[ Pobierz całość w formacie PDF ]
58 tV DRUGA MIAOZ NATASZY
jeszcze miała w uszach muzykę, która przed chwilą roz
brzmiewała w tym pokoju. Płynęła przez nią jak łzy.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
- Nie.
- Właśnie skończyliśmy lekcję. Przyszła pani pograć?
- Freddie podbiegła do niej.
- Nie, nie tym razem. - Pochyliła się i pogładziła
dziewczynkę po policzku. - Właściwie przyszłam poroz
mawiać z twoim tatusiem. - Ależ ze mnie tchórz, pomy
ślała z niesmakiem. Nie patrzyła na niego, zwracając się
cały czas do Freddie. - Podoba ci się szkoła? Uczy cię pani
Patterson, prawda?
- Jest miła. Nie krzyczy, a ja czytałam Kubusia Pu
chatka".
Natasza pochyliła się, by mogły patrzeć sobie w oczy.
- Tak? Lubisz Misia o Bardzo Małym Rozumku?
Freddie roześmiała się, zadowolona, że Natasza zna jej
ulubioną książeczkę.
- Pewno. Ale najbardziej Prosiaczka. Jest taki śmieszny.
- A ja Kłapouchego. - Natasza odruchowo zawiązała
wstążkę u jej warkocza. - Przyjdziesz do mnie do sklepu?
- Przyjdę - ucieszyła się dziewczynka i pobiegła do
drzwi. - Do widzenia, panno Stano... Stani...
- Nata. - Natasza pomachała ręką. - Wszystkie dzieci
mówią do mnie Nata.
- Nata. - Freddie uśmiechnęła się, słysząc to imię,
i wybiegła z pokoju.
Natasza głęboko zaczerpnęła powietrza.
- Przepraszam, że przeszkadzam ci w domu, ale uzna
łam, że tak będzie... - Jakiego słowa użyć? Odpowiedniej,
właściwiej, wygodniej? - %7łe tak będzie lepiej - dokończy
Å‚a wreszcie.
DRUGA MIAOZ NATASZY
,v 59
- W porządku. - Miał lodowaty wzrok, nie pasujący
do mężczyzny, który przed chwilą grał tak porywającą
muzykÄ™. - UsiÄ…dziesz?
- Nie. - Powiedziała to za szybko, po czym uzmysło
wiła sobie, że byłoby lepiej, gdyby oboje zachowali ofi
cjalną uprzejmość. - Nie zabiorę ci dużo czasu. Chciała
bym cię tylko przeprosić.
- O! Za coś szczególnego?
W jej oczach rozbłysły ogniki gniewu. Ucieszyło go to,
zwłaszcza że większość nocy spędził na przeklinaniu jej.
- Jeśli popełniam błąd, mam odwagę przyznać się do
tego. Ale skoro reagujesz tak... - Dlaczego zawsze brak
jej odpowiedniego angielskiego słowa, kiedy jest zła?
- .. .arogancko? - zasugerował.
Podniosła brwi zdumiona.
- To ty powiedziałeś.
- Myślałem, że jesteś jedyną osobą tutaj, która ma się
do czegoś przyznać. - Rozbawiony usiadł na poręczy bu
janego fotela.
- Nie przerywaj mi.
Uniosła się, ale wciąż jeszcze panowała nad sobą. Jej
duma dorównywała temperamentowi. Powie, co ma do
powiedzenia, i czym prędzej o wszystkim zapomni.
- To, co mówiłam o tobie i twojej córce - zaczęła - by
ło nieuczciwe i nieprawdziwe. Nawet jeśli... myliłam się
co do pewnych spraw, to nie powinnam była tego powie
dzieć. Wybacz mi, proszę. Jest mi bardzo przykro.
- Widzę. - Kątem oka zobaczył jakiś ruch. Odwrócił
głowę. To Freddie przebiegła korytarzem. - Zapomnijmy
o tym.
Natasza podążyła za jego spojrzeniem i od razu złagod
niała.
60 " & DRUGA MIAOZ NATASZY
- Ona jest naprawdę śliczna. Mam nadzieję, że pozwo
lisz jej przyjść od czasu do czasu do mojego sklepu.
Ton jej głosu sprawił, że popatrzył na nią uważniej. Czy
był w nim smutek, tęsknota?
- Wątpię, czy zdołałbym jej zabronić. Lubisz dzieci?
Nataszy udało się nie okazywać emocji.
- Tak, oczywiście. To konieczne w mojej pracy. Nie
będę ci dłużej zabierać czasu, doktorze - dodała, wyciąga
jąc do niego rękę.
- Spence - skorygował, delikatnie ściskając jej dłoń. -
A co do czego się myliłaś?
A więc nie pójdzie jej tak łatwo. Natasza znowu pomy
ślała, że on zasługuje na trochę upokorzenia.
- Sądziłam, że jesteś żonaty, więc byłam zła i obrażo
na, kiedy zaproponowałeś mi spotkanie.
- Ale wierzysz mi już, że nie jestem żonaty?
- Tak, sprawdziłam w leksykonie kompozytorów.
Popatrzył na nią przeciągle, po czym roześmiał się ser
decznie.
- Boże, ależ z ciebie niewierny Tomasz. Znalazłaś je
szcze coś ciekawego na mój temat?
- Tylko parę informacji dotyczących życiorysu i twór
czości, dopełniających twój wizerunek. Ale i tak wiem
swoje.
- Powiedz mi tylko, czy nie lubisz mnie w ogóle, czy
tylko dlatego, że myślałaś, że jestem żonaty i nie powinie
nem z tobą flirtować?
- Flirtować? - Aż ją zatkało. - Wiesz, jak na mnie
patrzyłeś? Jak gdybyś...
- Jak gdybyś... ? - podchwycił.
Jak gdybyś już był moim kochankiem, pomyślała, czu
jąc, że się czerwieni.
DRUGA MIAOZ NATASZY " & 61
- Nie podobało mi się to spojrzenie - skwitowała.
- Bo myślałaś, że jestem żonaty?
- Tak. Nie - poprawiła się, uświadomiwszy so
bie, dokąd może prowadzić ta rozmowa. - Po prostu mi
się nie podobało. - Spence pochylił się nad jej dłonią.
- Nie trzeba - rzuciła, nie chcąc, żeby całował ją w rę
kÄ™.
- A jak powinienem patrzeć? - zainteresował się.
- Nie musisz w ogóle patrzeć.
- Ale patrzę. -1 znowu poczuł się tak, jakby za chwilę
miał eksplodować. - Jutro będziesz siedziała na wykładzie
naprzeciw mnie.
- Mam zamiar zmienić zajęcia.
- Nie zrobisz tego. - Dotknął palcem małego złotego
kółka w jej uchu. - Wiem, że interesuje cię mój przedmiot.
Widzę to po twoich reakcjach. A jeśli to zrobisz - ciągnął,
zanim zdołała cokolwiek powiedzieć - będę cię nachodził
w sklepie.
- Dlaczego?
- Bo jesteÅ› pierwszÄ… kobietÄ…, jakiej zapragnÄ…Å‚em od
bardzo długiego czasu.
W jego głosie słychać było z trudem tłumione podnie
cenie. Natasza nie była w stanie walczyć z własnymi my
ślami. Zbyt żywe było wspomnienie ich pocałunku. Tak,
on jej pragnął. I ona, żeby nie wiem jak się przed tym
broniła, pragnęła jego.
Ale to był przecież tylko jeden jedyny pocałunek. Na
razie, pomyślała. Wiedziała aż nadto dobrze, dokąd może
ich zawieść pożądanie.
- To absurd - żachnęła się.
- To po prostu szczerość - zaripostował. - Myślę, że
należało sobie wszystko wyjaśnić. A teraz, skoro już
62 fr DRUGA MIAOZ NATASZY
wiesz, że nie jestem żonaty i że mi się podobasz, nie
powinnaś mieć mi tego za złe.
- Nie mam za złe - sprostowała. - Po prostu mnie to
nie interesuje.
- Zawsze całujesz mężczyzn, którzy cię nie interesują?
- Nie całowałam cię. To ty mnie całowałeś - żachnęła
się i cofnęła o krok.
- Możemy to naprawić. - Objął ją ramieniem. - Teraz
ty mnie pocałuj.
Powinna go odepchnąć. Obejmował ją, ale tym razem
czule, delikatnie. Jego wargi były miękkie, cierpliwe, wy
czekujące. Czuła ciepło, które sączyło się w jej żyły jak
narkotyk. Westchnęła cicho i objęła go za szyję.
Spence miał wrażenie, że trzyma świecę i czuje wolno
roztapiający się wosk z gorejącym w środku płomieniem.
Czuł, jak jej usta powoli zapraszająco się rozchylają. Ale
nawet gdy poddawała się jego pieszczotom, jakaś jej część
stawiała opór. Nie chciała czuć tego, co czuła, nie chciała
okazać swoich uczuć.
Przyciągnął ją bliżej. Ich ciała zetknęły się. Odrzuciła
głowę, przymknęła oczy. Zapragnął czegoś więcej niż
uścisku.
Wreszcie ją puścił. Brakowało jej tchu. Z trudem odzy
skała kontrolę nad sobą.
- Nie chcę się angażować - oświadczyła rzeczowo.
- Chodzi ci o mnie czy w ogóle?
- W ogóle.
- Dobrze. - Przesunął dłonią po jej włosach. - Posta
ram się, żebyś zmieniła zdanie.
- Jestem uparta.
- Wiem, zauważyłem. Może zostaniesz na kolacji?
- Nie.
DRUGA MIAOZ NATASZY fr 63
- W porządku. A więc zapraszam cię na kolację w sobotę.
- Nie.
- Przyjadę po ciebie o wpół do ósmej.
- Nie.
- Chyba nie chcesz, żebym przyjechał do sklepu w so
[ Pobierz całość w formacie PDF ]