[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sobie tylko szare spodnie od dresu. Na jego nagim torsie, w
smudze wpadającego do garażu słońca, połyskiwały kropelki potu.
Jane nigdy nie widziała mężczyzny tak świetnie zbu-
pona
ous
l
a
d
an
sc
dowanego i wysportowanego jak Mac. Na wszelki wypadek
odstawiła kawę na stół, bojąc się, że może ją rozlać. Starała się nie
pokazać po sobie, jak piorunujące wrażenie zrobił na niej Mac. Nie
przyszła tu przecież po to, żeby się na niego gapić. Nie miała
pojęcia, że zastanie go ćwiczącego, ale musiała przyznać, że jego
wygląd ją zafascynował. Oj, niedobrze, pomyślała. Tego mi jesz-
cze potrzeba!
Mac odłożył ciężarki i usiadł na ławce, ocierając pot z czoła,
a następnie grubym białym ręcznikiem wytarł sobie tors.
- Dziękuję za śniadanie - odezwała się pospiesznie Jane. -
Zjadłam tylko owsiankę. Chyba niewiele rano jadam...
Mac z zainteresowaniem zlustrował jej sylwetkę. Nagle
poczuła się trochę skrępowana w nieco za ciasnym stroju
uwydatniającym biust i pośladki.
- Pewnie w tej chwili nie masz ochoty na kawę - zauważyła,
wskazując na kubek, który przyniosła.
- To prawda - odparł Mac, pociągając z butelki duży łyk
wody mineralnej - ale dziękuję za pamięć.
- Skoro o pamięci mowa, to zastałam na stole piękną
czerwoną różę. Czy to z waszego ogródka?
- Tak. To sprawka Lizzie. Ja się zajmuję kuchnią, a Lizzie
uprawia ogródek i nakrywa do stołu. Uwielbia pielęgnować
kwiatki.
pona
ous
l
a
d
an
sc
No tak, pomyślała Jane, trochę rozczarowana. To oczywiste,
że Mac nie jest typem sentymentalnym ani romantycznym. Nie
przyszłoby mu do głowy postawić dla niej różę na stole. Jest
przecież jego gościem, a nie ukochaną.
- Muszę jej podziękować. Sprawiła mi miłą niespodziankę. A
ty jakie masz hobby?
Mac rozejrzał się po garażu, w którym urządził prawdziwą
siłownię, z automatyczną bieżnią, rowerem i innymi przyrządami.
- Moim hobby jest moja praca - powiedział, unosząc w
uśmiechu kąciki ust. - Coś w tym jest - dodał, słysząc, jak Jane
zachichotała. - Widzisz, w mojej pracy muszę dbać o kondycję.
Aatwiej mi to robić w domu, wtedy kiedy mi wygodnie. I nie
ukrywam, że lubię ćwiczyć. Robię to zwykle przez pół godziny
przed pracą i nieco dłużej w wolnych chwilach. Gdybyś chciała tu
poćwiczyć, zapraszam.
- Dziękuję, może skorzystam. Nigdy nie zaszkodzi zadbać o
figurę...
- Za dziesięć minut będę gotów. Wezmę tylko szybki
prysznic i jedziemy.
pona
ous
l
a
d
an
sc
ROZDZIAA CZWARTY
W biurze szeryfa czekało na nich kilku zastępców Maca. Gdy
tylko zobaczyli Jane, zaczęli się do niej cisnąć, ciekawi, co tu
porabia taka atrakcyjna młoda kobieta. Każdy chciał się jej
przyjrzeć z bliska i z nią pogadać.
- Odsuńcie się, chłopcy, dajcie tej pani odetchnąć -powiedział
Mac.
W tym momencie podeszła do niego jego ulubiona
koleżanka, Marion Sheaver, znana z tego, że nie lubiła owijać w
bawełnę i na każdy temat miała wyrobione zdanie.
- Zliczna dziewczyna - szepnęła mu na ucho. - Taka
tajemnicza osoba jak ona może ożywić atmosferę. Od tygodnia
mamy tu nudy na pudy. Pozwól chłopakom z nią pogwarzyć. A jej
też mogą się przydać nowi przyjaciele.
- Przyjaciele? - zdziwił się Mac, zły na kolegów, że tak się
tłoczą wokół Jane, jakby była nagrodą, którą można wygrać na
jarmarku, choć właściwie sam nie wiedział dlaczego. W końcu
przecież Jane była tylko kobietą, która przypadkiem znalazła się
pod jego opieką, nikim więcej. - Wątpię, czy idzie im akurat o
przyjazń.
- A tobie, Mac, o co chodzi?
- O nic. Zajmuję się jej sprawą.
pona
ous
l
a
d
an
sc
- Zaprosiłeś ją do domu. - Marion uniosła lekko brwi. -
Zamieszkała z tobą.
- Ze mną i z Lizzie. I nie zapominaj, że kiedy ją znalazłem,
nie miała przy sobie pieniędzy ani dokumentów. I straciła pamięć.
Nie widziała, kim jest. Przecież nie mogłem jej odesłać do
noclegowni. Była bardzo zdenerwowana.
- Ona naprawdę jest śliczna.
- Już to mówiłaś.
- Podoba ci się.
- W ogóle jej nie znam. Marion, przecież ona sama siebie nie
zna. Jane ma amnezję, pamiętasz?
- Mac, najwyższy czas, żebyś się zainteresował jakąś kobietą.
Jeśli nie tą, to inną. Za fajny z ciebie facet, żebyś żył sam.
- Znowu zaczynasz! - Mac przewrócił oczami.
- Miałeś pecha, to prawda, ale minęło już wiele lat.
- Marion, skończ z tym.
- Wiesz, że ci nie odpuszczę. Ty musisz sobie znalezć żonę, a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]