[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Kto tam?  zapytał osłupiały komisarz.
 Jesteś cały, Jureczku?
 Pan Hiacyntus?!
 Już nie uważasz mnie za wujaszka? Masz!  Przez dziurę w drzwiach wleciał colt
Jerzego. Chwycił go odruchowo.
 Nic wujkowi nie jest?!
 No chyba! Jak nic będę miał wielki siniak na biodrze, ale poproszę Irenkę o okład z
altacetu&
Uwaga o altacecie podziałała na Jerzego jak cegła spadająca na głowę. Stanął z
rozdziawionymi ustami. Tymczasem weteran zabrał się za wyważanie zrujnowanych drzwi.
Wbrew pozorom nie było to łatwe, gdyż resztki zamka wbiły się głęboko w futrynę i potrzeba
było kilka solidnych kopniaków żeby puściły. Wreszcie droga została utorowana.
 No chodzże, Jureczku!
Drwęcki nie był stanie ruszyć się z miejsca, więc weteran wszedł do środka.
 Na litość boską, wujaszku, co to było?!  Jerzy pokazał na szczątki drzwi.
 To?  Pan Hiacyntus dmuchnął w dymiącą lufę zabytkowego, napoleońskiego
szturmaka.  Cóż& Jakby to powiedział pan Antoni? Paradoks dziadka!
KTL
Warszawa, czerwiec-pazdziernik 2006 r.
Wujkowi Fedorczykowi, ułanowi 1920 roku, który dożył 97 lat i zawsze mnie ogrywał w
warcaby;
Babci Irenie, która potrafiła zrobić pełny obiad w 20 minut, bez instantów;
Cioci Marysi, łączniczce AK, mojej matce chrzestnej;
I szeregowemu Słoniowi, który zdobył austriacki sztandar pod Górą Kalwarii.
Autor [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl