[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prawda? A suknia, która wybrała Eden, nie jest przypadkowa?
Haley popatrzyła na swój piękny strój.
- Eden wybrała znakomicie. Jest śliczna.
- Ma za zadanie podkreślać twoją urodę, księżniczko. -To
przezwisko, które zaczęło się z pogardy, stało się pieszczotliwym
imieniem. Ujął jej ramiona. - Chcę spędzić resztę życia z tobą, o ile
się zgodzisz. Począwszy od ślubu dziś wieczorem. Wszystko jest
gotowe, wystarczy, że powiesz: tak. Kochasz mnie, księżniczko.
Wiem o tym. Prawie tak bardzo, jak ja ciebie.
- Dobrze, Jacksonie.
- Jestem narwany i uparty. Mam wybuchowy temperament, ale
ty sobie ze mną poradzisz. Już poradziłaś. Ja... - Jego uścisk był
bolesny. Ale czym była odrobina bólu w porównaniu z tą niezręczną,
cudowną deklaracją, na która czekała od wieków?
- Co powiedziałaś?
171
RS
- Powiedziałam: tak, Jacksonie.
- Bo mnie kochasz - powiedział z przekonaniem, gdyż wierzył w
to całym sercem.
Ze śmiechem rzuciła się w jego ramiona, mrucząc, gdy jego
wargi pieściły jej usta.
- Myślałam, że nigdy mi nie powiesz.
- %7łe cię kocham? - zdziwił się, po czym ją pocałował.
- Tak, tego i wielu innych słów - szepnęła łagodnie.
172
RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]