[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wielebny Drakę zamaszyście poło\ył plik papie rów na biurku gubernatora.
Sir Marston dopilnował, by nie starczyło krzeseł dla wszystkich; będą
musieli rozmawiać na stojąco.
On sam równie\ stał.
W ten sposób spo tkanie potrwa krócej.
Przyjrzał się plikowi papierów.
Panie gubernatorze, oto petycja zagrzmiał wielebny Drakę.
Tak, petycja.
Podpisana przez ponad tysiąc naszych obywateli.
Chcemy, by wysłał pan tę petycję do Londynu, do rąk własnych pani Margaret
Thatcher.
Albo nawet królowej.
Wierzymy, \e szacowne damy poświęcą nam chwilę uwagi, nawet jeśli pan tego nie
Strona 228
forsyth Fa szerz.txt
robi.
Sir Marston westchnął.
Wszystko wskazywało, \e będzie to...
(tu poszu kał swego ulubionego określenia)...
bardziej ucią\liwe, ni\ przypuszczał.
- Rozumiem odparł.
A czegó\ domaga się owa petycja?
321 .
Chcemy referendum, tak samo jak Brytyjczycy w sprawie Wspól nego Rynku.
śądamy referendum.
Nie \yczymy sobie niepodległości narzuconej siłą.
Chcemy \yć jak dotychczas, jak zawsze \yliśmy.
Nie od powiada nam objęcie władzy przez pana Johnsona lub pana Livingstonea.
Odwołujemy się do Londynu.
Na lotnisko zajechała taksówka i wysiadł z niej pan Barney Klinger.
Był niskim, pękatym mę\czyzną, zamieszkałym w Coral Gables, w Mia mi, gdzie miał
wielką rezydencję w stylu hiszpańskim.
Towarzysząca mu tancerka rewiowa nie była ani niska, ani pękata; była
olśniewająca i tak młoda, \e mogła być jego córką.
Pan Klinger utrzymywał dom na zbo czu wzgórza Spyglass, gdzie od czasu do czasu
przyje\d\ał na dyskretny i wypoczynek z dala od pani Klingerowej.
Zamierzał lecieć na Key West,;
odesłać przyjaciółkę rejsowym samolotem do Miami, następnie wrócić do
domu własną awionetką całkiem samotnie, jak zmęczony człowiek inte-1 resu po
podró\y słu\bowej związanej z omawianiem jakiegoś nudnego kontraktu, l
Pani Klinger miała spotkać go na lotnisku w Miami i przekonać się, \e
jest sam.
Nadmiar ostro\ności nigdy nie zawadzi.
Pani Klinger znała kilku bardzo zręcznych adwokatów.
Julio Gomez dzwignął się na nogi i podszedł.
Przepraszam, czy pan Klinger?
Klinger zdrętwiał.
Prywatny detektyw?
Kto pyta?
Widzi pan, mam problem.
Spędzałem tu urlop i właśnie zadzwo-1 niła do mnie \ona.
Nasze dziecko miało wypadek.
Muszę natychmiast wracać.
Koniecznie.
Dziś nie ma lotów.
śadnych, nawet czarterów.
Pomy ślałem sobie, \e mo\e pan zgodziłby się podrzucić mnie do Key West?
Będę panu wdzięczny do końca \ycia.
Klinger wahał się.
To jednak mo\e być prywatny detektyw wynajęty przez panią Klinger.
Oddał torbę baga\owemu, który wpakował ją wraz z resztą jego walizek do komory
baga\owej navajo chiefa.
Có\...
bo ja wiem...
zastanawiał się Klinger głośno.
Przy samolocie zgromadziło się sześć osób: oficer paszportowy, Go mez, baga\owy,
Klinger, jego dziewczyna i jeszcze jeden człowiek, który pomagał ładować walizy.
Baga\owy sądził, \e szósty mę\czyzna jest od Klingera, towarzystwo Khngera zaś
myślało, \e nale\y on do obsługi lot niska.
Pilot siedział w kabinie i niczego nie słyszał, a kierowca taksówki;
załatwiał potrzebę w krzakach parę metrów dalej.
322
Ojej, skarbie, to straszne.
Musimy mu pomóc zawołała tancer ka rewiowa do Klingera.
Dobrze odparł.
Pod warunkiem, \e zaraz wystartujemy.
Oficer paszportowy szybko podstemplował paszporty, zamknięto ko morę baga\u,
pasa\erowie wsiedli, pilot uruchomił oba silniki i trzy mi nuty pózniej navajo
chief wystartował z Sunshine, z przewidzianym lą dowaniem na Key West po
siedemdziesięciu minutach lotu.
Drodzy przyjaciele.
Myślę, \e wolno mi tak się do was zwrócić zaczął sir Marston Moberley.
Strona 229
forsyth Fa szerz.txt
Proszę was, byście spróbowali zrozumieć stanowisko rządu Jej Królewskiej Mości.
W obecnej sytuacji referendum jest rzeczą absolutnie niewskazaną.
Spowoduje nieobliczalne komplika cje administracyjne.
Nie na darmo robił karierę w dyplomacji: na licznych placówkach w
krajach Wspólnoty Brytyjskiej świetnie opanował protekcjonalny ton.
Proszę wyjaśnić huknął Drakę dlaczego referendum jest czymś bardziej
skomplikowanym ni\ wybory powszechne.
Domagamy się prawa decydowania, czy w ogóle chcemy wyborów.
Wyjaśnienie było nader proste, lecz nie nadawało się na argument.
Za zorganizowanie referendum musiałby płacić rząd brytyjski, kampanię wyborczą
zaś finansowali sami kandydaci i sir Marston nie wnikał, w jaki sposób.
Zmienił temat.
Je\eli takie są pańskie odczucia, dlaczego nie zgłosi pan w wybo rach
własnej kandydatury?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]