[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mahoneya.
- Bardzo dobrze.
- I jeżeli będę z panem współpracować, to wytłumaczy mu pan moje zachowanie?
- Albo będę przeciwko pani ... jeśli pani odmówi. Nia rozłożyła bezsilnie ręce i spojrzała w najodleglejszy
róg pokoju, zanim się odwróciła.
- I panu naprawdę się wydaje, że moje ... zniknięcie ... okaże się dla Daniela tak zbawienne?
- Wiem, że tak będzie. Pani zajmowała mu za dużo czasu. Zawsze koszykówka była u niego na
pierwszym miejscu. Zazwyczaj odpowiadał na moje telefony o każdej godzinie. Był zawsze na miejscu,
kiedy go potrzebowałem. Teraz unika m0ich telefonów ... żeby być z panią!
Kiedy Nia przyglądała się Harlanowi z niedowierzaniem, przypomniała sobie słowa Daniela. Już wcześniej
jej mówił, że ten człowiek jest chorobliwie zazdrosny. A więc poczuł się dotknięty, może nawet zraniony,
kiedy Daniel wybrał ją. Ale czy naprawdę miał taką władzę, żeby zmienić zamiary Mahoneya, zwłaszcza
teraz, kiedy Bill zapewniÅ‚ jÄ…, że zagrożenie już minęło? To nie rozwydrzone dziecko sprzeczaÅ‚o siÄ™ z niÄ…· To
był dorosły mężczyzna, który w swoich rękach dzierżył władzę. I chociaż nie chciała, aby ta moc skierowała
się przeciwko niej, nie potrafiła tak po prostu zrezygnować z Daniela i z miłości.
- Przykro mi, panie McKay. - Mówiła łagodnie, ale stanowczo. - Nie mogę panu pomóc.
- Nie może pani? Co z pani za idiotka? Zrezygnuje pani ze swojego życia, z kariery, żeby ścigać ... sen-
ne marzenie?
W głosie Nii była siła i pewność siebie.
- Jeżeli tym marzeniem jest miłość, będę starała się je doścignąć za każdą cenę.
- Cooo?! - wrzasnÄ…Å‚. - Co to za odpowiedz? Czysto kobieca! Totalny absurd!
- Tutaj się mylisz, Harlan. - Przerwał mu ostro czyjś stanowczy głos. Oboje odwrócili się w kierunku, z
którego dobiegał.
Nia zareagowała pierwsza.
- Daniel! - wykrzyknęła. Nie była pewna, czy dobrze usłyszała jego słowa. Z pewnością był zdenerwo-
wany. Czy zle postąpiła, rozmawiając z Harlanem? Czy chciała wiedzieć zbyt wiele?
Daniel wszedł przez drzwi i podszedł do niej. Jego brązowe oczy pod wpływem emocji stały się prawie
czarne.
- Danielu? - wyszeptała ponownie, starając się w ten sposób wyrazić swoją miłość.
- Już wszystko dobrze, kochanie - mruknął, uśmiechając się do niej, kiedy obejmował ją ramieniem. Po-
tem spojrzał w kierunku Harlana, który nagle stał się bardzo nerwowy.
- Jak długo tam stałeś? - zapytał McKay.
- Wystarczająco, żeby usłyszeć, jak ją traktujesz.
Harlan uniósł rękę w uspokajającym geście.
- Posłuchaj mnie, Dan ...
- Nie, Harlan, to ty mnie posłuchaj! - Daniel wybuchnął. Drżenie jego rąk Nia poczuła na własnej skórze.
Gdyby nie przytulał jej do siebie i gdyby nie był tak blisko, na pewno rzuciłaby się do ucieczki. - Posłuchaj
mnie, bo nie będę powtarzał. Jeżeli jeszcze raz zachowasz się w ten sposób, osobiście pozwę cię do sądu.
Tak się składa, że kocham tę kobietę i jeśli mnie zechce, zamierzam się z nią ożenić. Poświęciłem
Breakersom czternaście lat swojego życia. W tym czasie nigdy cię nie zawiodłem. Jeżeli uważasz, że mój
związek z Antonią może zaszkodzić mojej karierze, to mnie zwolnij. Możesz to zrobić nawet teraz! -
Uspokoił się trochę. - Chodz, Nia. Mamy sobie dużo do wyjaśnienia.
Harlan McKay nie poruszył się, tylko z wrażenia otworzył usta.
Daniel poprowadził Nię przez halę, w której znajdowała się jeszcze garstka kibiców, a potem znalezli się
na zewnątrz w promieniach słońca. Nie odezwał się do niej słowem. Po prostu trzymał jej dłoń i uwolnił ją
dopiero, kiedy wsiadali do Datsuna .
- Danielu ... ? - zaczęła, kiedy usiadł za kierownicą. Ale on natychmiast uciszył ją ruchem ręki.
- Najpierw dojedzmy do domu, kochanie. Daj mi chwilę, żebym mógł ochłonąć.
Miała zamiar dać mu tyle czasu, ile tylko zapragnie, pod warunkiem, że powtórzy słowa, które pod wpły-
wem złości wykrzyczał Harlanowi w twarz. Czy naprawdę tak myślał? Czy powiedział to tylko pod wpły-
wem emocji? A może jej nie kocha' i tylko chciał rozzłościć Harlana?
Droga do domu minęła im w milczeniu. Przyszłość Nii znajdowały się w rękach mężczyzny siedzącego
obok. Kiedy nareszcie dotarli na miejsce, Daniel ponownie ujął ją za rękę i poprowadził w kierunku lasu, jak
najdalej od domu. Wtedy puścił jej dłoń. Jego twarz wyrażała ogrom uczuć. Nia była prawie pewna, że
chciał wyznać jej to, co wykrzyczał Harlanowi w twarz. Kiedy nadal się do niej nie odzywał, nie mogła
dłużej znieść niepewności.
- A więc? - zapytała drżącym głosem. - Czy kochasz mnie ... czy ... - zaśmiała się - czy może masz za-
miar mnie zamordować, pokroić na małe kawałeczki i zakopać bez świadków? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl