[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wieczoru Claire jeszcze się nie obudziła.
Jedna z korzyści jej obecnego stanu polegała na tym, że Pete mógł bez
przeszkód zaglądać do niej, nie bojąc się, że jego obecność wywoła w niej kolejny
atak furii.
Usiadł przy łóżku żony. Patrząc na jej uśpioną twarz, odgarnął jej z czoła
kosmyk włosów i nagle odkrył, że ten gest pomógł mu odnalezć, gdzieś w głębinach
duszy, nadal żywe pokłady czułości w stosunku do Claire. Przypominał sobie
60
S
R
chwile, gdy byli razem, a zwłaszcza okres sprzed pięciu laty, gdy Claire oznajmiła
mu, że jest w ciąży.
- Musisz się ze mną ożenić - mówiła gorączkowo, z trudem hamując panikę. -
Tylko od razu uprzedzam, że będę okropną matką. Nie jestem w najmniejszym
stopniu przygotowana do takiej roli. Nawet nie zdecydowałam, czy w ogóle chcę
mieć dzieci! A teraz nagle... Przecież nie wiemy, na ile poważny jest nasz związek.
Pete milczał. Claire miała rację. Rzeczywiście, żadne z nich nie zastanawiało
się nad wspólną przyszłością.
Dotychczas bardzo mu odpowiadało spotykanie się z Claire. Traktował ich
znajomość jako miłą i niezobowiązującą rozrywkę. Claire niedawno zawitała do ich
miasta, była pełna życia i bardzo atrakcyjna. I teraz nagle, gdy nawet nie wiadomo
było, czy są parą, na świat ma przyjść ich dziecko, a jak się wkrótce okazało - dwoje
dzieci!
Ich małżeństwo od samego początku nie układało się, choć ze względu na
córki starali się je cementować. Zakończenie ich związku okazało się jeszcze
trudniejsze. Pete zastanawiał się teraz, ile z ich problemów wynikało z choroby
Claire. Czy w takiej sytuacji miał prawo osądzać jej zachowanie i czyny tak zle jak
dotychczas?
- Och, Claire, tak mi przykro - szepnął.
Wracając na swój oddział, zastanawiał się, w jaki sposób choroba Claire może
wpłynąć na jego potencjalny związek z Emmą. Wiedział, że uczynił słusznie, nie
ulegając poprzedniego wieczora pożądaniu, bo to by oznaczało pełne
zaangażowanie się w ich związek. A teraz, gdy Claire zachorowała, nie miał
pewności, czy będzie to możliwe.
Może upłynąć wiele tygodni, zanim jakoś uporządkuje sobie życie. Tygodni,
które być może na zawsze zniweczą szansę na bliską znajomość z Emmą, bo ona
może nie zechce czekać albo wskutek emocjonalnej szarpaniny ich uczucie zgaśnie,
zanim na dobre się nie rozpali.
61
S
R
Tak, takie ryzyko istnieje, lecz może je wyeliminować tylko w jeden sposób:
jak najszybciej rozprawić się ze swoim problemami.
- Rozmawiałam dziś z Pete'em - mówiła Nell do
Emmy przez telefon. - Dzwonił do niego Geoffrey Caldwell, ten kardiochirurg
z Melbourne. Operacja się udała i mała Alethea jest cała i zdrowa.
- To cudownie, Nell!
- To tyle dobrych wieści - powiedziała z ociąganiem Nell. - A teraz do rzeczy:
powiedz, czy między tobą a Pete'em coś jest?
- Nie, to znaczy jesteśmy przyjaciółmi...
- To dobrze.
- Dlaczego, Nell? - spytała z niepokojem, choć domyślała się odpowiedzi.
Po drugiej stronie zapanowała cisza, jak gdyby Nell nagle się wyłączyła, toteż
Emma szybko dodała:
- Posłuchaj, wiem, że Claire jest na oddziale psychiatrycznym. Czy słusznie
się domyślam, że właśnie dlatego pytasz o mnie i o Pete'a?
- To dobrze, że wiesz, gdzie jest Claire - westchnęła z ulgą Nell - bo już
podczas rozmowy z tobą uświadomiłam sobie, że łamię etykę lekarską. A skoro
jesteś na bieżąco, to trzymaj się od Pete'a i jego spraw jak najdalej, jeśli nie chcesz
cierpieć.
- A nie przyszło ci do głowy, że on może potrzebować wsparcia?
- Ludzie sami powinni rozwiązywać swoje problemy - oznajmiła Nell i nagle
zamilkła. - O Boże, co ja plotę! Powtarzam bezwiednie bzdury, którymi karmiła
mnie matka. Co nie zmienia faktu, że nie powinnaś się bawić w pocieszycielkę. Pete
ma rodzinę, która może mu pomóc przebrnąć przez całą tę koszmarną sytuację. Ani
tobie, ani jemu nie jest potrzebna w tej chwili emocjonalna burza. Zwłaszcza w
sytuacji, kiedy choroba Claire postawiła pod znakiem zapytania ich rozwód.
Powtarzam jeszcze raz: odpuść sobie. Jesteś młoda, wyglądasz wspaniale. Znajdz
kogoś, kto nie jest uwikłany w podobną sytuację.
62
S
R
- Nell...
- Wiem, wiem. Walę bez ogródek, ale to czasem pomaga. Zresztą od
siedemnastu lat wytrzymujesz moje zrzędzenie.
- Ponieważ pod tą maską zgryzliwego ponuraka jesteś najcudowniejszą i
najżyczliwszą osobą na świecie, pani doktor.
- Bzdury pleciesz - burknęła Nell. - Zdaje się, że już nikogo nie jestem w
stanie nabrać na tę maskę, dlatego dziś rozmawiam z tobą tak otwarcie. Jesteś moją
serdeczną przyjaciółką i zasługujesz, żeby wreszcie zaczęły cię spotykać same miłe
rzeczy. Dość już się nacierpiałaś.
- Czy to porada na receptę pełnopłatną czy ze zniżką? - spytała Emma.
- No też coś! - mruknęła z oburzeniem Nell i obie parsknęły śmiechem.
Wprawdzie Emma obróciła w żart obawy przyjaciółki, lecz gdy została ze
swymi myślami sama, wcale nie było jej do śmiechu.
Nie skłamała, gdy Nell zapytała, czy coś ją łączy z Pete'em. Bo tak naprawdę
nic ich nie łączyło. Nawet pocałunek, od którego mógłby zacząć się romans. Bez
pocałunku pomiędzy mężczyzną i kobietą nic nie zaistnieje.
Tylko że oboje tak pragnęli tego pocałunku, że wydawał się wręcz realny.
Niemal czuła wargi Pete'a na swoich ustach i w myślach miała już z nim romans. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl