[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wykonanego z powietrza zdjęcia obozu, położonego
w głuszy nad skalistym brzegiem rzeki. W całość
wkomponowano mniejsze fotografie, mapę Kimberly,
zachodniej Australii, wybrzeża, a w jednym rogu na
proporczyku widniał napis kursywą: Camp Caiti.
Caiti, z kubkiem kawy w ręku, oszołomiona wpat-
rywała się w zdjęcie.
Właściwie niewiele można było na nim zobaczyć,
74 LINDSAY ARMSTRONG
jeśli idzie o samo urządzenie obozu, ale niedaleko za
nim widniała rzadkiej urody laguna porośnięta liliami
wodnymi, wokół której rosły eukaliptusy, kwitnące
krzewy, różne pnącza i egzotyczne palmy, których
Caiti nigdy przedtem nie widziała.
Rzeka wiła się pośród niskich, kamienistych i po-
krytych zielenią brzegów, także porośniętych kępami
nieznanych jej palm. Swoje ujście znajdowała w ol-
brzymiej zatoce, a płynęła z głębi lądu, naznaczona
kamienistymi rozlewiskami i wodospadami, uniemoż-
liwiającymi nawigację.
 Tutaj  Rob wskazał palcem obszar poniżej wo-
dospadów  barramundy oczekują pory monsunów,
kiedy podnosi się poziom wody, i wówczas migrują
w górę rzeki na tarło w świeżych wodach.
 Czy można łowić ryby z brzegu rzeki?
 Tak, można zarzucić wędkę ze skalistego brzegu,
ale głównie łowi się z łódek dingi. Nie należy zapusz-
czać się na niski brzeg z uwagi na krokodyle. Czy
zdarzyło ci się kiedyś złowić barramundę?
 Nie  potrząsnęła głową  to musi być niesamo-
wita przygoda.
 Tak. Te stworzenia walczą jak szalone.
 Bardzo chciałabym spróbować  powiedziała
z entuzjazmem Caiti, ale zaraz zmarszczyła brwi.
 Ale jak dotrą tam twoi goście? To miejsce odleg-
łe i trudno dostępne.
 Wodolotem z Kununurry.
 To nie będzie tania impreza...
 Masz rację. Wszystko trzeba będzie dowozić
ZLUB W AUSTRALII 75
wodolotem. Ale niemało mężczyzn tylko marzy o zło-
wieniubarramundy. To jest naprawdę niezwykła przy-
goda.
 Masz fantastyczne pomysły, Rob. Ale wciąż nie
mogę uwierzyć, że nazwałeś to miejsce moim imieniem.
 Jest dość niezwykłe, żeby przyciągnąć uwagę.
 Więc o to ci chodziło  skrzywiła się.
 Przecież ty sama jesteś niezwykłą osobą, Caiti
 powiedział Rob, ale zaraz zmienił temat:  Jak
myślisz, czy uda się nam doprowadzić Marion i Dere-
ka do ołtarza?
 Dlaczegóż by nie? Może wiesz coś, o czym ja nie
wiem?
 Nic konkretnego, myślę tylko, że oni już od kilku
lat są razem.
 To chyba... przemawia na ich korzyść?
 Nie jestem pewien, prawdę mówiąc, czy takie
odwracanie kolejności jest właściwe. Wiesz... takie
długotrwałe nieformalne związki, a potem nagle wiel-
kie zamieszanie ze ślubem. I zastanawiam się, czy
właśnie nie na tym polega problem.
 Ależ, Rob, w każdy ślub wpisane jest jakieś
zamieszanie. Może to wszystko jest ważniejsze dla
kobiety, to jest jej wielki dzień, ale chyba i dla męż-
czyzny jest to uroczyste, oficjalne przypieczętowanie
miłości, nie uważasz?
 Albo zatrzaśnięcie bramy więzienia  powiedział
cicho Rob.
 Może ty nie wierzysz w małżeństwo?  zapytała
zdumiona Caiti.
76 LINDSAY ARMSTRONG
 Nie w tym rzecz, po prostu widziałem kilka par,
które najpierw żyły z sobą przez dłuższy czas, a potem
nie mogły się zdecydować na ostateczny krok.
 Mam nadzieję, że w tym wypadku się mylisz
 zaprotestowała Caiti.
 Widzisz  odezwał się po chwili Rob  może
rzecz w tym, że Derek tak długo miał wszystko podane
na tacy...
 To brzmi bardzo cynicznie.
Rob rozłożył tylko bezradnie ręce. Caiti spojrzała
na niego z ukosa i zauważyła:
 Może lepiej postąpić tak jak oni, niż brać po-
spiesznie ślub, a potem żałować?
Cios okazał się celny.
 Tak było w twoim przypadku?
 Tak. Ale czuję, że zostałam w to wrobiona.
Ich spojrzenia skrzyżowały się i Rob odezwał się
poważnym głosem:
 Wiesz co, Caiti, możesz oczywiście nadal czuć
się rozgoryczona i mieć do mnie żal, ale mogłabyś też
spróbować inaczej do tego podejść. Wszystko zależy
od ciebie.
 Zastanowię się nad tym  powiedziała po chwili
milczenia i spojrzała mu prosto w oczy.
Stali blisko i oboje czuli, jak przyciąga ich do siebie
jakaś potężna siła. Rob postąpił ku niej krok, a Caiti
skorzystała z jedynego możliwego wyjścia z sytuacji:
okręciła się na pięcie i wybiegła z pokoju.
 Ach jak tu bosko  westchnęła z rozkoszą Ma-
ZLUB W AUSTRALII 77
rion, kiedy obie z Caiti opalały się na piaszczystej
plaży.
Caiti na swoje szczęście nie musiała wziąć udziału
w nostalgicznej podróży na wyspy Hope, gdyż w nocy
zerwał się silny wiatr z południowego wschodu, który
uniemożliwił tę wycieczkę. Wszyscy wybrali się jed-
nak do zacisznej, turkusowej zatoczki osłoniętej od
wiatru przez topole amerykańskie.
Część towarzystwa pluskała się w morzu, część
spacerowała po plaży.
Caiti, spoglądając na Dereka, który w pewnej od-
ległości od nich penetrował przybrzeżne skałki, po-
grążyła się w zadumie. Czy rzeczywiście obawiał się,
że małżeństwo będzie dla niego oznaczało zamknięcie
w więzieniu? Może tylko mężczyzna potrafi zrozu-
mieć drugiego mężczyznę?
 Grosik za twoje myśli?  zagadnęła ją Marion
wesoło, smarując nogi i ręce kremem z filtrem. Wy-
glądała bardzo ładnie w białym kostiumie kąpielowym
usianym egzotycznymi kwiatami.
 Wspominam czas, kiedy byłam tu po raz pierw-
szy  Caiti wymigała się od szczerej odpowiedzi. Gdy
zobaczyła, że Rob przyłączył się do Dereka, powstała
jej w głowie pewna myśl.  Słuchaj, Marion, czy Derek
dobrze zna brata Roba, Steve a? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl