[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uśpić.
Nassar podszedł do niej, determinacja widniała na jego twarzy.
- Co robisz?
Nassar dalej podchodził. Zrozumiała że miał zamiar przekroczyć linię.
- Lizy nie ma żeby cię uratować!
- Nie. - posłał jej półuśmiech. - tylko ty możesz mnie uratować.
Nassar przekroczył linię. Robak przemknął do niego. ominął jego magię w wskoczył
na ramiona. Magia Nassara skurczyła się. Zachwiał się i zrzucił robaka. Grace
krzyknęła.
Robak okręcił się w powietrzu i wślizgnął na niego. Nassar próbował go strącić,
ale prześlizgnęło się przez jego ręce i przyssało do jego boku. Nassar sapał.
Jego twarz stała się bezkrwawo blada. Zakręcił się, potknął o własne stopy,
ciągnął za wijące się ciało i zataczając w jej kierunku. Robak prześlizgnął się
przez jego palce i zanurkował na niego. Nassar upadł.
Grace rzuciła się do przodu. Maiła zamiar rzucić się przed niego, ale
zamiast tego magia uderzyła od niej w kontrolowanym, krótkim przepływie. Robak
popędził do tyłu, odsuwając się.
Pchnęła bardziej i robak padł w konwulsjach, ściśnięty między jej magią i ścianą
świecącej linii.
- Nassar? - uklękła przy nim. - Nassar, jesteś cały?
Zielone oczy Nassara spojrzały na nią. Nos mu krwawił. Starł krew grzbietem
dłoni.
- Instynkt ochronny. - powiedział. - Zrobiłaś to.
To było wspaniałe uczucie. Jakby ciśnienie wewnątrz niej nagle znalazło ujście.
Więc tego jej brakowało. Przez te wszystkie lata, podejrzewała że było więcej
magii niż pościg z psem i w końcu ją znalazła.
- rzeczywiście mi się udało - wymruczała.
- Bałaś się o mnie?
- Tak. Jak mogłeś to zrobić? To było lekkomyślne. A co jeśli nie umiałabym cię
uratować?
- Miałem nadzieję że ci się uda. - powiedział.
Przez sposób w jaki na nią patrzył miała ochotę go pocałować.
- Twoja rodzina jest wolna. - powiedział.
Strona 42
Antologia - Under her skin
- Co?
- Uwalniam klan Mailliard - powiedział. - podpisałem zarządzenie przed lunchem.
Osunęła się na podłogę.
- Dlaczego?
Usiadł.
- Ponieważ uznałem że ja tak nie robię. Nie zmuszam ludzi by walczyli w naszej
bitwie. Nie chcę być człowiekiem który zrzuca winę na dzieci za błędy rodziców.
I nie chcę żebyś była ostatnią z Mailliardów. Czy będziesz miała dzieci powinno
zależeć od ciebie. Nie chcę ci tego zabierać.
W końcu to do niej dotarło.
- Więc jestem wolna?
- Tak.
Gapiła się na niego.
- Nawet mnie nie znasz. Mogłabym teraz odejść i pozwolić ci zmagać się z grą
samemu. Czy masz pojęcie jak bardzo się boję? Ja nie chcę umierać.
- Ani ja. - posłał jej kolejny smutny uśmiech.
Zwiesiła swoją głowę, rozdarta. Była głęboko, głęboko przerażona, Ale odejście
od dzieci nie było w niej. Nie mogłaby spojrzeć sobie w oczy. To było tak jakby
oni stali naprzeciw siebie na drodze i wcisnęli gaz do dechy. Jaka osoba nie
zepchnęłaby ich z drogi krzywdy.
- Powinnam więcej trenować. - powiedziała.
- Będziemy potrzebować kolejnego robaka. - powiedział Nassar.
Spojrzała na zwierzę. Leżało martwe, przepołowione na pół.
- zabiłaś to. - powiedział jej. - Czasem zaklęcie bariery może zmienić się w
ostrze.
- Ale nawet nie wiem jak to zrobiłam.
- Nie musimy się tym martwić. - powiedział. - Tak długo jak będziesz w stanie
mnie obronić, Wszystko będzie dobrze.
* * *
Trzy dni pózniej, o zachodzie słońca, Grace obejmowała się, stojąc na środku
ulicy Millighan. Nassar wyłonił się obok niej. Za nimi nieznani ludzie poruszali
się wraz ze swą magią, ubrani byli w szaty koloru swojego klanu: szary i czarny
dla Dreochów, zielony dla Roarnów, czerwony dla Madridów. Nassar wyjaśnił resztę
kolorów,ale nie była w stanie przypomnieć sobie żadnego z nich. Z każdym
uderzeniem serca pulsował w niej niepokój.
Przed nimi toczył się pozornie pusty obszar podmiejskiej ulicy. Okrągłe,
czerwone słońce wisiał nisko na horyzoncie, świecące piętno na chmurach.
Znajoma magia otarła się o nią a ciężka ręka delikatnie dotknęła jej ramienia.
Nassar. Nosił szare spodnie wpuszczone w militarne buty. Koszula z długimi
rękawami okrywała jego ramiona a pod nią nosił skórzana kamizelkę która bardzo
przypominała zbroję. Ona nosiła taki sam strój. Skóra była wystarczająco luzna
by nie krępować jej ruchów,ale wystarczająco ciasna by nie przeszkadzała.
- Nie martw się. - Powiedział Nassar.
Strona 43
Antologia - Under her skin
Jej spojrzenie przesunęło się na duży topór przepięty do jego pasa. Dotknęła
własnego ostrza, długi wąski nóż bojowy. Gerald nauczył ją podstawowych ruchów
przy walce na noże dawno temu ale nigdy nie uczestniczyła w prawdziwej walce.
Męski głos zabrzmiał z boku.
- Czy on może brać służącego do gry?
Zabrało moment zanim to do niej dotarło. Oczywiście, jej status mógł być
upubliczniony ale to nadal cięło jak nóż. Odwróciła się. grupa ludzi stała na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl