[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nadal pozostawał tajemnicą. Tancredi spojrzał na nią z uśmiechem. - No proszę, już za chwilę...
Wytrzymaj jeszcze.
Sofia zaczęła rozglądać się wokół desperacko, szukając jakiejś wskazówki, napisu, trzymanego w
ręku biletu, programu, czapeczki, koszulki, ale niczego takiego nie było. Zupełnie niczego.
Przyjrzała się ludziom wokół niej. Było kilka eleganckich starszych osób, ale byli też młodzi,
chłopaki, dziewczyny, cudzoziemcy, Włosi, kilku kolorowych, jakiś Japończyk. Nic nie mogło jej
pomóc w rozwiązaniu zagadki. Zupełnie nic.
Tancredi zauważył jej niepokój.
- Chcesz się przesiąść? Nie pasuje ci tutaj?
Brał ją pod włos. Wiedział, że mają najlepsze miejsca.
- Nie, dzięki, tu jest świetnie.
- Zobaczyłem, że się rozglądasz. Dokładnie w tym momencie zgasły światła.
Tancredi uśmiechnął się w ciemnościach i odezwał do niej ciepłym głosem:
- Ma trzydzieści jeden lat, zdobyła dziewięć nagród Grammy... Lubię ją... Tak, dosyć, ale ty
lubisz ją bardziej. Jej imię zaczyna się na literę N...
- Dobry wieczór, Włochy! - krzyknął ktoś z amerykańskim akcentem. W głębi sceny zapaliło się
kilka świateł, niebieskie, białe i czerwone sztuczne ognie wystrzeliły w górę. - Dobry wieczór,
Werono.
Wychodząc na scenę, od razu zaczęła śpiewać.
In your message you said...
Sofia nie mogła uwierzyć własnym oczom.
- Norah Jones...
- Brawo, zgadłaś.
Sofia poderwała się do tańca, jak wszyscy wokół niej. Zamknęła oczy, ręce uniosła do góry i
poruszała się w rytmie muzyki z Chasing Pirates.
Norah Jones śpiewała swoim zmysłowym głosem, stojące za nią dziewczyny z chórku tańczyły
rytmicznie.
- Podoba ci się? - Bardzo! Fantastyczna niespodzianka. Tancrediego cieszył jej entuzjazm,
dobrze tańczyła i bawiła się jak szesnastolatka.
Thinking About You. Potem Be Here To Love Me i wreszcie December. Jedną po drugiej Norah
Jones śpiewała kolejne piosenki, aż w końcu cała Arena rozbłysła światełkami z telefonów
komórkowych, z zapalniczek, których płomyki tańczyły na wietrze, a ludzie zaczęli skandować: -
Bis! Bis! - Po chwili Norah Jones znowu pojawiła się na scenie i wykonała Don't Know Why
jeszcze lepiej niż wszystkie wcześniejsze utwory, jakby ten koncert w ogóle jej nie zmęczył.
Następne było Come Away With Me zaśpiewane z taką mocą, jakby to była pierwsza piosenka.
Zakończyła okrzykiem:
- Dziękuję, Werono! A kiss to Romeo i Julia!
Pomału zapaliły się światła i ludzie zaczęli kierować się do wyjść. Tancredi poprowadził Sofię
do samochodu.
- Bardzo mi się podobało... Ogromnie! Było bosko!
- Oj, było...
- Skąd się o tym dowiedziałeś?
- Przeczytałem w gazecie.
- Nie o tym. %7łe Norah Jones jest moją ulubioną piosenkarką? Tancredi miał nadzieję, że nie zada
tego pytania.
- Ach, to, twoja przyjaciółka Lavinia mi powiedziała.
- No tak, jasne...
Wsiedli do samochodu. Sofia zamilkła. Tancredi zauważył zmianę jej nastroju.
- Coś się stało? Odwróciła się do niego.
- Nie, nic, właśnie myślałam, że ominął mnie jeden z jej nielicznych koncertów we Włoszech, w
Lukce. Chyba w dwa tysiące siódmym.
- W pewnym sensie nadrobiliśmy te zaległości.
- Tak.
Dotarli na lotnisko, przesiedli się do samolotu. Kapitan wyszedł im naprzeciw.
- Wszystko w porządku? Możemy ruszać? Mamy pozwolenie na start. - Tak, dziękuję, kapitanie.
Usiedli i zapięli pasy. Samolot od razu ruszył, skierował się na środek pasa, zwiększył obroty
silnika i w końcu oderwał się od ziemi. Chwilę pózniej byli już nad Areną. Sofia wyglądała przez
okno.
- Dopiero co tam byliśmy... To był piękny koncert. Dziękuję.
- Nie ma za co. Mnie też bardzo się podobał. Dzięki tobie odkrywam całą masę nowych rzeczy.
- Na przykład?
- Muzykę klasyczną, Ekaterinę Zacharovą, Norę Jones. Całkiem nowy świat. Wierzę, że za
każdym razem, kiedy spotykamy kogoś nowego, otwiera on przed nami nowe drzwi... Kto wie, co
jeszcze się zdarzy.
Sofia się uśmiechnęła.
- Kto wie... Na razie coś bardzo przyziemnego. Muszę iść do łazienki.
- Jest z tyłu.
Wstała z fotela i poszła we wskazanym kierunku. Otworzyła drzwi kabiny i przez bardzo
elegancką sypialnię z małżeńskim łóżkiem, wyłożoną jasnym drewnem i alcantarą, dotarła do
łazienki. Uczesała włosy. Sprawdziła komórkę. %7ładnych wiadomości. Andrea do niej nie dzwonił.
Wiedział, że jest z Lavinią, i nie chciał jej przeszkadzać. Kiedy wróciła, Tancredi siedział przy
nakrytym stole. Pośrodku stała świeca, którą właśnie zapalał.
- Zjemy coś, dobrze? Chciałem zabrać cię na kolację do restauracji położonej na wzgórzach
Werony, którą mi polecono, ale wtedy nie zdążylibyśmy na czas wrócić do Rzymu. Może innym
razem. - Sofia spojrzała na niego, przecząco pokręciła głową i usiadła naprzeciwko. - Nie, bo nie
chcesz jeść, czy...
- Nie, bo może innym razem.
- Okay, jak sobie życzysz. To dla ciebie, przygotowałem kartę dań Sofia. - Podał jej menu.
Faktycznie na górze widniało jej imię. Uśmiechnęła się i otworzyła jadłospis. Były tu same jej
ulubione potrawy, typowe dania z różnych regionów. Sycylijska pasta alla Norma, makaron trofie z
sosem pesto alla genovese, penne alFarrabbiata, kotlet po mediolańsku i labraks po palermitańsku.
Dalej dodatki, owoce i ciasta.
- Więcej dań nie mogłem umieścić, gdyż kuchnia na pokładzie jest mała. Nie obiecam, że
następnym razem lepiej się postaram, bo wiem,
że tylko pokręcisz głową.
- Dokładnie tak będzie. Podeszła stewardesa i Sofia zamówiła same sycylijskie dania. - Masz
ochotę wybrać wino? W tutejszej piwniczce mamy spory wybór, a może wolisz szampana?
Sofia spojrzała do karty.
- Ty coś wybierz.
- Okay. Proszę nam przynieść Cometa di Planeta. Stewardesa wyszła.
- Zamówiłaś same sycylijskie potrawy, ja lubię pić wino, które pochodzi z tego samego regionu,
co zamówione dania.
Jedli kolację przy świecach, popijając wybornym schłodzonym białym winem, śmiejąc się i
opowiadając sobie nawzajem historie ze swojego życia. Tancredi znał oczywiście każdy szczegół
jej opowieści, ale zachowywał się, jakby słyszał je po raz pierwszy.
- I tak zaczęłaś grać... Pierwszy koncert w wieku zaledwie ośmiu lat... Niesamowite.
Słuchał uważnie, odwołując się w myślach do zdjęć z tego okresu, do wpisów w jej pamiętniku,
do jakiegoś artykułu, filmu, czegokolwiek, co w jakiś sposób wzbogacało jej opowieść.
W końcu wylądowali.
- Jesteśmy na miejscu.
- Dziękuję.
Pożegnała się ze stewardesą, z drugim pilotem i z kapitanem.
- To był naprawdę cudowny wieczór.
Tancredi podwiózł ją do jej samochodu stojącego na parkingu.
- Jesteśmy.
- Wróciliśmy do rzeczywistości.
- Dobrze się bawiłaś?
- Dosyć.
Tancrediego zaskoczyła ta odpowiedz. Nie był przyzwyczajony do dosyć". Sofia spojrzała mu
w oczy.
- Nie wiem, jak dowiedziałeś się tego wszystkiego na mój temat. Na początku mi to
przeszkadzało, teraz jest mi obojętne. Ale popełniłeś jeden błąd.
- Jaki?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]