[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pamiętać, co panu powiedziałem. Współpracowałem z panem
najlepiej, jak potrafiłem.
 Niech pan już nie zaprząta tym sobie głowy. Proszę mi
pożyczyć swoją broń.
 Po co panu broń? Niech pan lepiej wezwie gliny, to go
aresztują. Albo niech pan mi pozwoli ich zawiadomić.
 Nie prosiłem pana o radę. Prosiłem o broń.
 Nie dam jej panu. To porzÄ…dna spluwa i jest mi
potrzebna.
 Kupi pan sobie drugÄ….
179
 Ta nie jest zarejestrowana. Kosztowała mnie pięćdziesiąt
dolców. Niby dlaczego mam panu dawać w prezencie pół
setki?
 Proszę  dotarli do narożnika, gdzie znajdowała się
apteka. Bret zatrzymał go i wręczył pięćdziesięciodolarowy
banknot.
 Mówiłem, że ta broń nie jest zarejestrowana. Niełatwo
będzie ją zastąpić.
 Powodzenia.
Garth przyjął pieniądze i przyjrzał się im. Potem zrobił
dokładnie wyliczony półobrót i Bret nieoczekiwanie poczuł
w kieszeni bluzy ciężar metalu. Garth swoim działaniem
wzbudził w nim szacunek. Kto by się spodziewał, że ten
człowieczek ma taki talent.
 Dziękuję.
 Nie dziękuj mi, chłopcze. I pamiętaj, że jeśli spróbujesz
go użyć, możesz sobie poparzyć paluchy.
 Nie zamierzam go używać. Potrzebny mi dla moralnego
wsparcia.
 Moralnego wsparcia? Nadal radzę wezwać policję.
 Może ma pan rację. Tak zrobię.
 Czyżby?
Garth zostawił go na ulicy samego, nie powiedziawszy
nawet  do widzenia" i nie oglÄ…dajÄ…c siÄ™ za siebie, pomknÄ…Å‚
w kierunku swojego samochodu. Bret stał na rogu, póki
kabriolet Gartha nie ruszył z miejsca, wchłonięty natychmiast
przez uliczny ruch. Następnie wrócił do budynku, z którego
przed chwilą obaj wyszli. Z przyczyn, nad którymi nie miał
zamiaru się teraz zastanawiać, nie zamierzał powiadamiać
policji.
Po raz trzeci w ciągu ostatniej godziny zapukał do tych
samych drzwi. Tym razem nie doczekał się żadnej reakcji.
Przez okrągłą minutę, całe sześćdziesiąt długich sekund,
180
nasłuchiwał i czekał. Zapukał jeszcze raz, tym razem mocniej.
Odpowiedziała mu trzydziestosekundowa cisza. Zastukał teraz
tak mocno, że cienka płyta drzwi zadrżała jak bęben. Odczekał
chwilę, aż wreszcie jego cierpliwość się wyczerpała. Cofnął
się kilka kroków i rzucił na drzwi.
W salonie nie zastaÅ‚ niczego prócz promieni popoÅ‚udnio­
wego słońca, przenikających przez niedomknięte żaluzje.
Zamknął za sobą drzwi i rozejrzał się po pokoju. Na ścianie
po prawej stronie ujrzał rząd fotografii nagich kobiet:  Dla
starego przyjaciela Larry'ego...",  Dla Larry'ego, który ma
na swoim miejscu to, co potrzeba...". Wciśnięty w kąt ciężki
fotel, tuż obok stolik, a na nim gramofon z radiem i sterta
porozrzucanych płyt. Zajrzał za fotel, za kanapę, potem
zwiedził resztę mieszkania: wyjątkowo schludną i czystą
kuchnię, małą, pozbawioną okna łazienkę, którą pamiętał
z poprzedniego wieczoru, sypialnię z dwoma niezasłanymi
łóżkami. Zajrzał pod nie, ale nie znalazł nic prócz kłębków
kurzu. W całkowicie wypełnionej szafie za ubraniami także
nikt się nie krył. Złożył o jedną wizytę za dużo i Milne
wyczuł pismo nosem.
Kiedy tak stał pośrodku sypialni, otoczony przedmiotami
należącymi do Milne'a, i wdychał sosnowy zapach jego wody
koloÅ„skiej, czuÅ‚, jak blisko byÅ‚ ujÄ™cia czÅ‚owieka, który zamor­
dował Lorraine. Rozmawiał z im, spał z nim w tym samym
pokoju, nawet nosiÅ‚jego ubranie. NawiÄ…zaÅ‚ najbliższy z moż­
liwych kontakt z mordercÄ…, a nie dostrzegÅ‚ w nim nic szcze­
gólnego. Niczego prócz tandetności i wulgarności, cech, jakie
u człowieka, który mu, bądz co bądz, pomógł, wydawały się
niegrozne. Tandetność wynikaÅ‚a z moralnego upadku, a wul­
garność była przejawem złośliwości. Przyjął pomoc z rąk,
które udusiły Lorraine, i czuł się teraz zbrukany, tak jak
zbrukany był ten pokój obecnością przedmiotów należących
do Milne'a.
181
Na toaletce stała oprawiona w skórzaną ramkę fotografia
przedstawiajÄ…ca przystojnego, dobrze zbudowanego Milne'a
w sportowej koszuli. WpatrywaÅ‚ siÄ™ z zimnÄ… zÅ‚oÅ›ciÄ… i zmie­
szaniem w uśmiechniętą twarz na zdjęciu i zastanawiał,
dlaczego Milne go tu wczoraj przyprowadził. Na pewno nie
był to odruch filantropa. Być może, musiał zakładać taką
ewentualność, Milne miał zamiar go zabić i w ostatniej chwili
zmienił zdanie. Zawiłości umysłu, kryjącego się pod gładkim
obliczem i zadufanym uśmiechem, pozostawały dla niego
zupełną zagadką.
Jeżeli miaÅ‚ zamiar powiadomić policjÄ™, to teraz byÅ‚ naj­
właściwszy moment. Uciekinier mógł zniknąć w hrabstwie
Los Angeles na tygodnie, miesiÄ…ce lub nawet na zawsze. Nikt
w pojedynkę nie mógł sprawdzić wszystkich hoteli, moteli,
kwater, noclegowni czy mieszkań, gdzie Milne mógł się
zaszyć. Przewrotność losu już raz doprowadziła go do tego
człowieka, nie miał jednak nawet cienia nadziei, że sytuacja
się powtórzy. To było zajęcie dla policji, choć nawet im
mogło się nie udać.
Podszedł do telefonu stojącego w salonie, zdawał sobie
sprawę, że sytuacja jest nieco dziwaczna, gdyż dzwoni na
policję z mieszkania zbiega. Nim zdążył podnieść słuchawkę,
doszedł do wniosku, że nie może tego zrobić. Nie musiał
słuchać Pauli, ale powinien być wobec niej choć odrobinę
lojalny, a jej rola w całej tej historii była na tyle niejasna, że
nie mógł wezwać policji.
Wzdragał się na myśl, jaka to mogła być rola i co ją
naprawdę łączyło ze zmarłą kobietą i Harrym Milne'em.
Dotychczas uważał ją za osobę szczerą, nawet wyjątkowo
szczerą. Może to była tylko iluzja wywołana przez miłość.
Dramatyczne wydarzenia mijającego dnia i wątpliwości, które
się w nim zrodziły, musiały w konsekwencji sprawić, że jakaś
cząstka uczucia, którym ją darzył, zniknęła, a w zamian
182
pojawiła się bolesna świadomość, że nie zna jej tak dobrze,
jak przypuszczał. Nie był już pewien, co kryje się w tym,
wydawałoby się, szczerym spojrzeniu. Wiedział, że była
nieszczera, każąc mu myÅ›leć o przyszÅ‚oÅ›ci, zapomnieć o Lor­
raine i zostawić w spokoju całą tę sprawę. Paula musiała się
już wcześniej spotkać z Harrym Milne'em. Ponieważ nie
chciała wyznać prawdy, choćby najgorszej, logiczne wydawało
się, że jest w zmowie z mordercą. Bał się, że jeśli zacznie się
zagłębiać w te splątane fakty i zrozumie konsekwencje, jakie
niosą, może przeżyć szok.
Wezwał przez telefon taksówkę i zszedł na dół, żeby
poczekać na nią na ulicy. Taksówkarzowi podał adres Pauli.
Kiedy przebijali siÄ™ przez zakorkowane ulice Wilshire, jego
umysł wbrew woli intensywnie pracował. Paulę coś łączyło
z Milne'em, być może zbrodnia. Wypierając się jakichkolwiek
związków z tym człowiekiem, chroniła go. Mimo jej wysiłków
Milne był zmuszony uciekać. Istniała zatem szansa, że schronił
się u Pauli, oczekując od niej dalszego wsparcia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl