[ Pobierz całość w formacie PDF ]

żart, pomyślała tępo. Jak mógł jej do tej pory nie powiedzieć, że ma dziecko?
- Twoja córka? - spytała przytłumionym głosem, zwilżając językiem zaschłe
wargi. - Masz córkę? Ale kiedy... Jak... Nie rozumiem.
- To całkiem jasne. Urodziła ją moja żona. Dziesięć miesięcy przed śmiercią.
- To znaczy, że ona... twoja córka... ma osiem lat?
- Prawie dziewięć. Słuchaj... Wiem, że to dla ciebie szok, ale teraz nie mam
czasu, żeby o tym rozmawiać. - Otworzył niecierpliwie drzwi. - Zadzwonię do cie-
bie, pedhaki mou.
- Nie! Nie nazywaj mnie tak. I nie dzwoń. Nie chcę cię więcej znać.
- Nie bądz śmieszna. - Zatrzymał się i spojrzał na jej poszarzałą, zbolałą
twarz. - Porozmawiamy o tym pózniej. Ale teraz pierwszeństwo ma Ianthe. Musisz
to zrozumieć.
Wyraz wzgardy w jej oczach był jak dzgnięcie nożem w serce.
S
R
- Ona zawsze powinna mieć u ciebie pierwszeństwo. Boże drogi! Zostawiasz
w Grecji ośmioletnie dziecko bez matki i lecisz na drugi koniec świata, żeby mnie
zaciągnąć do łóżka. Co z ciebie za ojciec?
- Nie została bez opieki. Mieszkam w tym samym domu, co moja siostra z
mężem i dziećmi. Ianthe uważa Catalinę za drugą matkę, a swoich kuzynów za
braci.
- To nie to samo. Ty jesteś jej ojcem i zostawiłeś ją, żeby być ze mną. Ja
wiem, co znaczy być porzuconą. Jesteś taki sam jak mój tata. Nie do uwierzenia, że
mogłam być tak głupia i prawie dałam ci się nabrać.
- Czy dałem ci kiedyś powód do zwątpienia w moje słowo? - zapytał z iskra-
mi gniewu w oczach.
- Masz dziecko! Nie raczyłeś nigdy wspomnieć o jego istnieniu. Dlaczego? -
szepnęła łamiącym się głosem, w którym nie było już gniewu, tylko żal, że została
oszukana.
Damon stał w miejscu jak posąg. Raptem wydał jej się zatrważająco daleki i
uzmysłowiła sobie boleśnie, że naprawdę wcale go nie zna.
- Najogólniej rzecz biorąc, niewiele dla ciebie znaczę, prawda, Damonie?
- Na początku tak było - przyznał otwarcie. - Nigdy nie mieszałem Ianthe do
moich prywatnych spraw. Kobiety przeważnie postrzegają samotnego ojca jako
świetny materiał na męża. Zwłaszcza jeśli jest multimilionerem. A ja nie szukałem
żony.
- Chcesz powiedzieć, że trzymałeś w sekrecie istnienie córki w obawie, iż po-
służy mi ona jako narzędzie do zadomowienia się na stałe w twoim życiu? Twoja
bezczelność przechodzi wszelkie pojęcie - rzuciła, czując, jak żołądek podchodzi
jej do gardła.
Serce jej pękało, ale za wszelką cenę chciała ukryć przed nim, jak bardzo zo-
stała zraniona.
- Znasz przecież mój punkt widzenia na ten rodzaj międzyludzkich relacji.
S
R
- Znam i właśnie dlatego nie miałem odwagi, żeby powiedzieć o Ianthe, gdy
pojąłem, że jesteś inna niż kobiety, z którymi dotąd się stykałem.
- Owszem. Mam spory kompleks na punkcie seksu. Przypuszczam, że to nie
był problem dręczący twoje liczne panie - zauważyła kwaśno.
- Nie o to mi chodziło. Po prostu moje uczucia do ciebie są inne niż te, które
miałem dla innych kobiet po śmierci Eleni.
Niewiarygodne, ale Damon Kouvaris był zakłopotany, znikła gdzieś jego
zwykła pewność siebie. W dodatku jego policzki zmieniły barwę, wzruszające, jeśli
wziąć pod uwagę nie opuszczającą go nigdy arogancję.
Zażenowanie to jednak mogło być skutkiem tego, że został przypadkowo
zdemaskowany, pomyślała Anna. Stale nalegał, żeby mu ufała, a tymczasem nie
był z nią do końca szczery. Taki sam jak wszyscy mężczyzni. Ani trochę lepszy niż
jej ojciec.
Nagle uprzytomniła sobie, że na drugim końcu świata leży w szpitalu dziew-
czynka, której życie jest, być może, zagrożone. To nie była pora na gorzkie wyrzu-
ty. Mała potrzebowała Damona i on powinien znalezć się przy niej jak najprędzej.
- Idz - powiedziała. - Pędz do niej. Nikt jej ciebie nie zastąpi.
Damon skinął głową, zrobił szybki ruch w jej kierunku, lecz Anna cofnęła się
w obawie, że coś w niej pęknie, jeśli jej dotknie.
Wyszła za nim z pokoju, patrzyła, jak wchodzi do windy, a gdy zniknął jej z
oczu, pobiegła do windy, a gdy ta się zamknęła, dała niepowstrzymany upust emo-
cjom, które wstrząsały nią z siłą tornada.
Ateny w sierpniu zionęły piekielnym żarem. Po przejściu kilkunastu kroków
na lotniskowym parkingu Anna z ulgą wsiadła do czekającej na nią klimatyzowanej
limuzyny.
Na szosie z lotniska do miasta panował ogromny ruch. W uszy wdzierała się
kakofonia klaksonów, roiło się od pędzących na złamanie karku motocyklistów.
S
R
- Była już pani w Atenach? - spytała siedząca z tyłu obok niej kobieta.
- Kilkakrotnie, ale cały czas byłam zajęta pracą, tak że właściwie nie znam
miasta. Czy studio jest daleko?
- Właściwie jedziemy do mojej willi, niedaleko za miastem. Mam tam pra-
cownię i uważam, że świetnie się nadaje do naszej fotosesji. Będzie ją ustawiał Fa-
bien Valoise. Wiem, że już pracowaliście razem, i byłam pod wrażeniem zdjęć, ja-
kie pani zrobił. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl