[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pojawiła się królowa we własnej osobie, a za nią Roland.
- Och, moje biedactwo - powiedziała ze współczuciem Eleanor. - Połóż ją na łożu.
Tam jej będzie lepiej.
Daria nie opierała się. Nie zwróciła nawet uwagi na obecność królowej. Było jej
wszystko jedno. Nie patrzyła nawet na męża, kiedy podnosił ją z podłogi i narzekał, że jest
zimna jak lód.
- Odsuń się, Rolandzie, i lam jej coś do picia.
- Proszę, nie - powiedziała Daria. Jednak królowa nie chciała o niczym słyszeć.
- To uspokoi twój żołądek. Uwierz mi. Nie mówiłam ci, że mam w tej kwestii wielkie
doświadczenie? Wypij to. O tak. Powoli. Bardzo dobrze. Już wystarczy. Połóż się teraz i
zamknij oczy.
Królowa uśmiechnęła się do Rolanda. Była zadowolona z jego reakcji na
niedomaganie żony. Wbiegł do holu i przerwał królowi w połowie zdania, tak się o nią
troszczył.
- Nie martw się, Rolandzie. Nic jej nie będzie. Teraz musi jeść mało i często. Za długo
była bez posiłku. Dam ci przepis na ten napój. Kiedy będzie znów chora, przygotujesz go dla
niej.
Roland przestraszył się.
- Znów będzie taka chora?
- Jest brzemienna. Wymioty są częste w takich wypadkach. Ale już niedługo jej
przejdzie. Jeszcze miesiąc i poczuje się lepiej.
Daria o mało nie jęknęła. Jeszcze miesiąc! Miała ochotę odwrócić się do ściany i
przespać cały miesiąc.
- A teraz, kochana, moje damy dworu przyniosą ci posiłek. Musisz jeść powoli i mało.
Zostawiam cię z mężem. Jest równie blady jak ty. Bardzo się o ciebie bał.
Roland spojrzał na nią oburzony, ale nic nie powiedział. Bał się, to prawda.
Podziękował królowej, wziął jedzenie od Damaris i wrócił do żony. Była mała i słaba. Leżała
na plecach z zamkniętymi oczami. Gęste, piękne włosy były teraz mokre od potu.
- Dario - powiedział. - Usiądz. Dam ci jeść. Tylko trochę, ale musisz. Tak kazała
królowa.
- Odejdz, Rolandzie. Nie chcę jeść, już nigdy więcej nie będę jeść.
- Musisz, bo inaczej zagłodzisz dziecko.
To prawda. Westchnęła. - Dobrze. Zostaw tacę i odejdz.
- Dlaczego? Widziałem już mężczyzn wymiotujących tak długo, aż robili się biali jak
ściana. Nie musisz się wstydzić. Chodz, zjedz coś. Muszę niedługo wracać do króla. Lubi,
kiedy wszyscy myślą tylko o nim. Raz mi wybaczy, ale tylko raz.
Usłuchała, bo wiedziała, że kiedy Roland sobie coś postanowi, nie można go od tego
odwieść. Chciała sama jeść, ale była zbyt słaba.
Roland siedział obok i karmił ją małymi kawałkami białego chleba maczanymi w
sosie.
- Mój rumak zrobił się tłusty i leniwy, ale nie martwię się tym - mówił, by odwrócić
jej uwagę od jedzenia. - Kiedy wrócimy do Kornwalii, będę na nim jezdził, póki nie wróci do
formy.
Przerwał, otarł krople sosu z jej brody i mówił dalej: - Król znów zajął się naszymi
sprawami. Obawia się, że gdybym pojechał do Reymerstone i obwieścił, że wziąłem cię za
żonę i żądam posagu, twój stryj pewnie potraktowałby mnie rozżarzonym żelazem, więc
wysyła do niego Burnella z tuzinem zbrojnych, żeby zrobili to za mnie.
Poczuła ulgę, słysząc tę wiadomość.
- Miałeś zamiar jechać do mego stryja? - zapytała zdziwiona. - Chciałeś przed nim
stanąć?
Nie mogła sobie wyobrazić, że ktoś mógłby chcieć zobaczyć się z jej stryjem. To zły i
okrutny człowiek. Wzdrygnęła się mimo woli.
- Już cię nie skrzywdzi. Nie musisz już przed nim drżeć. Tak, chciałem stanąć z nim
twarzą w twarz i wyzwać go na pojedynek - powiedział i westchnął. -Szkoda, ale nic już nie
mogę uczynić. Edward uparł się, by interweniować. Lubi bawić się w rozjemcę. W eskorcie
kilku ludzi króla pojedziemy do Kornwalii, a biedny Burnell do Reymerstone. Rozmawiałem
z tymi ludzmi, chcą być w mojej służbie. Mają w Kornwalii rodziny i chcą tam wrócić, a
ponieważ król bawi się teraz w obrońcę pokoju, na pewno się nie obrazi.
Daria poczuła się lepiej. Jej żołądek przyjął jedzenie i wracały siły. Spojrzała na
Rolanda. - Do Kornwalii? Masz tam rodzinę? Brata? Pojedziemy do niego?
Potrząsnął głową. - Nie. Mój brat i cała rodzina żyją w York, na północnym
wschodzie.
Zamilkł na chwilę i spojrzał przed siebie. Ujrzał coś oczami wyobrazni. Najwyrazniej
sprawiało mu to przyjemność i bardzo tego pragnął.
- W Kornwalii jest stara warownia o nazwie Thispen-Ladock. Jej właścicielem jest sir
Thomas Ladock. Nie jest to wielka budowla, ale sir Thomas nie ma wnuka. Obiecał więc mi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl