[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- A ja tego właśnie od ciebie nie chciałem - przyznał Rick.
- Wiem. Miałeś studia, które cię pochłaniały. %7łądałam, żebyś zajmował się wyłącznie moją osobą. Nie
starałam się rozbudzić w sobie innych zainteresowań. Nie szukałam przyjaciół, nie podjęłam też
dalszej nauki.
WAKACJE W KALIFORNU 53
- Przeprowadziliśmy się na drugi koniec Stanów - przypomniał jej Rick. - Byłaś zdana wyłącznie na
siebie.
- Próbujesz mnie rozgrzeszyć? - zapytała z uśmiechem.
- Staram się spojrzeć na to z obu stron.
- Podobnie jak ja. Teraz już wiem, że powinnam była stworzyć sobie własne życie, a nie spodziewać
się, że będziesz dla mnie wszystkim. Gdybym miała grono przyjaciół, sprawy do załatwienia, nie
marnotrawiłabym całych dni, czekając na twój powrót do domu. Nie miałabym ci za złe długich
godzin pracy, zajęć ze studentami, kolacji z profesorami.
- Po których wracałem pózno, spragniony raczej seksu niż rozmowy. Tak mi przykro, Mandy.
- Mnie też - przyznała z westchnieniem. - Im usilniej starałam się przyciągnąć cię do siebie, tym
bardziej się broniłeś. Czułam, jak mi się wymykasz, i nie wiedziałam, co robić.
Rick pokiwał głową.
- A ja widząc, że zle się dzieje, udawałem, że nie dostrzegam problemu, zamiast z tobą porozmawiać.
Myślę, że każde z nas żądało, żeby druga strona się poddała, bo oboje za wszelką cenę chcieliśmy
mieć rację.
Mandy przyjrzała mu się przez zmrużone powieki.
- Jak na zwariowanego naukowca, dużo wiesz o ludziach.
- %7łycie mnie tego nauczyło. I nadal się uczę. Jednak wiedza na temat cząsteczek światła wydaje mi się
znacznie bardziej zrozumiała. - Ułożył się na boku, zwrócony twarzą do Mandy. - Doskonale
pamiętam, kiedy cię po raz pierwszy zobaczyłem. Wystarczyło jedno spojrzenie w twoje śliczne,
zielone oczy i już wiedziałem, że to ta jedna, jedyna. Gdzie się pózniej podziała ta fascynacja?
Mandy posmutniała. Nie stała się tą jedyną... przynaj-
54 WAKACJE W KALIFORNII
mniej nie dla niego. Bez mrugnięcia okiem pozwolił jej odejść. Zresztą, ona zachowała się bardzo
podobnie.
- Wyparowała - odparła z westchnieniem.
- Za dużo w tym wszystkim gdybania - stwierdził Rick. - Może gdybym bardziej uwzględnił twoje
potrzeby... Gdybyś bardziej wciągnęła się w nasze życie w Bostonie... Gdybym, gdybyś, gdyby...
- Teraz wszystko się zmieniło - wtrąciła.
I to bardzo, dodała w myślach. Nareszcie zdołała uporządkować własne życie. Czy udałoby jej się to,
gdyby została z Rickiem? Pewnie wszystko wyglądałoby inaczej. Może nie odnalazłaby się jako
nauczycielka? Może nigdy nie poznałaby Eve?
- O co chodzi? - zapytał Rick. - W twoich oczach dostrzegłem coś,'czego nie potrafię zrozumieć.
- Chodzi o Eve - odparła bez wahania. - Pomyślałam, że gdybyśmy się nie rozwiedli, moje życie
byłoby całkiem inne. Nie poznałabym jej.
- Kto to jest Eve?
- Dziewczynka w. mojej klasie. Ma osiem lat i zespół Downa. Nigdy nie będzie taka jak inne dzieci,
jednak wyczuwam w niej olbrzymi potencjał. Jest taka słodka, ale boję się, że życie, na jakie została
skazana, okaże się dla niej zabójcze. Jej rodzice pochodzą z marginesu. Matka piła, ojciec zginaj w
ulicznej strzelaninie. Eve wychowywała się w kolejnych rodzinach zastępczych. Matka brała ją co
jakiś czas do siebie, żeby znów ją porzucić. Wreszcie, kilka miesięcy temu, odebrano jej prawa
rodzicielskie.
- Na co czekasz? - zapytał Rick, jakby czytał w jej myślach. - A może zaczęłaś już załatwiać
formalności adopcyjne?
- Czy to aż tak oczywiste? - zdumiała się Mandy.
WAKACJE W KALIFORNII 55
- Dla mnie tak. Mandy westchnęła.
- Sytuacja jest dość skomplikowana. Jeśli ją zaadoptuję, będę samotną matką. A Eve trzeba poświęcić
masę uwagi. Czy będzie to możliwe, skoro muszę pracować?
- Czy wasz rozkład zajęć nie będzie podobny?
- Na ogół tak, ale nie do końca. Poza tym w grę wchodzą również finanse. Wprawdzie tato
zaproponował mi pomoc, ale nie chcę ciągle brać od niego pieniędzy. Adopcja to bardzo poważny
krok, a ja wciąż nie potrafię powiedzieć, czy jestem na to gotowa.
Wcześniej pytał ją, czy ma kogoś. Teraz potwierdziła, że jest sama. Patrząc na nią, nie potrafił
zrozumieć, dlaczego żaden facet nie porwał jej, i to wiele lat temu. Przecież była ucieleśnieniem
męskich marzeń. Choć dopiero co się kochali, znowu jej pragnął. Wystarczyła sama świadomość, że
jest tuż obok, naga.
Nie chodziło przy tym tylko o seks. Dobrze mu się z nią rozmawiało. Miło też było przebywać w jej
towarzystwie. Jak to możliwe, że nie musiała opędzać się od tłumu wielbicieli?
- Nie trafiłaś dotąd na właściwego mężczyznę. Dlaczego? - zapytał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl