goulda, z jego nadzwyczaj wrażliwymi dłońmi, nie dałoby się tak
oszukać.
Mimo tarć z tym szczególnym młodym pianistą Steinway usilnie pracował, aby zadowolić
Goulda, i w drugiej połowie lat pięćdziesiątych, oprócz dostarczania mu fortepianów na
koncerty w całej Ameryce Północnej, obsługiwał też koncerty europejskie, wysyłając
fortepiany do jego pokoi hotelowych na całym świecie.
Wydawało się, że wiele problemów rozwiązało się w 1955 roku, gdy pewnego dnia
nieoczekiwanie odkrył on w Piwnicy CD 174, fortepian koncertowy zbudowany w 1928 roku.
Gould wcześniej odwiedzał Piwnicę wielokrotnie, ale ów instrument i on przypominali okręty
mijające się w nocy. Pianista był przekonany, że gdy on tam gościł, nigdy nie było tego
fortepianu.
Gould uważał, że powinien mieć szersze przerwy między białymi klawiszami, aby móc
poruszać klawiszem na boki, gdy go przyciska, tak jak robi to skrzypek grający yibrato9. W
jednym z filmów przedstawiających Goulda przy fortepianie widać, jak stara się to robić.
Chociaż mechanizm fortepianu - każdego fortepianu - uniemożliwia osiągnięcie vibrata,
Gould był pewien, że da się to zrobić. Ku swemu zachwytowi stwierdził, że między
klawiszami CD 174 jest więcej przestrzeni niż zwykle, co pozwoli mu na uzyskanie
upragnionego efektu. Jedynym tego wytłumaczeniem, przekonywał Gould, był fakt, że CD
174 był z pewnością szerszy od standardowego fortepianu koncertowego. Technicy
Steinwaya nie chcieli w to wierzyć. Wszak zgodnie z ich normami steinwaye budowano tak,
aby były jednakowe niczym wagony towarowe. Gdy jednak na prośbę Goulda zmierzono
instrument, stwierdzono, że istotnie był szerszy o trzy ósme cala (95 milimetrów).
Swego słynnego, doniosłego pierwszego nagrania Wariacji Goldbergowskich Gould dokonał
w 1955 roku na tym CD 174 i w konsekwencji właśnie ten fortepian wysyłano do wielu
miejsc Ameryki Północnej na jego liczne koncerty. Gould coraz bardziej pogardzał
wszystkim, co wiązało się z publicznymi występami; nie lubił dalekich miast, do których
trzeba było latać samolotami, a w nich sal, gdzie panowały przeciągi, a także bezlitosnej
publiczności, nieznanych hoteli i fortepianów o nieprzewidywalnej jakości, więc posiadanie
w takich miejscach ulubionego CD 174 było pewnym komfortem. Skoro nie mógł
kontrolować innych warunków życia koncertowego, to przynajmniej mógł, jak sądził,
kontrolować fortepian, na którym grał.
Kiedy okazało się, że zabieranie ze sobą CD 174 do, powiedzmy, Saint Louis lub Vancouver
jest niepraktyczne z powodu kosztów transportu, Gould znów znalazł się na łasce lokalnego
dystrybutora instrumentów Steinwaya. We wczesnych latach dwudziestego wieku ci artyści,
którzy cieszyli się większym rozgłosem, mogli podróżować z własnymi fortepianami na koszt
firmy. Henry Z. Steinway doszedł do przekonania, że firma powinna zaprzestać wydawania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl