[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oczekiwaniem. Kiedy nachylił się nad nią, wygięła w łuk swe ciało i
podała do góry biodra, jakby chcąc przyspieszyć ów moment połączenia
i jedności. W jej rozmarzonych oczach widać było głód pieszczot.
55
RS
Niecierpliwie jęknęła, a wtedy on wszedł w nią, mrucząc jej do ucha
słodkie obietnice nieznanych rozkoszy.
Wszystko stało się bardzo szybko. Fiona oplotła go zachłannie, Grady
zapadł w cudowną miękkość i po kilu chwilach oboje poczuli, jak
wypełnia ich przewyższająca wszystko słodycz, ulga i radość. Fiona
otworzyła usta, jakby chciała wykrzyczeć jego imię, on jednak zdążył
zakryć je dłonią. Opadł na nią, a potem, płynąc na fali spełnienia, myślał
jedynie o tym, że mylił się bardzo, twierdząc, że seks to tylko odruch,
zwyczajny i nieskomplikowany.
Osunął się na koc i przytulił Fionę do siebie. Czekał, aż uspokoi mu się
oddech i przestanie galopować serce. Z góry wciąż nie dochodził żaden
dzwięk.
Grady z przerażeniem uświadomił sobie, że oto kochał się we
własnym domu z kobietą inną niż Jennifer. Nigdy wcześniej mu się to nie
zdarzyło. I nigdy więcej się nie zdarzy, obiecał sobie natychmiast. Rano
Fiona pojedzie do miasta, a jego życie i atmosfera w tym domu wróci do
normalności.
Fiona patrzyła, jak blask ognia odbija się w spoconym ciele
Grady'ego. Spoglądała na jego pierś, szyję, nieokiełznane podczas
pieszczot usta, nieskończenie szerokie ramiona i wprawne dłonie.
Zastanawiała się, czy przypadkiem nie zakochała się w tym samotnym
mężczyznie.
Pamiętała, że kiedy w nią wchodził, spojrzała mu w oczy. Dostrzegła
w nich obietnicę przyjemności, ale też i szacunek, który szczerze ją
wzruszył.
Tak, Grady był niezwykłą kombinacją sprzecznych cech. Wyglądał i
zachowywał się jak typowy macho, lecz w miłości był delikatny i czuły.
Jego pieszczoty były równie gwałtowne i namiętne, co łagodne i nie-
winne. Zapewne nie mogła się im oprzeć żadna kobieta.
Zauważył, że go obserwuje. Chwycił ją za podbródek i delikatnie
pocałował.
- Nie jest ci zimno? - Dotknął jej ramienia i piersi. Fiona zadrżała, ale
nie z zimna.
56
RS
Objął ją i ciałem osłonił od chłodu.
- Lepiej idz do łóżka, zanim zamarzniesz. Ogień już wygasa.
Chwycił sweter, który wcześniej Fiona miała na sobie, i ubrał ją tak
delikatnie, jakby ubierał jedno ze swoich dzieci. Fiona odgarnęła z
twarzy włosy i wtuliła ją w dłonie Grady'ego. Po chwili podniosła głowę i
głęboko zajrzała mu w oczy.
- Wrócimy jeszcze do tego, kochanie, ale pózniej.
- Dużo pózniej - posłusznie przytaknęła Fiona. - Po szóstym stycznia.
Grady ściągnął brwi. Fiona mogłaby przysiąc, że przez chwilę
zapomniał o swoim procesie, teraz jednak zrenice rozszerzyły mu się
nagle, jakby ktoś wylał mu na głowę wiadro zimnej wody. Wiedziała, o
czym myślał. Zastanawiał się nad swoją przyszłością; nad życiem, o
którego przebiegu miał zadecydować podstarzały sędzia i kobieta, z
którą właśnie się kochał.
57
RS
Rozdział 9
iona uśmiechnęła się do Grady'ego. Nie mogła mu tego
powiedzieć, ale przyrzekła sobie, że zrobi wszystko, co w jej
F
mocy, żeby wyszedł z sądu z karą nie większą niż nagana.
- Zgoda. Po szóstym.
- Jak już będziemy mieli to za sobą, moglibyście z dzieciakami i
Calebem odwiedzić mnie w moim mieszkaniu. Przygotuję dla was
przyjęcie. Oczywiście pod warunkiem, że proces potoczy się gładko -
dodała szybko. - Mam kamerę. Caleb może obejrzeć filmy, które
nakręciłam w Indiach. Poza tym mam chyba tonę ciuszków, w które
mogłaby się wystroić Blin. Kupię jajka, mąkę i bakalie, żeby Tommy mógł
upiec ciasteczka. No i mam też CD-ROM. Jestem pewna, że wśród
programów jest też jakiś symulator lotów. Andrew będzie zachwycony...
- Poczekaj - przerwał jej poirytowany głos Gra-dy'ego.
Zmarszczyła brwi.
- Powiedziałam coś nie tak?
- Fiono, musimy sobie coś wyjaśnić. To, co jest między nami, nie
dotyczy moich dzieci.
- No cóż. Oczywiście, spędzimy trochę czasu razem... - zaczęła,
czując, że płoną jej policzki. - To znaczy, tylko we dwoje. Ale jest
przecież tyle rzeczy, które możemy robić wszyscy wspólnie. Dzieci na
pewno będą zachwycone...
- Nie - znów przerwał jej gwałtownie. - Nigdy nie mieszam dzieci w
tę sferę mojego życia. Nigdy tego nie robiłem i nigdy tego nie zrobię.
Po raz pierwszy Fiona poczuła, że jest jej zimno.
- Co masz na myśli? O jaką to sferę ci chodzi? Grady ze
zniecierpliwieniem machnął ręką.
- Chodzi o moje życie prywatne. Moje... cholera!... życie intymne,
seksualne - uściślił, po czym spojrzał na Fionę. Osłupienie, które
dostrzegł w jej oczach, zmieszało go. - Nie, nie. Nie jestem ogierem,
jeżeli o to ci chodzi. Ale skłamałbym, gdybym powiedział, że od śmierci
58
RS
Jennifer nie miałem kobiet. Postanowiłem jednak nie mieszać dzieci w
moje romanse i nie zamierzam zmienić tej decyzji, rozumiesz? -
Podrapał się w głowę. Zastanawiał się, jak wytłumaczyć Fionie to
wszystko. - Widzisz, Andrew i Tommy byli bardzo mali, kiedy zmarła ich
matka. Jeszcze długo po jej śmierci dopytywali się, gdzie jest mamusia.
Blin była wtedy niemowlęciem, ale i ona czuła, że coś jest nie tak. Ciągle
płakała. Co noc musieliśmy z Ca-lebem kołysać ją do snu. Dla nich to
było szczególnie bolesne. My, dorośli, mamy ten świat lepiej czy gorzej
poukładany, a one straciły naraz fundament, punkt odniesienia,
oparcie...
Fiona poczuła gwałtowny skurcz serca. Przez chwilę współczuła
Grady'emu, ten jednak zniszczył w niej to uczucie kolejnym wyznaniem.
- Nie chcę więc, żeby jeszcze kiedykolwiek czuły się tak
skrzywdzone. Dlatego oddzielam od siebie te dwie sfery. Rodzina - to
jedno, kobiety - drugie. Mam ochotę się z tobą spotykać, Fiono, ale nie
chcę w to mieszać dzieciaków.
Chciał pogłaskać ją po głowie, lecz ona instynktownie się odsunęła.
Zaczynała się domyślać, o co naprawdę mu chodzi.
- Rozumiem. Chcesz, żeby łączył nas seks. Uważasz, że to przelotny
romans i dlatego nie masz zamiaru dopuścić, żebym zaprzyjazniła się z
twoimi dziećmi - wyrecytowała spokojnie, mimo że czuła się tak, jakby
za chwilę miała zemdleć.
Grady przez chwilę wahał się, co powiedzieć. W końcu wzruszył
ramionami.
- Nie do końca tak to powiedziałem, ale sądzę, że najlepiej będzie,
jeśli dzieci nie będą miały z naszym związkiem nic wspólnego.
Przynajmniej do czasu, kiedy... kiedy wyjaśni się sytuacja między nami.
- Ale ja już poznałam twoje dzieci - upierała się Fiona. - Obiecałam
im, że wkrótce je odwiedzę. Calebowi też to przyrzekłam. Grady, czuję
się tak, jakby twoja rodzina była grupą moich starych, dobrych przy-
jaciół.
- Wiem. Dlatego właśnie powiedziałem ci to wszystko. Zobacz
sama: jesteś tu zaledwie dwa dni, a widzisz, jak bardzo zmieniły się
59
RS
dzieciaki. Są tak podekscytowane! I co, znowu miałyby przeżyć rozczaro-
wanie?
- Rozczarowanie? Myślisz, że któregoś pięknego dnia po prostu
wyjdę sobie i zostawię je jak jakaś...? - Głos uwiązł jej w gardle. - %7łe
zapomnę o nich, kiedy skończy się nasza wzajemna fascynacja?
Te słowa bolały ją bardzo, ale przecież musiały paść, jeśli miała się
upewnić, czy dobrze rozumie intencje Grady'ego.
Grady wzruszył ramionami.
- Niewykluczone. W końcu to nie ty ponosisz odpowiedzialność za
moje dzieci. Skoro nie przejmują się nimi nawet moja własna matka oraz
siostry, choć to przecież najbliższa rodzina...
Fiona wpatrywała się w niego bez słowa. Rozumiała, dlaczego tkwią
w nim tak wielkie pokłady bólu. Była jednak zła, że nie chce nawet dać
jej szansy.
Ból przeszył jej żołądek jak gwałtowne pchnięcie nożem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]