[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nia, skoro wolał rozmawiać w cztery oczy. Licho ją
podkusiło, żebyzażartować:
-No cóż, oprócz dworca jest jeszcze mój pokój.
- Nie przypuszczała, że Matt przystanie na tę sugestię.
Jego poprzednia wizyta zakończyła się przecież przy-
krymzgrzytem.
- Wspaniale- zgodził się ochoczo.
Helennatychmiast pożałowałaswoichsłów.
-Kiedymasz zamiar wyjechać? - spytała, żeby
ukryć zmieszanie.
- Niedługo. Wolałbymwrócić, zanimsię zrobi ciem-
no. Gdybyś więc mogła poświęcić mi teraz parę mi-
nut...
- SprawdzÄ™ tylko, czy Ashok jakoÅ› sobie radzi
i zaraz przyjdę. - Wręczyła mu klucz. - Jeśli chcesz,
wez prysznic, żebysię odświeżyć.
Skinął głową i wierzchemdłoni otarł pot zczoła.
Helenszła zamyślona wstronę szpitala. Zaskakują-
cozmiennezachowanieMattastanowiłodlaniej zagad-
kę. Czasem okazywał sympatię, innym razem bywał
chłodnyi złośliwy. Nie miała pojęcia, co o tymsądzić.
Zajrzała na oddział, lecz nie działo się tunic szczegól-
nego. Pośpieszyławięcdoswojegopokoju.
Otworzyła drzwi i zatkało ją z wrażenia. Matt leżał
na łóżku. Wyglądało na to, że jest zupełnie nagi.
Zrobiła krok wstecz, a Matt podniósł się z pościeli.
Helen z ulgą stwierdziła, że ma na sobie kąpielówki
wkolorze zbliżonymdo opalenizny.
- Skorzystałemz okazji i zafundowałemsobie małą
sjestę - wyjaśnił.
Szybko wciÄ…gnÄ…Å‚ drelichowe spodnie o niemodnym
kroju. Helenstała bez ruchu, ze wzrokiemutkwionym
wlśniące od wilgoci, ciemne i skręcone włosyna jego
klatce piersiowej. Nigdy przedtemnie widziała Matta
wniekompletnymstroju. Widok muskularnej, męskiej
sylwetki trochę ją rozstroił. Może nawet bardziej niż
trochÄ™.
janessa+endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
93
Matt ponownie rozsiadł się na łóżku i gestem za-
proszenia poklepał ręką miejsce oboksiebie.
- Niemaszochotyusiąść?- zapytał.
Przycupnęłanabrzeżku, aonbeznamysłuchwycił
ją wramiona i ogarnął jej usta zachłannympocałun-
kiem. Nie miała żadnych szans, aby zaprotestować.
Przez cienki bawełniany materiał sukienki czuła ciepło
emanujące z jego nagiej skóry, a świeżyzapach wody
kolońskiej, zabarwiony niepokojącymaromatemfero-
monów, zupełnie ją oszołomił.
Wargi Matta przesunęły się powoli na jej szyję, po
kolei odkrywając na niej najwrażliwsze, erogenne
miejsca. I znówzaczął całować jej usta. Nieoczekiwanie
sięgnął językiem głębiej i ta intymność przyprawiła
Helenniemal o zawrót głowy.
Wkońcu musieli zaczerpnąć powietrza. Matt od-
sunął ją lekko od siebie. Oboje z trudemusiłowali
złapać oddech.
- Teraz przynajmniej mamcoś, co mi będzie ciebie
przypominało - powiedział, patrząc jej woczy z nie-
pewnymuśmiechem. - Jeżeli wyjadę... - Urwał. - Ale
mógłbymzostać do jutra... - Zawiesił pytająco głos,
jakbyczekał na jej reakcję.
Wpatrywała się wniego jakzaczarowana. Już miała
skinieniemgłowy wyrazić swój entuzjazm, gdy nagle
zesztywniała. Przecież onwcale nie zamierzał angażo-
wać się uczuciowo. Niedawno sampowiedział coś
w tymsensie. Ta myśl całkiemją otrzezwiła. Ależ
zrobiła z siebie kretynkę! Wogóle nie powinna była
zapraszać go do swojego pokoju. I dlaczego od razu
nie wyszła na korytarz, gdyzobaczyła na swoim łóżku
Matta? Czyzupełnie straciła rozum?
janessa+endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
94
ROZDZIAA SIÓDMY
- Odpręż się, Helen. Jesteś taka spięta. Co masz do
stracenia?
- Samaniewiem... właśnienatympolegaproblem.
Helenzdawałasobiesprawę, żeznalazłasię wkrop-
ce. Wpopłochu zastanawiała się, jak wybrnąć z tej
kłopotliwej sytuacji. Nie mogła ujawnić uczuć do Mat-
ta, skoro on samprzyznał, że nie jest pewien swoich.
Natomiast zachowanienatentemat milczeniaprzedsta-
wiało ją wjednoznacznym świetle. Potwierdziłabywten
sposób uwłaczające sugestie Matta - że jest kobietą,
która ugania się za każdym facetem. A może jego
uwodzicielskie zapędybyłyjedynie kolejną próbą skło-
nienia jej do rezygnacji z pobytuwAsanbagh?Dużo by
dała, żebyznać teraz prawdziwe zamiaryMatta.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]