[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cach Inndalen, by stało się najgorsze. Postawiła jednak na
swoim. Namówiła najlepszą przyjaciółkę, aby napisała fał Muszę jeszcze trochę wytrzymać, powtarzała sobie
szywy list w imieniu jakiejś dobrze sytuowanej rodziny w myślach i poszczypała się w policzki, by nabrać trochę ko
z Trondheim, która chce ją przyjąć na służbę. Miała się zaj lorów. Za tydzień już mnie tu nie będzie.
mować dziećmi i wykonywać lżejsze prace w domu. W liście Przyszłość jawiła się jej jak wysoka góra, przez którą
było napisane, że rodzina ta zaopiekuje się Margrethe. musi przejść bez wsparcia i niczyjej pomocy. Jeśli jej się nie
uda albo sprawy potoczą się zle, oznaczać będzie, że dosięgła
Tak więc w końcu rodzice ulegli, chociaż nie przestawa
ją kara boska za to, że zgrzeszyła. To, że Bóg ukarze także
ły ich dręczyć wątpliwości. List jednak przesądził o ich de
Bengta Innstada, trudno jej było sobie wyobrazić. Wydawa
cyzji. Spojrzeli na pomysł córki tak, jak ona im przez cały
ło jej się, że Bóg dość ma już karania tych, którzy i tak
czas go przedstawiała. Wyjazd miał służyć zdobyciu no
wciąż łamią Jego przykazania, więc Bengt zapewne wyjdzie
wych kwalifikacji. Jeśli dostanie od rodziny, u której będzie,
z tego bez szwanku i ożeni się z bogatą panną, z którą jest
na służbie, dobre referencje, po powrocie otworzy się przed
zaręczony.
nią więcej możliwości.
Czy pomyśli o mnie kiedyś? - zastanawiała się Margre
- Przecież nie wyjeżdżam do Ameryki - powiedziała
the, zrywając liść z krzewu rosnącego przy ścianie chaty. Czy
któregoś wieczoru.
przypomni mnie sobie, kiedy będzie w łóżku z tą drugą?
Niemało śmiałków wybierało się w tamtym czasie za
Poczuła napływające łzy, pośpiesznie więc otarła oczy.
wielką wodę. Byli wśród nich młodzi ludzie z małych go-
(
Właściwie powinna go nienawidzić. Oszukał ją przecież
spodarstw i ci wszyscy, dla których w okolicznych dolinach
i wykorzystał, gdy ona oddała mu się z najczystszej miłości,
brakowało pracy.
przekonana, że pragnie z nią być na zawsze. Tak, ona go ko
- To zaledwie sto pięćdziesiąt kilometrów! - uspokajała
chała i wciąż kocha. W głębi serca wiedziała, że trudno jej
mamę, dla której jednak ta odległość wydawała się równie
będzie obdarzyć miłością innego mężczyznę. Jeśli zdecyduje
duża jak do Ameryki. Takiej drogi nikt nie pokonywał dla
się kogoś poślubić, to tylko po to, by jej dziecko miało ojca
zachcianki. Właśnie to wzięła pod uwagę Margrethe, wybie
i tym samym oszczędzić wstydu najbliższym. Ale dla niej ist
rając Trondheim, by nie obawiać się niezapowiedzianych
niał tylko jeden mężczyzna, ten, który wpędził ją w nieszczę
wizyt rodziców ani znajomych.
ście. Upominała siebie, że to niemądre, ale co można pora
Nie potrafiła sobie wyobrazić, jak sobie poradzi sama
dzić na uczucia. Przez wiele bezsennych nocy po powrocie
w dużym mieście, ale liczyła na to, że znajdzie jakąś pra
ze Stornes Margrethe wpatrywała się w powalę. Jej spłaka
cę. Miała odłożone pieniądze z konfirmacji, poza tym oj
nym, zmęczonym oczom ukazywały się majaki. Wtedy też
ciec obiecał jej dać małą sumkę i pokryć koszty podróży.
pojawiała się nad nią twarz Bengta, jego promienne, niebie-
skie oczy, opadająca na czoło jasna grzywka i opalony nagi
tors. Czasami obraz ten był tak wyrazny, że wyciągała rękę,
by go dotknąć, a wspomnienia tego, co przeżyła z Bengtem,
rozbudzały jej stęsknione ciało. Ale ręka natrafiała w pustkę.
Odsuwała kołdrę i sprawdzała, czy wilgoć między udami nie
jest czasem oczekiwanÄ… niecierpliwie miesiÄ…czkÄ…. Niestety, to
tylko jej ciało tęskniło za mężczyzną, który nie był wart tego,
by mu poświęciła choć jedną myśl. Choć rozgoryczona, Mar-
grethe wiedziała jedno: myśleć i tęsknić za nim nie przesta
nie do końca życia. Miłość odeszła, ona zaś nosi pod sercem
ROZDZIAA 11
dziecko, owoc tej miłości.
Kiedy indziej znów śniła o tym, że Bengt dowiedział się Zima nadeszła wcześnie. Znieg spadł już pod koniec paz
wszystkiego od innych i przyszedł do niej, przytulił, powie dziernika i w pomieszczeniach zapanował chłód.
dział, że ją kocha i tylko jej pragnie. Wyciągał do niej ra - Czuję w kościach, że zapowiada się ciężka zima - wes
miona i uśmiechał się, a ona biegła mu na spotkanie. Budzi tchnęła babcia któregoś dnia, gdy Mali siedziała u niej
ła się gwałtownie, omal nie spadając z łóżka, gdy chciała i tkała.
mu się rzucić w objęcia. Ale to nie w ramionach Bengta
Mały Sivert został z Beret w izbie. Teściowa chętnie opie
Innstada się budziła, lecz przyciśnięta do twardej drewnia
kowała się dzieckiem, nie trzeba jej było o to zbytnio prosić
nej podpory łóżka.
i nawet Mali musiała przyznać, że świetnie sobie radzi.
- Mówisz tak, babciu, co roku - uśmiechnęła się Mali. -
A potem jakoś sobie radzisz. Mam nadzieję, że teraz będzie
- Gdzie byłaś? - zapytała matka, otrzepując z jej bluzki tak samo.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]