[ Pobierz całość w formacie PDF ]

robił zapalanki. Wódkę, przeznaczoną na wesele, Andrzej w porę przeniósł do naszej
stodoły. A także schował kluczyki do samochodu, gdyby przypadkiem narzeczonej
przyszło do głowy gdzieś jechać.
Jeszcze tego samego dnia przy kolacji Borowiec walnął pięścią w stół (Kamila,
obejmując bolącą głowę, jęknęła:  Tato, proszę cię, nie tak głośno ) i zapowiedział,
że koniec z alkoholem w tym domu. Chyba że od czasu do czasu, to tak, ale nie
ciągle. Nazajutrz jakimś cudem udało mu się uruchomić starą skodę (chyba siłą
woli, uznał Andrzej) i pojechał do Marcjan. Gdy wrócił, znowu walnął pięścią w stół
przy obiedzie (Kamila tylko się wzdrygnęła, bo głowa już ją przestała boleć)
i oświadczył, że od jutra wraca do roboty w zakładzie kamieniarskim ( Chwała
Bogu  westchnęła Jadzka), Dzidzia niech już zaczyna myśleć o szkole, Kamila
może wreszcie popatrzyłaby za jaką kiecką, a Jadzka niechby ruszyła tyłek
i zorientowała się, co jej przygłupi mężulek tyle czasu pierdzieli się z naprawą sieni,
niedorozwój jeden, sień miał tylko poprawić, trochę odmalować& Pałac stawia?!
Wtedy Kamila walnęła pięścią w stół i powiedziała, że Jadzka z dziećmi pójdzie
do siebie dopiero wtedy, gdy dom będzie się nadawał do zamieszkania. Jadzka,
uspokajając chłopców przy stole, przytaknęła, dodając, że to nie tak prędko, bo
Stefan  swojej córuni dostawia pokój na południowej stronie, a jak dostawi, to
skończy łazienkę, bo jeszcze niezrobiona, na co Borowiec, odsuwając talerz,
mruknął:  A dajta mi wszystkie święty spokój , i odszedł od stołu.
Dopiero potem ludzie się zainteresowali, z jakiego to powodu Kamila zaczęła tak
nagle i tak dużo pić. Przychodzili wszyscy  jak wcześniej próbowali ją przed
fatalnym upodobaniem powstrzymać, tak teraz usiłowali się dowiedzieć
o przyczynę, bo każdego to ciekawiło. Ale Kamila, czego można się było
spodziewać, odwracała tylko głowę na jedną lub drugą stronę, mówiąc, że to jej
cholerna sprawa. Nie powiedziała nic ani Dzidzi, ani Jadzce, ojcu czy nawet babci.
Dopiero Baśce, która przyjechała się pochwalić cienkimi folderami (czemu nie
szumnie zapowiadanym katalogiem, nikt nie wie) z kolekcją Słodkiej Kotki, czy jak
tam nazwała swoją kolekcję, udało się to, czego nie udało się nikomu. Dwie godziny
siedziały w pokoju Kamili, szepcząc do siebie, i nic prócz szeptów nie było słychać.
Po czym Baśka wyszła z pokoju, wzruszyła ramionami, oświadczyła:  Phi, wielkie
mi cuda! , a wieczorem, ubijając z Jadzką masło ze świeżej śmietany, wszystko jej
wygadała. Jadzka zaś wygadała wszystko babci Helenie i w ten sposób&
***
Telefon od przyjaciela:
 Gdzie jesteś?
 Na wsi.
 Porąbało cię?!
 Cóż&
 Czy to czasem nie w pobliżu miejsca twoich piątkowych ekscesów?
 Dwadzieścia kilometrów.
 Ty głupku! Chyba tam nie pojechałeś?
 Musiałem odebrać samochód.
 Ale nie wlazłeś tam? Wlazłeś!
 Nie wlazłem, bo zamknięte! Barmanka akurat odjeżdżała& Chyba zajrzała
tylko sprawdzić, czy nic się nie dzieje. Była przerażona na mój widok.
 Dziwisz jej się!
 Nie powiedziała wszystkiego.
 Nikt tam nie powiedział wszystkiego.
 Przypomniałem sobie faceta, który siedział przy barze& Wyróżniał się. Tam
było pełno hałaśliwych małolatów. Przyglądał mi się i zagadywał tę dziewczynę,
choć miała prawdziwe urwanie głowy&
 Właścicielka z pracownikiem jechali z pomocą. Tylko że ich auto wypadło
z drogi kilka kilometrów od tych& Jak to się tam nazywa& Oboje leżą w szpitalu.
A w redakcyjnym komputerze dziennikarki, z którą, świadomy lub nie, znalazłeś się
w jednym pokoju, policja znalazła parę ciekawych mejli. Wynikało z nich, że ta
kobieta z wyżej wymienioną właścicielką miała się tam spotkać, masz farta. Ale
tylko dlatego, że jestem z prokuratorem w niezłych relacjach i kiedy trzeba, to
potrafię się postawić, nie trzymają cię w areszcie do tej pory, choćby na wszelki
wypadek, więc siedz na tyłku, gdziekolwiek jesteś, głupi pacanie, i nie wtykaj nos
w nie swoje sprawy. Nara.
***
Kiedy Jadzka opowiadała babci wszystko na ganku, siedzieliśmy z Andrzejem
na ławce pod nim i w ten sposób dowiedzieliśmy się, że Kamila przyjechała
wiadomego dnia na uczelnię, by załatwić formalności związane ze swoim
zatrudnieniem. Była umówiona z docentem Tańskim, jej guru i najwyższym
autorytetem, poszła więc pod jego gabinet. Drzwi do gabinetu były uchylone
i Kamila, zorientowawszy się, że docent ma gościa, chciała się dyskretnie oddalić.
Zanim jednak to zrobiła, usłyszała słowa docenta:  Jeśli mam wybierać między
Morawską a Borowiec, to już wolę tę drugą. Zaraz ma tu być zresztą. Matematyczka
z niej średnia, ale ma niezły tyłek. Prawdę mówiąc, żadna z moich dotychczasowych
asystentek takiego nie miała . (Kamila coś słyszała o asystentkach uwielbianego
mistrza i relacjach, jakie je z nim łączyły, ale nigdy w to nie wierzyła). Obleśny
chichot obydwu mężczyzn za drzwiami zamienił Kamilę w kamień.  One tak szybko
się tu starzeją  słyszała dalej pełen zawodu głos Tańskiego.  Ta też za parę lat
będzie łazić po wydziale w niemodnych ciuchach, z anielską cierpliwością
tłumaczyć tym idiotom studentom właściwości algorytmów i wpisywać im [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl