[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wyatt nie umieściłby mnie w bezpiecznym miejscu; jakby w
jego łóżku było bezpiecznie, ale to zupełnie inna sprawa.
Niestety w dzisiejszych porannych wiadomościach pewnie po-
dano, że trafiłam do szpitala i wkrótce zostałam wypisana.
Jaki więc będzie jego kolejny krok? Może teraz siedzi w
moim domu, czekając na mnie? Może tylko kręcił się w
pobliżu, szukając wejścia? Najprościej było dostać się do
środka przez drzwi balkonowe, a ogrodzenie by go osłaniało,
gdyby próbował je otworzyć.
To jednak byłoby głupie postępowanie. Na frontowym
oknie wisiała tabliczka informująca, że mojego domu pilnuje
agencja ochrony. Nie mógł wiedzieć, czy alarm jest włączony,
więc nie ryzykowałby, jeżeli tylko miał choć odrobinę oleju w
głowie.
Pani Bloodsworth wyrwała mnie z zamyślenia, z
niepokojem pytając, czy Sianie nic się nie stało.
- Nie, nic - odparłam, wycierając ostatnią łzę. - Z samego
rana spakowała moje ubrania i przekazała torbę Wyattowi.
Wyatt ma teraz do niej zadzwonić, żeby sprawdzić, czy
włączyła alarm.
Prawdopodobnie o tym nie zapomniała. Siana nie zostawi-
łaby mojego domu bez zabezpieczenia, nawet gdyby alarm był
wyłączony, kiedy przyjechała. Alarm nie zawył, co oznaczało,
że do mojego domu nikt nie próbował się włamać. Nie czekał
tam na mnie żaden morderca. Mógł przeskoczyć ogrodzenie i
spróbować wejść do środka przed drzwi balkonowe, ale
wcześniej zaciągnęłam zasłony, więc nic by nie dojrzał.
172
Wszystko było w porządku. W myślach głęboko odetchnęłam
w ulgą.
- Trudno powiedzieć, kiedy Wyatt przyjedzie - powiedziała
pani Bloodsworth. - Zacznę robić kolację. Jeżeli nie zdąży na
czas, potem mu ją odgrzeję.
- Czy mogę jakoś pani pomóc? - spytałam z nadzieją, bo
czułam się jak staruszka, siedząc cały dzień i każąc się
obsługiwać.
- Jedną ręką? - roześmiała się. - Możesz nakryć do stołu,
ale nic więcej mi nie przychodzi do głowy Chodz do kuchni i
dotrzymaj mi towarzystwa. Ostatnio nie gotuję zbyt często.
Jestem sama w domu, więc nie ma sensu, prawda? Na kolację
robię sobie kanapkę, a zimą czasami otwieram puszkę zupy,
ale jedzenie jest nudne, jeśli nie ma się towarzystwa.
Poszłam za nią do kuchni i usiadłam przy stole.
Oczywiście, jak przystało na prawdziwy wiktoriański dom,
znajdowała się tam też oficjalna jadalnia, ale zorientowałam
się, że Bloodsworthowie większość posiłków jedzą właśnie w
kuchni.
- Mam wrażenie, że trochę się pani nudzi. Może zapisałaby
się pani do mojego klubu? Organizujemy różne ciekawe
zajęcia.
- Myślałam o tym, ale wiesz, jak to jest. Planować a
zrealizować ten plan to dwie różne rzeczy Po wypadku na
rowerze nieco się rozleniwiłam.
- Kto wtedy się panią opiekował?
- Lisa, moja córka. To było coś okropnego. Miałam
złamany nie tylko obojczyk, ale i żebra. Bez bólu nie mogłam
wykonać najmniejszego ruchu, a ponieważ nie mogłam znalezć
wygodnej pozycji, cały czas się wierciłam. Lewą rękę nadal
mam dość słabą, ale ćwiczyłam ją i już prawie całkiem
odzyskałam w niej sprawność. Pół roku! To
nieprawdopodobne, że można tak długo dochodzić do formy,
ale pewnie to z powodu mojego wieku.
173
Parsknęłam. Nie był to zbyt elegancki odgłos, ale
doskonale wyrażał moją reakcję.
- Ja też kiedyś złamałam obojczyk, jak występowałam w
zespole cheerleaderek. Przez następny rok musiałam ciężko
trenować, żeby wrócić do formy Całe szczęście, że mój zespół
nie wykonywał piramid ani innych figur akrobatycznych, bo
pewnie nie dałabym sobie rady Pół roku to wcale nie tak dużo.
- Ale ja nie staję na rękach, prawda? - Uśmiechnęła się. - A
ty owszem.
- Po kontuzji też długo nie mogłam. Ramię by nie
wytrzymało.
- A teraz potrafiłabyś?
- Pewnie. Umiem też robić salto do tyłu, gwiazdę, szpagat.
Przynajmniej dwa razy w tygodniu trenuję gimnastykę
artystyczną.
- Nauczyłabyś mnie stawać na rękach?
- Czemu nie? Najważniejsza jest równowaga, siła i
praktyka. Ale powinna pani zacząć od podnoszenia lekkich
ciężarów, żeby wzmocnić ręce i ramiona. Jeszcze tego brakuje, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl