[ Pobierz całość w formacie PDF ]

maszyny z klawiaturami, każda tworząca całość z monitorem ekranowym i
fotelem dla operatora.
Khedron pozwolił Alvinowi napatrzyć się do woli. Potem wskazał na makietę
miasta i powiedział:
 Wiesz, co to jest?
 Przypuszczam, że to model  odparł pośpiesznie Alvin, ale odpowiedz ta
była tak oczywista, że był pewien, iż się myli. Potrząsnął więc głową i czekał,
aż Khedron sam odpowie na swoje pytanie.
 Pamiętasz  zaczai Błazen  odpowiadałem ci kiedyś, jak konserwowane
jest miasto  jak w Bankach Pamięci przechowywane są wiecznie
zaprogramowane niegdyś matryce? Te Banki, z całym swym
niewyobrażalnym bagażem informacji definiujących bez reszty miasto, jakim
jest ono teraz, są wszędzie wokół nas. Każdy atom Diaspar jest w jakiś
sposób zakodowany w matrycach ukrytych w tych ścianach.
Pomachał w kierunku rozciągającego się pod nimi, idealnego, nieskończenie
precyzyjnego obrazu Diaspar.
 To nie jest model; to nie istnieje w rzeczywistości. To jedynie
projektowany obraz matrycy przechowywanej w Bankach Pamięci, a zatem
jest identyczny z samym miastem. Te monitory umożliwiają powiększenie
dowolnego, wybranego fragmentu do wielkości naturalnej. Korzysta się z
nich, gdy zachodzi konieczność dokonania zmian w wyglądzie miasta,
chociaż dawno już tego nie robiono. Jeśli chcesz się dowiedzieć, jak wygląda
Diaspar, to tutaj właśnie musisz przyjść. Tu w kilka dni możesz się
dowiedzieć więcej, niż dowiedziałbyś się chodząc po mieście przez całe życie.
 To cudowne  powiedział Alvin.  Ilu ludzi wie o istnieniu tej sali?
 Och, sporo, ale rzadko tu przychodzą. Od czasu do czasu zbiera się tu
Rada. Nie można dokonać żadnych zmian w wyglądzie miasta, jeśli nie są
obecni wszyscy. A nawet wtedy proponowaną zmianę musi zaaprobować
Centralny Komputer. Wątpię, czy ta sala jest odwiedzana częściej niż dwa,
trzy razy do roku.
Alvin ciekaw był, jak wchodzi tu Khedron, ale przypomniał sobie, że wiele z
jego bardziej wyszukanych żartów musiało opierać się na gruntownej
znajomości wewnętrznych mechanizmów miasta, do której można było dojść
tylko w drodze żmudnych badań. Możliwość wchodzenia wszędzie i
dowiadywania się wszystkiego musiała być jednym z przywilejów Błazna.
Alvin nie mógł znalezć sobie lepszego przewodnika po tajemnicach Diaspar.
 To, czego szukasz, może nie istnieć  powiedział Khedron  ale jeśli
istnieje, tutaj właśnie to znajdziesz. Pozwól, że ci pokażę, jak posługiwać się
monitorami.
Przez następną godzinę Alvin siedział przed jednym z ekranów i uczył się
przeznaczenia jego elementów regulacyjnych. Potrafił już według życzenia
wybrać dowolny punkt w mieście i przyjrzeć mu się pod dowolnym
powiększeniem. Zmieniał współrzędne, a przez ekran przesuwały się ulice,
wieże i budynki; wydawało mu się, że jest wszystkowiedzącym,
bezcielesnym duchem, który może bez wysiłku przemieszczać się po całym
Diaspar nie zatrzymywany przez jakiekolwiek fizyczne przeszkody.
Nie badał jednak rzeczywistego Diaspar. Poruszał się wśród komórek
pamięci patrząc na senny obraz miasta  na sen, który miał siłę utrzymać
Diaspar nie tknięte zębem czasu przez tysiąc milionów lat. Mógł oglądać
tylko tę cześć miasta, która była stała. Ludzie nie stanowili części tego
zastygłego obrazu. Dla Alvina nie miało to żadnego znaczenia; jego uwaga
skupiała się teraz całkowicie na tworze z kamienia i metalu, w którym był
uwięziony, a nie na tych, którzy dzielili z nim jego los  nie buntując się
przeciw niemu.
Szukał Wieży Loranne i niebawem ją znalazł. Przebył szybko korytarze i
przejścia, które badał już w rzeczywistości. Gdy przed oczyma wyrósł mu
obraz kamiennej kraty, poczuł niemal tchnienie zimnego wiatru wiejącego
bezustannie od pustyni może od połowy dziejów ludzkości. Zbliżył się do
kraty, wyjrzał na zewnątrz i nie zobaczył nic. Szok był tak wielki, że przez
chwilę zwątpił w swą pamięć; czyżby jego wizja pustyni była niczym więcej,
jak snem?
Potem uświadomił sobie prawdę. Pustynia nie była częścią Diaspar, a więc
w tym widmowym świecie, który teraz badał, nie było żadnej o niej
informacji. W rzeczywistości za kratą mogło istnieć cokolwiek; ekran nigdy
tego nie pokaże.
Mógł mu jednak pokazać coś, czego nie widział jeszcze żaden żyjący
człowiek. Alvin przesunął kadr poza kratę, w nicość na zewnątrz miasta.
Przekręcił przełącznik zmieniający kierunek obserwacji i patrzył teraz za
siebie, na drogę, którą przybył. Miał przed sobą Diaspar  widziane od
zewnątrz. Ten efekt był dla Alvina przytłaczający. Chociaż duchem, jeśli już
nie w rzeczywistości, wyrwał się z miasta. Wydawało mu się, że unosi się w
przestrzeni o kilka stóp od pionowej ściany Wieży Loranne. Wpatrywał się
przez chwilę w jej gładką, szarą powierzchnię, potem dotknął pokrętła i
opuścił kadr na dół, w kierunku ziemi.
Jego plan działania był prosty. Po co spędzać miesiące i lata na badaniu
Diaspar od wewnątrz  sala po sali, korytarz po korytarzu. Nie ruszając się
z tego wygodnego punktu obserwacyjnego mógł okrążyć miasto wzdłuż jego
murów i dostrzec bez trudu wszystkie otwory, które wychodzą na pustynię i
świat leżący za nią.
Poczucie triumfu, wielkiego osiągnięcia, sprawiło, iż zrobiło mu się lekko na
duszy, i wzbudziło pragnienie podzielenia się z kimś swą radością. Odwrócił
się do Khedrona, chcąc podziękować Błaznowi za pomoc, ale Khedrona nie
było. Szybko domyślił się dlaczego.
Alvin był chyba jedynym człowiekiem w mieście, który mógł bez obawy
patrzeć na przesuwające się teraz po ekranie obrazy. Khedron pomógł mu w
poszukiwaniach, ale nawet Błazen dzielił z innymi ten dziwny lęk
wszechświata, który na tak długo uwięził ludzkość wewnątrz jej małego
światka. Zostawił teraz Alvina, aby sam kontynuował swoje poszukiwania.
Uczucie osamotnienia, które na krótką chwilę obudziło się w duszy Alvina, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl