[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyszli.
Poszli przed siebie ulicą, aż wreszcie dotarli do budki telefonicznej na rogu. Razem
wcisnęli się do środka.
- Coś mnie niepokoi - powiedział Peter, biorąc słuchawkę.
- Ten kawałek o Scotland Yardzie?
- Owszem.
- Mnie także - rzekł Mitch. - Mogą być przygotowani na wyśledzenie naszego telefonu do
gazety. I mogą przyjechać tutaj, do budki, otoczyć cały ten obszar kordonem policyjnym i
przesłuchiwać wszystkich, póki nie znajdą kogoś związanego ze sztuką.
- Więc co robimy?
- Po prostu zadzwonimy do innej gazety. Teraz wszystkie już znają tę sprawę.
- Okay. - Peter wziął książkę telefoniczną z półki i otworzył na literze  D , jak dzienniki.
- Który? - zapytał.
Mitch zamknął oczy i na ślepo tknął palcem w stronicę. Peter nakręcił numer i zażądał
rozmowy z reporterem.
Gdy go połączono, zapytał: - Czy potrafi pan stenografować?
- Oczywiście - odparł rozdrażniony głos.
- To proszę pisać. Jestem Renalle, mistrzowski fałszerz, i zaraz panu powiem, po co to
zrobiłem. Chciałem udowodnić, że cały londyński światek handlarzy sztuką, zapatrzony w
arcydzieła i zmarłych malarzy, to szachraje. Dziesięciu czołowych kupców w Londynie nie
potrafi odróżnić oglądanego na własne oczy fałszerstwa od autentyku. Ich motywacją nie jest
miłość do sztuki, ale chciwość i snobizm. To z ich powodu pieniądze na sztukę nie są kierowane
do artystów, którzy ich naprawdę potrzebują.
- Proszę mówić wolniej - zaprotestował reporter.
Peter zignorował jego prośbę. - Obecnie więc proponuję kupcom zwrot ich pieniędzy,
minus moje wydatki, które wynoszą około jednego tysiąca funtów. Pod warunkiem, że dziesięć
procent zwróconej sumy, czyli około pięćdziesięciu tysięcy funtów, użyją na wzniesienie w
centralnym Londynie budynku, w którym młodzi, nieznani artyści będą mogli tanio wynajmować
dla siebie pracownie. Kupcy muszą się porozumieć i utworzyć fundację na zakup i
administrowanie budynkiem. Drugim warunkiem jest, że musi zostać całkowicie zaniechane
śledztwo policyjne. Będę szukał odpowiedzi na moją propozycję na łamach waszej gazety.
- Czy pan sam jest młodym malarzem? - pośpiesznie zapytał reporter.
Peter odłożył słuchawkę.
- Zapomniałeś o francuskim akcencie - zauważył Mitch.
- Och, pieprzyć - zaklął Peter. Wyszli z budki.
W drodze powrotnej do domu odezwał się Mitch: - Co, u diabła, nie uważam, by to robiło
jakąkolwiek różnicę. Teraz już wiedzą, że to nie była robota Francuzów, co zwęża pole ich
poszukiwań do całego obszaru Zjednoczonego Królestwa. No i co?
Peter zagryzł wargi. - To dowodzi, że zaczynamy się robić niedbali, ot co. Lepiej będzie,
jeśli nie będziemy krzyczeć hop, póki nie przepłyniemy.
- Przeskoczymy.
- Pieprzyć przysłowia.
Zastali Anne w ogródku przed domem, bawiącą się w ciepłym słoneczku z Vibeke.
- Słońce świeci, chodzmy na spacer - powiedziała.
Peter popatrzył na Mitcha. - Czemu nie?
Głęboki amerykański głos dobiegł z chodnika. - Jak się czują szczęśliwi fałszerze?
Peter zbladł i odwrócił się. Odprężył się dopiero na widok krępej postaci i białych zębów
Arnaza. Trzymał pod pachą paczkę.
- Przestraszyłeś mnie - poskarżył się Peter.
Nie przestając się uśmiechać, Arnaz otworzył próchniejącą drewnianą furtkę i wszedł do
ogródka.
- Chodzmy do środka - powiedział Peter.
We trzech wspięli się do pracowni. Gdy usiedli, Arnaz pomachał egzemplarzem gazety. -
Gratulacje dla was obu - powiedział. - Sam nie mógłbym zrobić lepszej roboty. Dziś rano mało
mi w łóżku nie odpadł tyłek ze śmiechu.
Mitch wstał udając, że przygląda się, jak Arnaz wygląda z tyłu. - A jak ci się udało go
odzyskać?
- Mitch, przestań znów szaleć - roześmiał się Peter.
- To była genialna operacja - kontynuował Arnaz. - A fałszerstwa były dobre.
Przypadkiem widziałem tego Van Gogha w zeszłym tygodniu u Claypole ów. O mały włos sam
bym go kupił.
- Mam nadzieję, że nie ryzykowałeś, przychodząc tutaj - rzekł z namysłem Peter.
- Tak uważam. A poza tym moja obecność jest niezbędna, jeśli mam zarobić na tej aferze.
- Sądziłem, że wziąłeś w tym udział dla zabawy - odezwał się wrogim tonem Mitch.
- To także. - Arnaz znowu się uśmiechnął. - Ale głównie po to, aby się przekonać, jak
dobrzy jesteście.
- O czym ty, u diabła, mówisz, Arnaz? - Teraz Peter zaczął się niepokoić.
- Tak jak powiedziałem, chcę, aby moja inwestycja przyniosła zysk. Chcę więc, aby każdy
z was wykonał jeszcze po jednym fałszerstwie. Dla mnie.
- Nic z tego, Arnaz -  odparł Peter. - Zrobiliśmy to, aby coś udowodnić, a nie zarobić
pieniądze. I lada chwila nam się to uda. %7ładnych fałszerstw więcej.
- Nie sądzę, abyśmy mieli jakiś wybór - powiedział spokojnie Mitch.
Arnaz potwierdził jego słowa skinieniem. Rozłożył ręce gestem błagania. - Słuchajcie,
chłopy, nie ma żadnego niebezpieczeństwa. Nikt się nie dowie o tych dodatkowych
fałszerstwach. Ci, którzy je kupią, nigdy nie pisną, że zostali nabrani, bo przede wszystkim
kupując je, zostaną zamieszani w ciemną sprawę. I nikt poza mną nie dowie się, że to wy byliście
fałszerzami.
- To mnie nie interesuje - powiedział Peter.
- Mitch wie, że to zrobicie, prawda, Mitch? - odparł Arnaz.
- Tak, ty sukinsynu.
- No to powiedz o tym Peterowi.
- Arnaz trzyma nas za jaja, Peter - rzekł Mitch. - Jest jedynym człowiekiem na świecie,
który może nas zakapować do policji. Wystarczy jeden anonimowy telefon. A nasza sprawa z
handlarzami jeszcze nie została zakończona.
- I co? Jeśli on zakapuje nas, to czemu nie my jego?
- Bo nie ma przeciw niemu dowodów - odrzekł Mitch. - Nie brał udziału w operacji; nikt
go nie widział, a mnie widziały całe tłumy ludzi. Mogą nas ustawić do identyfikacji przez
świadków, zażądać wskazania, gdzie znajdowaliśmy się podczas krytycznego dnia i Bóg wie co
jeszcze. A on tylko dał nam pieniądze i to była gotówka - pamiętasz? Może wszystkiemu
zaprzeczyć.
Peter zwrócił się do Arnaza. - Na kiedy chcesz mieć fałszerstwa?
- Dobry chłopiec. Chcę ich natychmiast, na poczekaniu.
Przez drzwi zajrzała Anne z dzieckiem na rękach. - Hej, chłopaki, idziemy na łączkę czy
nie?
- Przykro mi, kochanie - odrzekł Peter. - Teraz to niemożliwe. Mamy coś innego do
roboty.
Anne miała nieprzeniknioną minę. Wyszła z pracowni. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl