[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Tak. Jak tam u ciebie?
- Okropnie! Ogień jest coraz bliżej. O Boże!
- Fiono! Jesteś tam?
- Tak. Zwiatło zgasło. Byrne, tak się boję! Gdzie teraz
jesteś?
- Już niedaleko. Zaraz tam będę.
- Proszę, przyjedz jak najszybciej, proszę, proszę...
Głos Fiony załamał się, przeszedł w szloch.
- Wszystko będzie dobrze, Fiono. Jesteś mądrą, dzielną
dziewczynką. Teraz pozgarniaj wszystkie koce i przykryj się.
Zrobi się bardzo gorąco, musisz się przed tym osłonić.
- Dobrze. Idę do szafy... Mam już koce. Co teraz?
- Teraz wez butelkę z wodą. Musisz dużo pić, żebyś się nie
odwodniła.
- Dobrze. Idę do kuchni po wodę.
- Grzeczna dziewczynka.
- Byrne?
-Tak.
Wsunęła komórkę między brodę a ramię i szybko wyjęła
z lodówki butelkę z wodą.
- Dzięki, Byrne. Dzięki za wszystko.
Ogień szedł na dom dokładnie z drugiej strony, dlatego
Fiona zdecydowała, że zostanie w kuchni. Blisko kojącego
S
R
chłodu solidnej żelaznej lodówki. Wytrzymała tam jednak
tylko chwilę. Podbiegła do okna i...
I wtedy usłyszała klakson. W ciemnościach, na południe
od domu, pojawiły się dwa rozchwiane żółte światła.
Byrne. Chwała Bogu.
Tuląc do piersi koce, komórkę i butelkę z wodą, wpatry-
wała się z natężeniem w żółte światła. Samochód był coraz
bliżej. Kiedy wreszcie dojechał do trawnika, wybiegła z do-
mu jak wicher. Sfrunęła po schodkach werandy i potykając
się, pognała przez trawnik.
Land cruiser wyhamował z piskiem opon. Sekunda i Byr-
ne stał już przy niej. Objął ją. Nigdy jeszcze w życiu nie czuła
tak wielkiej ulgi, jak teraz, w jego ramionach. Był taki wysoki
i silny, prawdziwa opoka.
- Po chwili puścił ją, delikatnie odsunął na bok i wyjął z sa-
mochodu długą latarkę.
- Poczekaj tu, Fiono. Pójdę sprawdzić, jak to tam wygląda.
Zrobił szybki obchód domu. Widziała przez otwarte
drzwi, jak odkręcił kran. Słyszała też, jak zaklął, kiedy spad-
ła tylko jedna kropla.
- Ten twój zarządca to zwyczajny obibok! - zawołał, sta-
rając się przebić przez ogłuszający ryk nadciągającego ognia.
Po chwili wrócił i przekazał jej hiobową wieść.
- Nie ma jak ratować domu.
- Za małe ciśnienie wody?
- Nie tylko. Pasy przeciwpożarowe na tyłach farmy są
kompletnie zarośnięte. Ogień idzie na dom i nic go nie za-
trzyma.
- A straż pożarna?
S
R
- Obawiam się, że przyjadą za pózno.
Spojrzał ponurym wzrokiem na dom i wymamrotał coś
pod nosem, bardzo cicho, wyraznie nie było to przeznaczo-
ne dla uszu Fiony.
Dokończył już głośniej.
- Normalnie dom jest najbezpieczniejszym miejscem!
- To co teraz zrobimy?
- Znikamy stąd. Jak najprędzej.
Spojrzała na dom. Wyglądał tak bezbronnie. Nie miesz-
kała tu długo, ale dom to dom. A ten miał w sobie tyle moż-
liwości. Nowa łazienka była taka śliczna. Trzeba zostawić ją
płomieniom na pożarcie...
- Ale ja właśnie zaczęłam remont! - krzyknęła rozpaczli-
wie, choć sama czuła, że robi z siebie idiotkę.
- Trudno, Fiono. Chodz, nie traćmy czasu.
Wiatr ciskał fontanny iskier na dach domu. Byrne szybko
otworzył drzwi samochodu i wepchnął Fionę do środka.
- Wsiadaj! Nie mam zamiaru ostatnich minut na tej ziemi
spędzać na kłótni z jakimś rudzielcem!
Fiona wgramoliła się do środka, Byrne w międzyczasie
usadowił się za kierownicą. Trzasnął drzwiami. I spojrzał na
nią. Inaczej niż dotąd.
Spojrzał niemal... z czułością. Dlatego natychmiast wy-
baczyła mu tego rudzielca.
- Zapnij pasy - zakomenderował.
Duży biały czterośladowy pojazd ruszył, podskakując na
nierównej ziemi padoku przed domem. Długie światła włą-
czone, żeby dobrze oświetlić drogę.
- Byrne, uważaj! Tam jest płot!
S
R
Land cruiser, ku jej zdumieniu, pruł dalej do przodu, rwąc
kolczaste druty, jakby były cieniutkimi nitkami.
Spojrzała do tyłu, na dom, otoczony teraz potężnym mu-
rem pomarańczowo-czerwonych płomieni. Wyglądało to
strasznie, jak scena z filmu grozy. Niestety, to nie był film.
Jeszcze pół godziny temu Fiona w tym domu spała głębo-
kim snem...
Samochód podskakiwał na wyboistej drodze. Potem wje-
chali prosto w dużą kępę krzewiastych eukaliptusów i akacji.
Byrne, szybko zmieniając biegi, wyminął grube pnie i poje-
chał dalej, po niskim poszyciu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]