[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Teraz myślę, że umiesz robić wyłącznie piękne rzeczy.
Odetchnął z ulgą. Miał wielką ochotę wziąć ją za rękę, ale właśnie
machała na przejeżdżającą taksówkę.
- Nadal chcesz obejrzeć panoramę miasta z Sears Tower? - spytała.
Obejrzeli zachód słońca ze szczytu wieżowca i w końcu, nie mając
pretekstu, żeby dłużej kręcić się po mieście, zdecydowali się na powrót do
hotelu. Portier na ich widok odetchnął z ulgą.
- Nikt nie wiedział, dokąd państwo pojechali - powiedział przejęty. - Szukała
państwa obsługa hotelowa.
- Dlaczego? - spytała Eve z uśmiechem. - Czy dostaniemy naganę, bo nie
zjedliśmy wszystkiego, co podano na śniadanie?
- Chcieli ustalić, gdzie mają podać kolację.
- Myślałam, że zjemy coś z grilla.
- Przygotowano już polędwicę w ziołach. Zamówienie złożył pani dziadek. Zaraz
zawiadomię obsługę, że państwo już wrócili.
- Zupełnie jakbyśmy wrócili po godzinie policyjnej - odezwała się Eve, gdy wsiedli
do windy. - Wiesz, chodzi mi po głowie pewien pomysł. Może spróbujemy się
stąd dyskretnie wymknąć? Nie, to się nie uda. W tym hotelu mają świetnie
rozwiniętą siatkę szpiegowską. Poza tym zapomniałam, że Henry trzyma rękę
na pulsie. - Ziewnęła. - Ta kanapa nie jest najwygodniejsza.
- Dziś ty śpisz w łóżku. Tak będzie sprawiedliwie.
Spojrzała na niego badawczo.
- Możemy oboje z niego skorzystać, jeśli zostaniesz na swojej połowie -
powiedziała. - To jedyne rozsądne wyjście - dodała szybko, widząc jego
zaskoczoną minę. - Jutro idziemy do pracy i nie możemy wyglądać na skrajnie
wyczerpanych.
- Dlaczego nie? - David nie umiał się powstrzymać od drobnej złośliwości. -
Pracownicy będą rozczarowani, jeśli zjawimy się wypoczęci.
Roześmiał się, widząc, że pokazała mu język.
ROZDZIAA PITY
David wziął długi, gorący prysznic. Kiedy wyszedł z łazienki, Eve już leżała
w łóżku. Ustawiła za plecami stertę poduszek, zgięła kolana i oparła na nich
notatnik. Nie miała na sobie obszernego szlafroka, ale schowała się w piżamie
Davida najdokładniej, jak to możliwe. Nawet postawiła kołnierz. W rozproszonym
świetle z bocznej lampy wyglądała bardzo ponętnie i intrygująco. Uniosła wzrok
znad notatek.
- Dlaczego tak stoisz i mi się przyglądasz?
Uznał, że lepiej nie wspominać, jaki skutek odniosły jej starania o
niewinny, skromny wygląd.
- Wybrałaś już połowę, na której śpisz, prawda?
- Nie, wszystko mi jedno, mogę się przenieść. Jeśli tuzin kochanek przyzwyczaił
cię do spania z tej strony...
- Chyba już ci mówiłem, że nie było ich aż tyle.
- Niewiele mniej. Wiesz, zdecydowałam, że się nie zamienię. Dobrze ci zrobi,
jeśli ktoś cię wyrwie z kieratu przyzwyczajeń. Aatwiej zapamiętasz, że nie jestem
numerem trzynastym, ani żadnym innym.
- No tak, nawet poczyniłaś pewne kroki w tym kierunku - mruknął David,
wskazując na zrolowany koc, który umieściła dokładnie na środku łóżka. -
Zastanawiam się, czy nie ufasz mnie, czy sobie.
Nie czekając na odpowiedz, zajął swoją połowę.
- Co robisz, piszesz listy?
- Przygotowuję listę rzeczy, które muszę zrobić jutro.
- Eve, jeszcze masz na to czas.
Ziewnął, poprawił poduszkę, odwrócił się tyłem i zamknął oczy. Pomyślał,
że po nocy spędzonej na kanapie natychmiast zaśnie.
Jednak sen nie nadchodził. W apartamencie było tak cicho, że David słyszał
oddech Eve. Wreszcie skończyła listę, odłożyła notatnik i sięgnęła, żeby
wyłączyć boczną lampę. Położyła się ostrożnie, najwidoczniej starała się go nie
obudzić. Zmieszne. Nie rozumiała, że sama jej obecność nie pozwalała mu
zmrużyć oka.
David leżał nieruchomo i zastanawiał się, czy nie lepiej byłoby przenieść
się na kanapę. Przynajmniej nie czułby każdego ruchu Eve, nie słyszał jej
oddechu. Zdecydował jednak, że ma swoją dumę i nie podda się tak łatwo. Nie
jest już młokosem, dlatego powinien zachować zimną krew. Nie pozwoli, by
sytuacja wymknęła mu się spod kontroli. Jednak udawanie obojętności wobec
Eve przychodziło mu z coraz większym trudem.
Nie rozumiał, co się z nim działo. Zgodził się na małżeństwo i warunki,
które mu narzuciła. Nie sądził wtedy, że te ograniczenia będą mu w czymś
przeszkadzać. Eve nie zrobiła na nim olśniewającego wrażenia, a poza tym
przecież zawarli układ. Złamanie warunków umowy wywołałoby niepotrzebne
komplikacje. Eve była piękna, to prawda, ale jednocześnie zimna i
nieprzystępna. Oczywiście, kiedy obiecywał związek bez seksu, nie mógł
przewidzieć, że wylądują w jednym łóżku. Nie uwzględniał w kalkulacjach
zmysłowego pocałunku na lotnisku. Gdyby wtedy nie rzuciła mu się w ramiona,
nigdy by się nie domyślił, że sopel, z którym się ożenił, potrafi zmienić się w
wulkan. Teraz, myśląc o tym pocałunku, musiał się powstrzymywać, żeby jej
znów nie objąć.
Ze złością poprawił poduszkę. Zauważył, że w pomieszczeniu zapanowała
zupełna cisza. Eve starała się oddychać bezgłośnie. Po chwili poszedł w jej
ślady.
David spał w najlepsze, wdychając zapach bzu, gdy nagle obudził go głos
wypowiadający jego imię. Otworzył oczy. Leżał nos w nos z Eve. Przez chwilę
nie ruszał się. Próbował ocenić sytuację. Barykada z koca została zepchnięta
gdzieś w nogi. Włosy Eve pachniały bzem. Miał je pod policzkiem. Niechcący
przycisnął ją do łóżka. Nie mogła nawet ruszyć głową. Nic dziwnego, że mówiła
przez zaciśnięte zęby.
Zaraz będę martwy, pomyślał w przebłysku wisielczego humoru.
- Pozwolisz? - spytała, uwalniając włosy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl