[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szczęśliwego wspomnienia, i obróciła prawą rękę wnętrzem do góry.
Nagle w jej dłoni znalazło się jabłko: zwyczajne jak z ogrodu sąsiada, małe, różowo-czerwone, z jednej strony
zielonkawe, o nieco wilgotnej skórce, która nie wytrzymałaby drogi do supermarketu.
Czarodziejka skinęła głową i rzuciła jabłko w górę. Eddi zobaczyła, jak owoc obraca się w powietrzu, i usłyszała
ciche plaśnięcie, gdy wylądował z powrotem w dłoni. Kobieta ugryzła go. Do publiczności wyraznie dotarł odgłos
pękania skórki, a potem chrupania jędrnego miąższu. Eddi nagle poczuła głód. Z ust iluzjonistki kapał sok; jedna
kropla pociekła po jej brodzie i spadła na przód kombinezonu, gdzie zostawiła małą, ciemną plamkę. Następnie kobieta
powoli, jakby z żalem, wyciągnęła jabłko na długość ramienia, dmuchnęła, jakby gasiła świecę, i posłała na nocny
wiatr obłok czerwono-białego dymu.
Eddi wiedziała z doświadczenia, że kompletna cisza, która czasami kończy występ, jest większą nagrodą niż ryk
tłumu. Właśnie teraz sama przyłączyła się do niej.
 Patrząc na jabłko w jej dłoni, przez chwilę zapomniałam, że nie jest prawdziwe  rzekła z podziwem.
Phouka skinął głową.
 Przyćmiła zamek tamtego biedaka.
Eddi zastanawiała się przez chwilę.
 Czy jabłko jest trudniej wyczarować?  spytała.
Phouka oparł się na łokciach.
 Brakujące szczegóły zamku uzupełniła twoja wyobraznia, a jabłko było czystą, nie ubarwioną przez pragnienia
obserwacją.
Eddi uśmiechnęła się.
 To kiepska sztuka, wiesz? Kopiowanie rzeczywistości bez jej interpretowania.
 Ale iluzja nie jest sztuką. Może być jej narzędziem, lecz nie ma w niej miejsca na prawdziwy akt twórczy. 
Phouka spojrzał trochę smutno w dal.  Nie znajdziesz wśród nas wielu twórców, kochanie. W większości jesteśmy
tylko doskonałymi kopistami.
 Dlaczego?
 Nawyki myślowe, ciężar tradycji...  Odchylił głowę do tyłu i popatrzył w niebo.
Eddi dotknęła palcem jego ust i zobaczyła, że rozciągają się w uśmiechu.
 Nie bądz taki rozgoryczony.
 Dzisiaj nie jestem. Powiedz mi, skarbie, jaką iluzję ty byś wyczarowała.
Publiczność już się rozchodziła, kierując się w górę zbocza. Eddi wyciągnęła się na boku i oparła na łokciu.
Phouka zaczął głaskać jej włosy z taką miną, jakby ta czynność wymagała od niego niesłychanego skupienia.
 Coś muzycznego  powiedziała w końcu.  Wszystkie dzwięki, które mam w głowie, a których nie można
wydobyć ze znanych mi instrumentów. Byłbyś zaskoczony, gdybyś wiedział, jak to jest. Słyszysz je wyraznie, a nie
potrafisz odtworzyć.
Znieruchomiał i spojrzał jej w oczy bez uśmiechu. W jego wzroku było napięcie.
 Już zagrałaś swoją wewnętrzną muzykę. Zrobiłaś to dzisiaj.
Eddi przypomniała sobie swój improwizowany występ przed tanecznym kręgiem, jej poczucie mocy, pewność
siebie i wyczerpanie.
 Co zrobiłam?
 Sam ogień tańczył do rytmu. Były nie istniejące instrumenty i głosy. Co więcej, muzyka zdawała się płynąć
prosto z twojego serca i umysłu do serc i umysłów słuchaczy, a oni rozumieli ją bez słów i obrazów.
 Jesteś pewien, że nie tylko ty ją rozumiałeś?
Phouka zaśmiał się z zakłopotaniem.
 Chyba nie, ale to prawda, że mogłem odbierać ją silniej niż inni. Uderzasz mi do głowy, skarbie, tak jak twoja
okropna brandy.
Eddi też się roześmiała i pochyliła nad nim. Gdy przywarła do niego całym ciałem, przebiegł po niej dreszcz jak
ogień po korze drzewa. Pocałunek stał się czymś więcej niż zamierzała. Ramiona phouki oplotły ją. Jej dłonie same
znalazły drogę pod brokatowy płaszcz, wyczuły pod kamizelką i koszulą twarde mięśnie.
Nagle phouka znieruchomiał, bez żadnego ostrzeżenia zerwał się z trawy i przybrał pozycję do walki.
Przyczyną jego błyskawicznej reakcji był stwór, który obnażał długie, bezbarwne zęby i przyglądał się im rybimi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl