[ Pobierz całość w formacie PDF ]

117
R
L
T
Shelby zlustrowała salę i wyłowiła wzrokiem Reese i Kurta. Dex
przytupywał w rytm popularnego przeboju. Czuł się jak bohater filmu
science fiction. Wszyscy kierowali na nich spojrzenia, jakby zobaczyli istoty
z innej planety. Zastanawiał się wcześniej, czy obawy Shelby związane z tym
spotkaniem nie były przesadzone. Teraz wiedział, że za przyjście tu zasłużyła
na medal. Niektórzy kiwali jej głowami z zadowoleniem i wsparciem. Inni
mieli osłupiałe miny. Przecisnąwszy się przez tłum, podszedł do nich pan
Oberey.
 Właśnie mówiłem żonie, że mam nadzieję was zobaczyć.
 Pani Oberey tu jest?  Shelby się rozejrzała.
 Kończy dekorować tort.
Dex zwrócił uwagę na Reese, która zdawała się zahipnotyzowana ich
obecnością. Stała z tacą przekąsek obok dekoracji z czerwonych, białych i
niebieskich serpentyn, a jej twarz uderzała bladością.
Mężczyzna obok niej midi na sobie wojskową kurtkę, dżinsy i białe
sportowe buty. Dex założyłby się, że to Kurt, i że nigdy nie służył w wojsku,
tylko kupił ten kostium w sieci. Kurtka była równie fałszywa jak facet, który
ją nosił.
Reese nie spuszczała wzroku z Shelby. Kiedy wreszcie poruszyła
wargami, Kurt też przeniósł na nią spojrzenie.
Zmrużył oczy i patrzył tak jakoś chytrze. Dex zacisnął zęby.
Tymczasem ktoś ze sceny prosił wszystkich o uwagę. Ojciec żołnierza mówił
o tym, jaki jest dumny z syna. Potem mikrofon wziął żołnierz, a zebrani
zaczęli bić brawo. Sierżant Hugh Evans powiedział kilka słów.
 Dobrze być znów w domu, dziękuję, że przyszliście.
Potem poprosił, by wszyscy pochylili głowy i wspomnieli tych, którzy
już nie wrócą.
118
R
L
T
Kiedy Dex podniósł wzrok, Kurt i Reese zniknęli, a jakaś starsza pani
częstowała go ciastem. Zespół znów zaczął grać, światła przygasły. Dex
spróbował ciasta.
 Prawie tak dobre jak twoje.
Shelby otworzyła usta, pewnie chciała zaprzeczyć, kiedy ktoś do nich
dołączył.
 Cześć, Shelby  rzekł żołnierz i skinął Dexowi głową.
 Chyba się nie znamy.
Dex dowiedział się, że Hugh Evans chodził z Shelby do szkoły i że
zawsze chciał służyć ojczyznie.
 Dex, pozwolisz, że zaproszę Shelby do tańca?
Wyglądała na rozdartą, ale to nie był Rance, który wkraczał na cudze
terytorium, to był jej szkolny kolega, a do tego bohater.
 Jasne, i tak miałem właśnie wziąć sobie ponczu  odparł Dex.
Ruszył do zastawionych stołów. Pił poncz, patrząc, jak Shelby tańczy z
sierżantem Evansem. Jej śmiech, który do niego docierał, był ciepły i
serdeczny. Uciekła stąd, lecz jakaś jej część zawsze tu pozostanie.
 Nie ma to jak te małomiasteczkowe zabawy  rzekł nagle jakiś męski
głos.
Dex odwrócił się i ujrzał głupi uśmiech. Miał chęć dać Kurtowi w
szczękę, ale się powstrzymał.
 Miasto jest małe  odrzekł  ale okazja nie.
Kurt zakołysał się na piętach.
 Racja. Powiedziałem Reese, że musimy zaprosić sierżanta na kolację.
Chodzili razem do szkoły.  Spojrzał na parkiet.  Obie z nim chodziły.
Uważałbym na niego.
Dex zacisnął pięść. Kurt znów się zaśmiał.
119
R
L
T
 %7łartuję. Wszyscy mówią, że ona świetnie sobie tam radzi. Podobno
opiekuje się pana dzieciakiem, tak?
Dex spojrzał na Shelby, która właśnie śmiała się z czegoś, co powiedział
Hugh Evans, i wiedział, że jej obawy związane z tym wyjściem w dużym
stopniu się rozwiały.
A co do tej kanalii obok...
 Jestem panu winien podziękowania.
 Za co?  Kurt spojrzał na niego zdziwiony.
 Za to, że rzucił pan Shelby, kiedy pana potrzebowała. Bo przyjechała
do mnie. Aha, niech pan się do niej nie zbliża. Ani dzisiaj, ani nigdy.
Melodia umilkła. Dex ruszył przed siebie, a Hugh Evans odprowadził
Shelby.
 Moja rodzina urządza jutro lunch  oznajmił sierżant.  Byłoby miło,
gdybyście wpadli.
 Zwietnie, dziękujemy.  Dex uścisnął jego dłoń.  Dobrze się bawisz?
 spytał, gdy Hugh Evans się oddalił.
 Tak, ale chyba mogę wracać.
 Po tygodniu siedzenia na ganku i słuchania pohukiwań sowy ten gwar
cię zmęczył.
 Lubię siedzieć z tobą na ganku. Ale ciebie pewnie to nudzi.
 Czasem dobrze jest zwolnić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl