[ Pobierz całość w formacie PDF ]
emocji i niepewności.
Wyraz twarzy Paula, gdy dokładnie o szóstej trzydzieści weszła do salonu,
w pełni wynagrodził jej wysiłki. Chociaż może nie dosłownie zbiło go z nóg,
to na pewno był lekko oszołomiony.
Andrea zauważyła to, ale i jego widok wywarł na niej podobne wrażenie.
Wysoki i szczupły, ubrany w granatowy garnitur i bladoniebieską koszulę,
Paul stanowił ucieleśnienie męskiej elegancji.
Niewypowiedzianie piękna westchnął Paul, gdy do niego podeszła.
Jak zwykle.
Oczarowana Andrea wyszeptała:
Ty też jesteś piękny.
Jego cichy śmiech pokrył się ze śmiechem dwóch pozostałych osób,
znajdujących się w pokoju. Zaskoczona Andrea rozejrzała się wokół.
Zupełnie zapomniała, że Celia i Blaine byli w domu.
Ja... umm, nie zauważyłam was przyznała, czując, że się rumieni ze
wstydu.
Najwyrazniej powiedziała Celia. Ale to jest zrozumiałe. Paul
rzeczywiście wygląda olśniewająco, prawda?
Blaine roześmiał się.
Według mnie oni oboje tak wyglądają.
Myślę, że w ten sposób chcą nam powiedzieć, że dobrze się
prezentujemy powiedział Paul, wyciągając rękę do Andrei. Czy
pójdziemy już olśnić świat?
Zmiejąc się razem z nim, Andrea podała mu rękę i oboje, pożegnawszy się
z Celią i Btaine'em, wyszli na zewnątrz.
Przed domem stal samochód Paula. Andrea zobaczyła go po raz pierwszy.
Zdziwiła się na widok tego lśniącego, srebrnego, niskiego i, jak
podejrzewała, wykonanego na zamówienie pojazdu. Nigdy nie widziała
czegoś podobnego.
On jest wspaniały! ~ zawołała, giły 'u siedli na pokrytych zamszem
siedzeniach. Co to jest i gdzie to znalazłeś?
RS
80
Nie ma nazwy odparł Paul zapalając silnik. I nie znalazłem go,
tylko zbudowałem.
Niewiarygodne wyszeptała zdumiona Andrea. Zmiech Paula zlał się
z warkotem silnika.
Zapnij pasy poradził. Prowadzę szybko. Andrea przekonała się,
że szybko" to zbyt łagodne słowo, na określenie prędkości, którą Paul
rozwinął w drodze do restauracji. Mimo to Andrea ani przez chwilę się nie
bała.
Restauracja znajdowała się na uboczu. Oświetlenie było dyskretne, a
kuchnia wyśmienita, lecz Andrea prawie nie zauważyła tych zalet. Jej uwagę
przykuł mężczyzna siedzący naprzeciw niej przy stoliku.
Mówili niewiele, jedli jeszcze mniej, sącząc wyborne, białe wino.
Paul pieścił ją swoim spojrzeniem.
Kiedy wyszli z restauracji, Andrea nie mogła sobie przypomnieć, co jadła,
pamiętała tylko jakąś zimną zupę kremową. Wino wciąż szumiało jej w
głowie.
Następnie Paul zawiózł ją do małej, zadymionej tawerny, gdzie obsługa
była szybka, a muzyka wolna. Tam Andrea straciła głowę i serce, tańcząc z
Paulem. Jego dłonie głaskały ją po plecach. Jego usta muskały jej skronie, a
prężne ciało, przyciśnięte do niej, rozpalało jej ciało. Pragnęła go i to
pragnienie przerażało ją.
Paul wyczuł jej oddalenie w tej samej chwili, w której ona zdecydowała
się ostudzić swoje emocje. Odchylił głowę i spojrzał w jej oczy. Smutny
uśmiech pojawił się na jego pięknych ustach.
Chcesz teraz uciec od mnie? wyszeptał, przesuwając się ku skrajowi
parkietu.
Andrea zakryła oczy rzęsami, chcąc ukryć przed nim wewnętrzny konflikt
emocji.
Tak, ja... chciałabym już wrócić do domu... jeśli nie masz nic
przeciwko temu.
Nie miałbym zupełnie nic przeciwko, a prawdę mówiąc byłbym
szczęśliwy, gdybyś chciała iść do swojego prawdziwego domu.
Andrea podniosła wzrok na niego, zmieszana jego enigmatyczną
odpowiedzią.
Paul, ja nie rozumiem, co ty...
To nieważne przerwał jej. Niedługo zrozumiesz.
RS
81
Nie wypowiedziawszy więcej ani słowa, zaprowadził ją do samochodu.
Dopiero kiedy byli już w drodze, odezwał się znowu:
Tam, w tawernie, przestraszyłaś się swoich uczuć, prawda?
Andrea czuła się niezręcznie.
Paul, ja wciąż nie wiem wyszeptała. Jeden wspólnie spędzony
wieczór nie wystarczy, aby zagwarantować...
Spędzenie z sobą nocy" pomyślała, ale zamilkła, nie będąc w stanie
powiedzieć tego na głos.
Wiem. Wszystko w porządku. Rozumiem.
Jego ciche westchnienie wypełniło ciszę panującą w samochodzie.
Reszta drogi upłynęła w milczeniu. Kiedy odprowadził ją do drzwi i chciał
objąć, Andrea powstrzymała go, kładąc mu rękę na piersi.
Potrzebuję więcej czasu, Paul w jej głosie pobrzmiewała nutka
prośby żeby cię poznać.
Paul opuścił ręce i odstąpił od niej.
Dobrze, Andreo. Mogę zaczekać... jeszcze trochę.
Przesunął palcami po jej ustach.
Jutro po południu, po zajęciach? zapytał.
Tak wyszeptała Andrea. Jutro po południu. To co się wydarzyło
następnego dnia, powtarzało się przez kilka kolejnych tygodni. Kiedy
pogoda na to pozwalała, spacerowali razem, czasami dyskutując nad jakimś
zagadnieniem, które pojawiło się na zajęciach, czasami po prostu
rozmawiając. Natomiast gdy im nie sprzyjała, siedzieli przy kawie w jakiejś
kawiarni albo zwiedzali muzea: morskie i historii naturalnej i oczywiście,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]