[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kiedy w pracowni pojawił się Henry z wiadomością od
hrabiego, Talia nie czytając listu wiedziała, jaka będzie jej
odpowiedz. Ubiegłego wieczora hrabia namówił ją na
spotkanie uciekając się do szantażu, lecz taka sytuacja nie
może się więcej powtórzyć. Instynkt podpowiadał jej, że
hrabia nie będzie się mścił za odmowę i nie podejmie żadnych
działań mogących zaszkodzić matce. A tylko spokój matki się
liczył.
Wysyłając napisany w pośpiechu liścik do hrabiego,
zdawała sobie sprawę, że błyskotliwa rozmowa, jaką z nim
odbyła wczorajszego wieczora, będzie ostatnią tego rodzaju
rozrywką aż do powrotu ojca z wygnania. Przebywając w
towarzystwie hrabiego, pojęła, że w ciągu minionych trzech
lat nie tylko jej ciało cierpiało głód, ale także jej umysł był
spragniony intelektualnych podniet.
Lord Denzil Caversham odgrywał w życiu Talii bardzo
ważną rolę. Uświadomiła to sobie dopiero wówczas, gdy ojca
zabrakło. Pozostała po nim pustka, której nikt nie mógł
zapełnić. Kochała go oczywiście, jak na córkę przystało,
jednak łączyła ich również niezwykle silna więz duchowa.
Intelektualnie byli do siebie bardzo podobni, a ponieważ Talia
była bardzo inteligentna i miała dużą wiedzę, prowadzili jak
równy z równym poważne dyskusje. Lord Denzil odnalazł w
córce to, czego brakowało jego uwielbianej żonie. Wśród
wielu emocji, jakich Talia zaznała wczorajszego wieczora,
ważną rolę odgrywała intelektualna przyjemność, jakiej nie
doświadczyła nigdy przedtem.
To jest jednak zbyt niebezpieczne... Nie mogę tak
oszukiwać mamy - pomyślała.
Jednocześnie zdawała sobie sprawę, że za jej decyzją kryje
się dużo poważniejsza przyczyna i sama przed sobą nie
odważyła się wyrazić słowami tego najistotniejszego powodu,
który kazał jej unikać hrabiego.
Poranek dłużył się niemiłosiernie. Talia obsłużyła dwie
klientki, które jak zwykle kupiły więcej kapeluszy, niż
zamierzały. Gdy wracała do pracowni, pani Burton
uśmiechnęła się do niej z aprobatą. Usiadła z powrotem do
przerwanego wizytą klientek szycia.
- Zużyłaś wszystkie róże, Talio! - zawołała jedna z
pracownic.
Talia uświadomiła sobie nagle, że przesadziła z
ozdabianiem kapelusza, nad którym pracowała. Był piękny,
lecz wyglądał nieco teatralnie i pasowałby dla osoby w
rodzaju panny Genevieve lub lady Adelajdy.
- Istotnie za wiele na nim ozdób - stwierdziła. Czuła, że
podczas gdy jej palce pracowały, jej umysł pochłonięty był
zupełnie innymi sprawami.
- Jest piękny - powiedziała dziewczyna. - Może byś go
umieściła na wystawie? Pewnie zaraz ktoś by go kupił i
musiałabyś ślęczeć do północy, żeby zrobić drugi.
Może byłoby to lepsze, pomyślała Talia, niż powrót do
domu i rozmyślanie o tym, gdzie mogłaby w tej chwili być,
zamiast siedzieć w łóżku z książką w ręku.
Wstała, żeby umieścić kapelusz na wystawie, jak jej
doradzała pomocnica, kiedy usłyszała pukanie do tylnych
drzwi i jedna z dziewcząt zawołała:
- Drugi list do ciebie, Talio! Ty masz dzisiaj szczęście!
Wszystkie kobiety spojrzały na Talię zdumione. Odkąd
zaczęła pracować u pani Burton, nigdy nie otrzymała żadnej
wiadomości z zewnątrz. Aż tu nagle jednego ranka nadeszły
dwa liściki. Kobiety szeptały między sobą, kiedy Talia
otwierała list. Był napisany odręcznie przez hrabiego na
herbowym papierze.
Poznałem Pani tajemnicę. Musimy o tym porozmawiać.
Oczekuję, że zjemy razem kolację.
Hellington
Talia oniemiała. To nie może być prawda. W jaki sposób
on się o tym dowiedział? A jeśli on wie, to kto jeszcze?
Ogarnęło ją przerażenie. Musiałaby jak najszybciej
porzucić pracę u pani Burton i przenieść się wraz z matką w
inne miejsce, wynająć inny dom i być może ponownie zmienić
nazwisko. A to z kolei utrudniłoby ojcu odnalezienie ich.
Czuła się tak, jakby nagle sufit runął jej na głowę. Lecz
mimo wszystko próbowała zachować zdrowy rozsądek.
Pomyślała, że jeśli hrabia odkrył, kim jest, nie oznacza to
równocześnie, że ktoś jeszcze o tym wie. Może go więc
prosić, żeby zachował tę tajemnicę dla siebie.
Ponieważ była bardzo podenerwowana, nie mogła zebrać
myśli. Jedno wydawało jej się oczywiste: musi go spotkać i
poprosić, żeby nikomu nie wspominał o swoim odkryciu.
Może wówczas nie będą musiały z matką opuszczać
dotychczasowego mieszkania.
W pierwszej chwili, gdy przeczytała list, poczuła, że jej
serce przestało bić. Teraz pracowało prawie normalnie, więc
skierowała się w stronę tylnych drzwi, gdzie czekał Henry.
- Przekażesz swojemu panu wiadomość ode mnie - rzekła
przyciszonym głosem pamiętając, żeby nie wymienić
nazwiska hrabiego.
Henry zdjął czapkę. Talia z ulgą zauważyła, że nie ma na
sobie liberii, lecz zwykłe ubranie.
- Powiesz mu tylko, że się zgadzam - dokończyła.
- Tak jest, panienko. Talia w pośpiechu zamknęła za nim
drzwi. Miała nadzieję, że pracownice nie podsłuchały, co
mówiła do posłańca. Chociaż gdyby nawet podsłuchiwały, nie
dowiedziałyby się zbyt wiele.
Wracając do pracowni, czuła się tak słabo, że nogi uginały
się pod nią, a cały świat wirował.
Kiedy Talia układała matkę do łóżka, zasłaniała okna i
gasiła świece, myślała, że był to najdłuższy dzień w jej życiu.
Przez cały czas szarpała ją niepewność, czy hrabia da się
przekonać do zachowania tajemnicy, czy też nie.
Gdy zmuszony do wyjazdu ojciec opuszczał kraj, nie
przypuszczał, na jakie upokorzenia naraża swoją żonę i córkę.
Nie mogły nikomu wyjawić, co się z nim stało, lecz były
zmuszone wymyślać kłamliwe historyjki tłumaczące jego
nieobecność.
Kiedy lady Caversham dowiedziała się, że krążą pogłoski,
jakoby uciekł z kraju ze strachu przed wierzycielami albo że
się ukrywa, bo popełnił jakąś zbrodnię, była oburzona, że tego
typu kalumnie spadają na głowę jej ukochanego męża.
Wstydziła się też, że musi kłamać w jego obronie.
W końcu Talia wpadła na pomysł, że przed hańbą mogła
je uratować jedynie ucieczka z hrabstwa, w którym były
powszechnie znane, ukrycie się przed znajomymi z
londyńskiego towarzystwa. Wprawdzie wśród przyjaciół
rodziny byli zapewne i tacy, którzy nie opuściliby ich w
nieszczęściu - jednak wolała nie ryzykować i nie narażać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl