[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tamtą noc. śałuję tylko, \e stało się to tak, a nie inaczej. Zbyt gwałtownie, mało delikatnie. Nigdy sobie nie daruję,
\e twój pierwszy raz był taki...
- Piękny. - Podeszła i przytuliła się do niego. - Przecie\ to było piękne, Stephen. Byłam ci wdzięczna.
Byłam szczęśliwa.
- Tak, ale... - Zacisnął palce, odwrócił twarz, by Rebeka nie widziała jego wzruszenia. Była taka hojna, taka
wspaniałomyślna, i nadal taka niewinna. - Pierwsza noc powinna być czuła, delikatna, spokojna...
- To naprawdę nie miało znaczenia, skoro byłeś ze mną
- Miało, i to wielkie. Bo\e, gdybym nie wyszedł wtedy z pokoju. Gdybym zrobił to raz jeszcze, posłuchał
głosu serca, na pewno nigdy byś mnie nie opuściła. Ale ja przeraziłem się, \e pozbawiłem cię dziewictwa.
Myślałem, \e cię boli, \e potrzebujesz czasu, zanim będziesz chciała, abym znów cię dotknął. Czułem się winny.
- Niepotrzebnie.
Powoli, delikatnie chwycił ustami koniec jej palca. Ugryzł go lekko, przycisnął dłoń Rebeki do policzka.
- Czy pozwolisz mi zrobić to teraz? - zapytał. - Czy po zwolisz, \ebym ci pokazał, co powinienem pokazać
ci wtedy? Chcesz tego?
- Tak, Stephen - odparła cicho, a wtedy on wziął ją na ręce i obdarzył gorącym pocałunkiem.
- Ufasz mi?
- Tak.
- I poka\esz mi drogę do sypialni?
Na jej policzkach pojawił się rumieniec, roześmiała się jednak i odparła:
- Tam. Trzeba wejść po schodach.
Zaniósł ją na górę i uło\ył ostro\nie na łó\ku. Całował ją łagodnie, ostro\nie, a\ rozluzniła się i westchnęła
słodko, wy ciągając ku niemu ramiona. A potem Stephen pokazał Rebece, \e miłość to nie tylko burza zmysłów,
eksplozja wra\eń i gwałtowna, szybka rozkosz. Udowodnił jej, \e mo\e być równie\ słodka i pogodna, delikatna i
powolna, czuła i pełna oddania.
Poruszał się w niej wolno, przedłu\ając chwile szczęścia i wsłuchując się w najdrobniejsze drgnienia
dobiegające z głębin jej ciała. Prowadził ją w krainę, której jeszcze nie znała, a choć nie ściskali się i nie obejmowali
kurczowo, choć nie dyszeli i nie jęczeli z po\ądania, ciało Rebeki zwijało się i prę\yło w oczekiwaniu spełnienia.
Wreszcie Stephen dał upust własnej namiętności, a potem patrzył z zachwytem, jak w oczach Rebeki odbija się jego
rozkosz.
- Jesteś moja - wyszeptał, kiedy szczęśliwa i zaspokojona, zwiotczała wreszcie w jego ramionach. - Tylko
moja - powtórzył. - Powiedz, \e mnie kochasz. Spójrz na mnie i powiedz mi to.
Rebeka otworzyła oczy. Znów odzyskiwała siły, szybko i gwałtownie. Znów była gotowa do miłości i po
chwili znów czuła w sobie wpatrzonego w nią kochanka. Jego oczy były ciemne, skupione, wyczekujące.
- Kocham cię, Stephen - zdołała wyszeptać, a potem za padła się w głębię tych oczu niczym w morze.
Chwyciła go mocno ramionami i pociągnęła za sobą.
Stephen gładził ją po włosach, czekając, a\ serce zacznie mu bić spokojnie i miarowo. Rebeka była
niewinna. To ju\ wiedział. Zaskoczyło go jednak, \e i on na swój sposób był niewinny, dopóki jej nie spotkał.
Wiedział, co to namiętność, ale nie znał bliskości, która łączy nie tylko ciała, ale i serca.
- Ju\ tu kiedyś byliśmy - wyszeptał. - Czy ty te\ to czujesz?
Rebeka splotła palce z jego palcami.
Nigdy przedtem nie wierzyłam w takie rzeczy. Przy tobie w nie wierzę. Kiedy jestem z tobą, wszystko jest
takie znajome, jakby zapamiętane z przeszłości. Nie potrafię tego wytłumaczyć.
- Kocham cię teraz jeszcze bardziej, kiedy wiem, kim jesteś i jaka jesteś.
Dotknęła jego policzka. Uśmiechnęła się z zakłopotaniem.
- Naprawdę nie chcę, \ebyś coś mówił, jeśli naprawdę tego nie czujesz.
- Rebeko, jak to się dzieje, \e taka inteligentna istota jest jednocześnie taka niedomyślna? - Potrząsnął
głową i popatrzył na nią z wyrzutem. - Mę\czyzna nie pokonuje tysięcy kilometrów tylko po to, \eby przespać się z
jakąś kobietą, a potem wyjechać. Ja naprawdę cię kocham, chocia\ kiedyś bardzo mnie to denerwowało.
- Denerwowało?
- Do obłędu. Kiedy myślałem o przyszłości, widziałem siebie jako wolnego człowieka. A potem spotkałem
kobietę, która sprzedała dzbanek do kawy, \eby robić zdjęcia kozom. Poznałem ją bli\ej i przepadłem z kretesem.
- Chciałeś być wolny. Nie chcę burzyć twoich planów.
- Ju\ je zburzyłaś. - Chciała się wyswobodzić, ale przy trzymał ją z uśmiechem. - Mał\eństwo ogranicza
wolność, ale zarazem ją rozszerza.
- Mał\eństwo? - Rebeka znieruchomiała i przestała się wyrywać.
- I to szybko. Zaraz, ju\.
- Nie powiedziałam jeszcze, \e za ciebie wyjdę.
- Ale zrobisz to. - Znów przesunął ustami po jej policzku. - Umiem przekonywać.
- Muszę się zastanowić. Mał\eństwo to powa\na sprawa.
- Zmiertelnie powa\na. Ostrzegam cię, \e ju\ postanowiłem cię zamordować, jeśli będziesz patrzyła na
jakiegoś mę\czyznę dłu\ej ni\ dwadzieścia sekund. Nie dam ci odejść, Re beko. Nie potrafiłbym, nie mógłbym tego
zrobić. Wyjedz ze mną, pobierzmy się i załó\my rodzinę.
- Posłuchaj, Stephen...
- Wiem. - Poło\ył jej palec na ustach. - Zdaję sobie sprawę, \e proszę cię o bardzo wiele. Zaczęłaś nowe
\ycie, zrobiłaś plany na przyszłość, a ja tu przyje\d\am i mówię: rzuć to wszystko. Choć jednak spędziliśmy ze sobą
tylko kilka dni, wiem, \e potrafię cię uszczęśliwić. I obiecuję ci, \e będę cię kochał do końca \ycia, albo nawet
dłu\ej. Pamiętasz nasz pierwszy spacer? Pamiętasz, jak pod wpływem impulsu rzuciłaś się wtedy do morza? Zrób to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl