[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Za progiem stał mężczyzna w białej koszuli i granatowych spodniach.
Uniósł pięść, żeby zastukać do drzwi.
Anula & polgara
- Joseph Barone! - Chwyciła się za serce. - Przestraszyłeś mnie na
śmierć! Na Boga, dlaczego... - Nagle zamilkła i znieruchomiała.
Uświadomiła sobie, co przed chwilą krzyknęła. Z wrażenia nie mogła
oddychać.
- Emily? - Joseph zmarszczył czoło. - Wszystko w porządku?
- Ja... ja cię pamiętam - wykrztusiła z trudem. - Ty jesteś Joseph, mój
kuzyn.
- Jesteś blada jak płótno! - Joseph wszedł do środka, zamknął drzwi i
wziął ją za rękę. - Usiądź.
- Nie... nie rozumiesz - powiedziała, kiedy posadził ją na kanapie. -
Ja wiem, kim jesteś. Po wypadku nie poznawałam nikogo, ani mamy, ani
ojca. A ciebie poznałam. Nawet się nie starałam... nie miałam czasu... i
nagłe się zjawiłeś...
- Emily, spokojnie. - Usiadł obok niej i rozcierał jej lodowatą dłoń. -
Cała drżysz.
Jej puls przyspieszył. Emily wzięła głęboki oddech. Powoli
uspokajała się.
- Dobrze, a teraz zacznijmy od początku - powiedział Joseph. -
Otworzyłaś drzwi i od razu wiedziałaś, kim jestem?
Kiwnęła głową.
- Co jeszcze pamiętasz?
- Ja... - Starała się skupić. Dotknęła rękami skroni i wyszeptała: -
Nic.
- Na pewno?
- Tylko to, co opowiadała mi mama - powiedziała, wzdychając. -
Pracujesz w Baronessie. Masz trzydzieści trzy lata i rzadko pojawiasz się
na rodzinnych spotkaniach, odkąd twoja żona nie żyje... - Emily
zamknęła oczy. - Przepraszam... Nie powinnam tego mówić.
- W porządku, Emily... - odparł. - Minęło już pięć lat.
Jednak dostrzegła ból w jego oczach. To straszne: stracić ukochaną
osobę, pomyślała.
Kiedy ścisnął ją za rękę, poczuła coś dziwnego, jakby ktoś puścił film
w jej głowie. Najpierw światło, a potem obrazy.
- Siłowanie na rękę - wykrztusiła. Joseph uniósł brwi.
- Co?
Anula & polgara
- Pamiętam taki obraz... Jestem w parku. A ty próbujesz siłować się
na rękę z innym chłopakiem! - mówiła podekscytowana. - Wszyscy biją
brawo.
- Pojedynek w parku? - Joseph patrzył na nią przez chwilę, a potem
kiwnął głową zaskoczony. - Dobry Boże, to było dwanaście lat temu!
Chyba na przyjęciu urodzinowym Claudii. W klubie krykietowym
Longwood. Ja i mój kolega podpadliśmy wtedy naszym mamom, bo
przewróciliśmy dzbanek z jakimś czerwonym napojem, który wylał się
na białą sukienkę Claudii. Tak wrzeszczała, że myślałem, że mi pękną
bębenki w uszach.
Emily roześmiała się, po czym zamknęła oczy i spróbowała wywołać
dalsze obrazy, więcej szczegółów, ale umysł nie chciał być jej
posłuszny.
- Nic więcej sobie nie przypominam.
- To świetny początek. Inne rzeczy przypomnisz sobie w swoim
czasie - zapewnił. - W lipcu mamy zjazd rodzinny. Jeżeli do tej pory nie
wróci pamięć, na pewno pojawią się jakieś wspomnienia kiedy
zobaczysz wszystkich. A teraz... - Wstał i pociągnął ją za sobą. - Maria
poleciła, żebym zabrał cię na lunch.
- Joseph, na litość boską, doceniam te starania, ale to naprawdę
niepotrzebne. Właśnie wychodziłam, żeby zwiedzać Boston. Wiesz,
turystyczny objazd miasta autobusem albo wizyta w muzeum...
- Znakomicie. Pracowałem jako przewodnik podczas wakacji w
college'u. Zaczniemy przy Faneuil Hall, zwanym Kolebką Wolności,
zbudowanym w 1742 przez Petera Faneuila - zaczął tonem rasowego
przewodnika. - Na piętrze podczas wojny o niepodległość znajdowała się
sala zebrań. Miały tam miejsce brzemienne w skutki wydarzenia.
Dlaczego nie? - pomyślała Emily. Pozwoliła mu scharakteryzować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]