[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mężczyznę, jakiego zapragnie. W każdej chwili. Emily cię nie potrzebuje; spojrzyj
147
faktom w twarz, Barney. A cóż brakuje Roni? Szczerze mówiąc nie miałbym nic
przeciwko temu. . .
— Myślę, że jesteś Palmerem Eldritchem — powiedział Barney.
— Ja? — stuknął się palcem w pierś Leo. — Barney, ja zabiłem Eldritcha; to
dlatego postawili mi ten cholerny pomnik.
Mówił cicho i spokojnie, ale poczerwieniał na twarzy.
— Czy mam stalowe zęby? Czy mam sztuczną rękę?
Podniósł obie ręce w górę.
— No? A moje oczy. . .
Barney ruszył do drzwi.
— Dokąd idziesz? — zapytał Leo.
— Wiem — powiedział Barney otwierając drzwi — że jeśli porozmawiam
z Emily choć przez kilka minut. . .
— Nie, nie porozmawiasz — rzekł Leo i zdecydowanie potrząsnął głową.
Czekając w korytarzu na windę Barney myślał: może to naprawdę był Leo.
I może mówił prawdę.
Tak więc nie uda mi się bez Palmera Eldritcha.
Anne miała rację; trzeba było jej oddać pół prymki, a później moglibyśmy
spróbować razem. Anne, Palmer. . . to wszystko jedno, to wszystko on, stwórca.
Oto kim i czym jest, uświadomił sobie Barney. Właściciel światów. My je po pro-
stu zamieszkujemy, a i on może w nich zamieszkać, jeśli chce. Może wywrócić
do góry nogami scenerię, objawić się, popychać sprawy, w jakim chce kierun-
ku. Może nawet stać się każdym z nas. Nami wszystkimi, jeśli tego sobie życzy.
Nieśmiertelny, poza czasem i wszystkimi razem wziętymi kawałkami innych wy-
miarów. . . m o ż e n a w e t i s t n i e ć w ś w i e c i e, w którym jest martwy.
Palmer Eldritch poleciał na Proximę jako człowiek, a wrócił jako bóg.
Stojąc i czekając na windę Barney Mayerson powiedział głośno:
— Palmerze Eldritchu, pomóż mi. Zwróć mi żonę.
Rozejrzał się wokół; nie było nikogo, kto mógłby go usłyszeć.
Nadjechała winda. Jej drzwi rozsunęły się. W środku czekali w milczeniu czte-
rej mężczyźni i dwie kobiety.
Każde z nich było Palmerem Eldritchem. Mężczyźni i kobiety pospołu;
sztuczne ramię, stalowe zęby. . . wychudła, pusta, poszarzała twarz z jensenow-
skimi oczami.
Niemal, chociaż nie całkiem jednogłośnie, jakby współzawodnicząc ze sobą,
kto pierwszy się odezwie, cała szóstka powiedziała:
— Nie uda ci się wrócić stąd do twojego własnego świata, Mayerson; tym
razem zaszedłeś zbyt daleko, znacznie przedawkowałeś. Ostrzegałem cię, kiedy
odebrałeś mi prymkę w baraku Chicken Pox Prospects.
— Czy nie możesz mi pomóc? — spytał Barney. — Muszę ją odzyskać.
148
— Ty nic nie rozumiesz — powiedzieli wszyscy Palmerowie Eldritchowie,
zbiorowo potrząsając głowami; był to ten sam gest, jaki przed chwilą zrobił Leo,
to samo zdecydowane „nie”. — Jak ci już powiedziano: ponieważ to jest twoja
przyszłość, już w niej jesteś. A więc nie ma tu miejsca dla ciebie; to logiczne. Dla
kogo mam usidlić Emily? Dla ciebie? Czy dla prawowitego Barneya Mayersona,
który aż do tej pory żył po swojemu? I nie myśl, że nie próbował odzyskać Emily.
Czy nie sądzisz — a zdaje się, że nie — i ż p r ó b o w a ł c o ś p r z e d s i ę -
w z i ą ć, kiedy Hnattowie się rozeszli? Wtedy zrobiłem dla niego, co mogłem; to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]