[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rzy mu w oczy?
- On nie może się dowiedzieć, że sobie to uświadomiłam - szepnęła do siebie. - Umarłabym ze wstydu.
Aatwo powiedzieć. Gdy nazajutrz wyszła z pokoju, Minna akurat nalewała kawę. Ruth odetchnęła z
ulgą. Ale potem Piętro uśmiechnął się do niej tymi samymi wargami, do których przyciskała usta w
delirycznym śnie.
- To do ciebie niepodobne, żeby spać tak długo - zażartował.
- Nie mogłam zasnąć. Chyba zostanę dzisiaj w domu, jeśli nie potrzebujesz mnie w biurze.
- Nie czujesz się dobrze?
- Czuję się świetnie.
- Słyszę co innego. Czy coś cię zdenerwowało?
- Nie, jasne, że nie.
- Powiedziałabyś mi, gdyby tak było, prawda?
- Wszystko w porządku. Po prostu zle spałam. Rozpaczliwie pragnęła, by zdjął ręce z jej ramion. Czy
nie zdawał sobie sprawy, że jego bliskość budzi w niej reakcje, z którymi sobie nie radzi?
Osiągnąwszy swój najwyższy poziom, woda zaczęła opadać. Po jednym dniu wróciła do normalnego
stanu, a wenecjanie zabrali się do zacierania śladów podtopienia. Ruth pomogła Mariowi wymieść
resztki wody z biura i już wkrótce nikt by się nie domyślił, że działo się coś złego.
Wenecjanie brali sobie za punkt honoru, aby pozbierać się jak najszybciej.
Niektórym jednak nie przychodziło to łatwo. Póznym popołudniem drzwi biura otworzyły się na
oścież i do środka wpadł baron Franco. Był bliski łez.
- Nieszczęście! - wołał. - Tragedia! Gdzie jest mój przyjaciel Piętro?
- Tutaj - odezwał się Piętro. - Co się stało?
- Mój pałac jest zrujnowany.
Piętro uspokoił go i wyciągnął od niego szczegóły. Okazało się, że z powodu wysokiej wody położony
na wyspie dom znacznie ucierpiał. Nie został zrujnowany, ale jego stan nie pozwalał na urządzenie w
nim balu.
- Uprzedzałem cię, że nie zabezpieczyłeś go należycie - rzekł Piętro. - Podczas remontu poskąpiłeś
grosza.
- To zabrałoby parę miesięcy, a Serafina czeka na ten bal. Zostało kilka dni, nie zdążymy naprawić
szkód. Serafina jest załamana. Muszę znalezć inny lokal, ale wszystkie odpowiednie miejsca są już
zaklepane. Piętro, przyjacielu. ..
- Nie - rzucił od razu Piętro. - Zapomnij o tym.
- Ale kogo mam prosić? Błagam cię, masz wspaniałą pustą rezydencję. Nic nie musisz robić. Moi
ludzie wszystkim się zajmą.
Patrząc na twarz Pietra, Ruth widziała, że sama myśl o tym, że obcy naruszą spokój jego domu, jest dla
Pietra koszmarem. Franco tego nie rozumiał. Zadręczał Pietra swoim błaganiem, a ten słuchał,
zaciskając pięści.
- Problem z tobą polega na tym - paplał Franco - że stronisz od rozrywek. Powinieneś wydać
przyjęcie.
- Wybacz, nie zgadzam się...
- Ależ tak. Nie wolno się zamykać. Chyba mi nie odmówisz?
Ruth patrzyła na pozbawionego wrażliwości prostaka bliska nienawiści. Chciała wystąpić w obronie
Pietra. Jego bogactwo, jego status przestały się liczyć i widziała tylko samotnego człowieka. Miała
ochotę krzyknąć do Franca: Zamknij się, na Boga! Nie widzisz, co mu robisz? A jednak milczała,
świadoma, że Piętro byłby niezadowolony z próby ratowania go z opresji.
- Pora wziąć się w garść - gadał Franco. - Lisetta nie chciałaby, żebyś ją wiecznie opłakiwał. Masz
doskonały pretekst, żeby wrócić do świata. Poza tym pomyśl o biletach.
- Masz rację - odrzekł Piętro spiętym głosem. - Urządzimy bal w Palazzo Bagnelli. Sprytnie
zaapelowałeś do mojej kieszeni.
Franco promieniał, biorąc te słowa poważnie. Ruth zgadywała, że to nie był rozstrzygający powód.
Piętro uległ, bo to był jedyny sposób, by Franco się zamknął.
- Wiedziałem - zarechotał z uciechy Franco. - Może pójdziemy tam teraz i...?
- Jutro - odparł cicho Piętro.
- Ale ja jestem tutaj teraz. Chodzmy.
Piętro zacisnął palce na kawałku dekoracyjnego drewna i odezwał się niepokojąco opanowanym
głosem:
- Porozmawiamy o tym jutro. Niewydarzony głupiec nadal niczego nie pojmował.
- Tyle spraw trzeba ustalić. Otworzymy butelkę wina... Franco urwał. Piętro podniósł głowę i spojrzał
mu
w oczy. Ruth pomyślała, że chybaby umarła, gdyby to na nią tak popatrzył. W jego oczach widniało
coś więcej niż
niechęć. Dojrzała tam czystą nienawiść do człowieka, który zdeptał jego najświętsze wspomnienia.
Wreszcie do Franca coś dotarło. Zamilkł, pobladł i cofnął się, jakby się przestraszył, że Piętro go
uderzy.
- Do jutra - rzekł Piętro i wyszedł z biura.
Szedł tak przez godzinę, nie zważając na to, dokąd idzie, nie czując niczego poza wewnętrzną pustką,
którą bronił się przed tysiąc razy gorszym uczuciem. Kiedy z wolna zaczął dostrzegać otoczenie,
okazało się, że jest blisko domu.
Poruszał się mechanicznie. Wszedł do swojego pokoju, włączył komputer i patrzył martwym
wzrokiem na ekran.
Otrzymał e-mail od Gina.
Ruth wróciła wieczorem, choć miała ochotę pobiec za Piętrem, gdy opuszczał biuro. Wiedziała
jednak, że by jej nie podziękował, gdyby szła za nim jak wierny pies.
Podjęła kilka postanowień. Piętro nie może podejrzewać, że przeżyła wewnętrzne trzęsienie ziemi.
Dopóki ona sama nie nabierze pewności siebie, będzie się trzymać na dystans.
Nie zobaczyła go po wejściu do domu, ale słyszała kroki w jego pokoju. Chodził jak więzień krążący
po celi. Zdawało jej się, że uderzył w coś pięścią. Potem zapadła cisza.
Nagle drzwi się otworzyły.
- Nie stój tak - rzucił. - Czekałem, aż wejdziesz.
- Nie chciałam ci przeszkadzać.
- Dzięki, ale napiłbym się mocnej angielskiej herbaty. Ruth zaparzyła herbatę i zaniosła mu kubek.
- A ty? - spytał. - Nie lubię pić sam.
Gdy wróciła po chwili z drugim kubkiem, oznajmił:
- Wysłałem Minnę do łóżka. Musisz sobie sama radzić.
- Zjadłam coś po drodze.
- Chcesz być taktowna?
- To chyba miła odmiana w porównaniu z zachowaniem Franca.
Jęknął i wsypał do kubka łyżeczkę cukru. Polubił herbatę, którą parzyła Ruth, czasami wolał ją od
kawy.
Ruth starała się panować nad emocjami, ale nie potrafiła trzymać się na dystans, gdy zobaczyła Pietra.
- Tb wina Franca - rzekła ze złością. - Dlaczego pozwoliłeś mu urządzić tutaj bal? Mogłeś go
wyprosić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl