[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sprawa byłaby prosta. Wystarczyłoby je porządnie umyć, włożyć świeże ubranko i
nacisnąć migawkę. I gotowe, masz ładne zdjęcie dziecka.
Novalee skinęła głową, dając do zrozumienia, że ostatnią rzeczą, na jakiej by jej
zależało, jest ładne zdjęcie dziecka.
 Ale takie zdjęcia to tylko pozory  powiedział Moses.  Przebieranki.
Novalee miała ochotę ściągnąć małej czapeczkę z główki.
 Tym razem to nie jest takie proste  ciągnął.  To dziecko nazywa się
Americus Nation. Problem polega na tym, jak zrobić zdjęcie, które by to oddało?
Moses podniósł małą, jakby chciał dać dowód jej obecności, po czym odwrócił
się i postawił ją na stole.
 Chodz tutaj, Novalee, i zanim ja się przygotuję, przypilnuj jej, żeby nie
spadła.
Rozpostarł nowe tło, tym razem jasnoniebieskie. Następnie zaczął ustawiać
światła, oceniając każdą zmianę według refleksów na skórze małej. Na koniec
przykrył aparat, którego dotąd używał, i przeniósł go, wraz z trójnogiem, za ekran.
 Służbowy aparat  wyjaśnił.  Robi piękne zdjęcia studyjne, portrety
studyjne, jak chcą, żebyśmy je nazywali, ale nie o to chodzi.
Wyciągnął spod stołu zniszczoną i porysowaną skórzaną torbę.
 Ten jest mój  powiedział i wyjął dziwny aparat, zupełnie niepodobny do
nikonów i minolt, które Novalee widziała w Wal-Marcie w dziale ze sprzętem
elektronicznym. Tamte były błyszczące, opływowe, w twardych plastikowych
obudowach, i dobrze pasowały do ręki. W porównaniu z nimi aparat Mosesa
wydawał się ciężki, niezgrabny i trudny w obsłudze.
 Co to jest?  spytała.
 Rollei. Najlepszy aparat, jaki kiedykolwiek wyprodukowano.
Zdjął osłonkę obiektywu, z przodu ukazały się dwie identyczne soczewki, jedna
nad drugą.
 Nigdy nie widziałam takiego aparatu.
 Bo niewiele już ich zostało. W każdym razie tego typu.
Nacisnął guzik i wierzch aparatu odskoczył, przywodząc Novalee na myśl
kiepsko barwione zdjęcia w ciemnych owalnych ramkach... kobiety i mężczyzn w
sztywnych kołnierzykach, z różowymi twarzami i nienaturalnymi ponurymi
uśmiechami.
Moses trzymał aparat przed sobą, na wysokości talii, i spoglądając w dół,
kadrował zdjęcie.
 W porządku, panno Americus  powiedział, oglądając małą w obiektywie. 
Zaczynamy.  Zbliżył się do stołu.  No, teraz cała praca należy do mnie, a ty
robisz tylko to, co uważasz za stosowne.
A za stosowne Americus uznała szarpanie za czapeczkę i ściągnięcie jej do
połowy buzi. Kiedy próbowała zerkać spod czapki, Moses nacisnął migawkę, a
następnie przekręcił korbkę z boku aparatu.
 O to właśnie chodzi, dziecino  powiedział, nawet nie podnosząc głowy znad
obiektywu.  %7łebyś nic nie ukrywała.
Gdy mała ściągała czepek i wreszcie rzuciła go na podłogę, Moses cały czas
robił zdjęcia. Fotografował ją jeszcze pózniej, kiedy Americus, marszcząc w
skupieniu czoło, wychyliła się, żeby zobaczyć, co się dzieje poza obrębem stołu.
Gdy straciła zainteresowanie dla czapeczki, przestała w ogóle słyszeć klikanie
aparatu. Jej uwaga przeniosła się na ważniejsze sprawy  jak włos, który znalazł się
między jej paluszkami, kropla śliny, która spadła na jej kolano, czy wreszcie
napięty bębenek własnego brzuszka, który odkryła pod falbankami sukienki.
Moses nie robił zdjęć, o jakich myślała Novalee  Americus upozowanej z
misiami i parasolkami, promieniejącej anielskim uśmiechem czy prezentującej
dołeczki w policzkach. Trzaskał zdjęcia, kiedy paluszki małej odnajdowały z
radością wypukłość pępka... kiedy ze zdumieniem przyglądała się pustej skarpetce,
która zachowała kształt jej piętki... kiedy próbowała zgłębić cud własnych
paluszków u nóg czy magię palca, który pokazuje...
Jego ruchy, kiedy się przesuwał, obracał czy dokonywał skrętów, w pełnej
harmonii i równowadze, przypominały tancerza; jego wzrok potrafił zawsze
wywołać właściwy dzwięk: okrzyk zachwytu, kiedy zobaczył dobre ujęcie, grzmot [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl