[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Tyberiusza i popłynęli na wycieczkę do sławnej Grotta Azzurra. Jak zwykle
była wdzięczna Allesandrowi za poświęcony czas i troskę.
Z kolei on był dla niej miły, nie narzekał i sprawiał nawet wrażenie za-
dowolonego, jakby jej obecność szczerze go cieszyła. Nadal nie mogła uwie-
rzyć, że Allesandro di Vincenzo wybrał właśnie ją. Dobrze wiedziała, że dzięki
S
R
urodzie i bogactwu mógł zdobyć każdą kobietę. Tym bardziej zachwycały ją
jego pożądliwe spojrzenia i czuły dotyk.
Wiedziała, że to nie będzie trwało wiecznie. Ale dopóki mogła, zamie-
rzała korzystać z życia. Z tą myślą przytuliła się do niego, obejmując jego silne
ramiona. Ryk silnika motorówki i szum morza uniemożliwiały rozmowę, ale
wcale jej to nie przeszkadzało. W tej chwili nic nie mogło zakłócić jej szczę-
ścia. Bo gdy wszystko dookoła było cudowne, magiczne, fantastyczne, jakże
mogłaby czuć się inaczej? Pod wpływem impulsu uniosła głowę, wspięła się na
palce i pocałowała Allesandra w usta.
- Dziękuję - powiedziała, a jej oczy zalśniły.
W odpowiedzi posłał jej pobłażliwy uśmieszek. Odprężona ponownie
oparła się o niego i spojrzała na spokojną lazurową taflę.
S
R
ROZDZIAA TRZYNASTY
- Allesandro! Nie! O mój Boże. Przestań!
- Nie podoba ci się? - zapytał Allesandro, spoglądając na nią z nieskry-
wanym zdumieniem.
Laura z trudem stłumiła śmiech.
- Robisz to celowo - oskarżyła go, odsuwając się. - To nie w porządku.
- Może masz rację, ale potem będziesz miała szansę na rewanż. - W jego
oczach zamigotały złośliwe chochliki. Jednocześnie musnął palcami to miej-
sce, które przed chwilą pieścił ustami. - Ale zawsze możesz spróbować mnie
powstrzymać.
Laura chwyciła go za nadgarstek i odepchnęła jego rękę. Nie zraziło go to
jednak, bo ponowił próbę.
- Czekam na kolejny ruch - oświadczył drwiąco.
Oparła się więc na łokciach i spojrzała na niego rozpromieniona. Powin-
na czuć się zmęczona, a nawet wyczerpana, a mimo to nadal miała apetyt na
więcej, jakby drzemały w niej niewyczerpane pokłady energii. Oplotła więc
rękami jego szczupłe, umięśnione ciało, które zdążyła tak dobrze poznać.
Allesandro także ją objął, po czym ujął jej twarz w dłonie.
- Nie ma sensu się opierać - powiedział. - I tak cię zniewolę.
- W takim razie muszę się poddać - zażartowała, udając uległość. - Panie,
czyń swą powinność.
Uśmiechnął się drapieżnie, patrząc jej prosto w oczy. Potem bardzo wol-
no zsunął się z łóżka i uklęknął przed nią. Oparł łokcie po obu jej stronach i
położył dłonie na jej biodrach.
- To może trochę potrwać - mruknął niskim, zachrypniętym głosem.
Laura zaczęła się rozpływać z rozkoszy. Gdy położył się obok niej, nie
S
R
mogła wydusić słowa. Kochanek trzymał ją mocno i całował czule.
- A teraz - szepnął - twoja kolej.
Dziewczyna zamknęła oczy i ziewnęła przeciągle.
- Och, nie wiem, skarbie, jestem taka zmęczona - odparła leniwie. - Może
innym razem...
Ponownie ziewnęła dla uwiarygodnienia swojego małego popisu, po
czym zepsuła efekt, otwierając jedno oko, żeby ocenić jego reakcję. Oczywi-
ście uśmiechał się rozbawiony.
- Niezła sztuczka - przyznał, po czym położył się na plecach i wsunął rę-
ce pod głowę. - Jestem cały twój - dodał figlarnie.
Zamknął oczy i czekał na jej kolejny ruch.
Laura przysunęła się do niego i zaczęła gładzić palcami jego wyrzezbioną
klatkę piersiową.
- Tego chcesz? - zapytała.
- Mhm.
Przesunęła rękę trochę niżej, kreśląc linie na jego brzuchu.
- I tego?
- Mhm.
Zjechała jeszcze niżej i zadbała o to, by sprawić mu rozkosz. Jego ciałem
wstrząsnął dreszcz.
- I tego? - mruknęła niskim głosem.
Allesandro westchnął z satysfakcją.
- Zdecydowanie tak.
Zabrała go do nieba. A potem tulił ją w ramionach tak długo, aż do po-
koju zaczęły wpadać promienie wschodzącego słońca, żeby obwieścić począ-
tek kolejnego dnia z Laurą.
Ile dni minęło? Cztery? Pięć? A może sześć? Nie wiedział i nic go to nie
S
R
obchodziło. Nie zamierzał myśleć o Tomasie, jego machinacjach i firmie.
Umyślnie spychał nieprzyjemne myśli w najodleglejsze zakamarki pamięci.
Odmawiał zmierzenia się z rzeczywistością. Nie liczył się dla niego nikt poza
Laurą.
I najwyrazniej ona też pragnęła tylko jego. Wydawała się szczęśliwa w
roli jego kochanki. Tak jak on nie zadawała pytań i skupiała się na terazniej-
szości. Oboje upajali się swoim towarzystwem, spacerowali, zwiedzali, jedli, a
przede wszystkimi się kochali, odgradzając się od reszty świata.
Jednak w końcu rzeczywistość przypomniała o sobie. Pewnego dnia do
Allesandra zadzwoniła jego asystentka. Okazało się, że musi zająć się sprawa- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl