[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gąsienic, znacząc jego drogę.
- Nie ruszaj się, dopóki nie zniknie z pola widzenia - powiedział
Brion. - Nie wiemy, jakie posiada czujniki. Nie wiemy, kto nim kieruje,
ale ktokolwiek to jest, z całą pewnością nie lubi tubylców.
- Czy to mogą być ci sami ludzie, to znaczy potomkowie tych, którzy
zniszczyli tamtą kopalnię?
- Wszystko możliwe... Zaczekaj, spójrz!
Wysoko nad nimi błysnęło słońce, odbite od srebrzystych skrzydeł
nurkujących maszyn. Widoczne początkowo jako drobne punkciki, dwa samoloty
błyskawicznie urosły przybierając kształt ostrza, które mknęło w dół z
prędkością większą od prędkości dzwięku. Leciały jeden za drugim, prosto
na samotny czołg. Kierowca czołgu musiał je również zauważyć. Pojazd
obrócił się, ale było już za pózno. Czarne kropki oddzieliły się od
samolotów, które skręciły w górę ostrym łukiem. Wybuchy przesłoniły czołg,
87
kiedy ryk silników odrzutowych wdzierał się do uszu. Było już cicho, kiedy
opadający dym i pył odsłonił dymiące szczątki czołgu.
Brion objął ramieniem Leę i pomógł jej wstać, czując drżenie jej ciała.
- Wszystko w porządku, już po wszystkim. Nic się nam nie stało.
- To niemożliwe. Mam już dosyć tego miejsca! Nic tylko przemoc, śmierć
i zabijanie... - jej głos załamał się. Brion nadal ją obejmował.
- Wiedzieliśmy, że tak będzie, zanim tu przybyliśmy - powiedział
łagodnie. - Sami podjęliśmy tę decyzję. Jedyne, co teraz możemy zrobić, to
dokończyć tę robotę. Zróbmy to, co musi być zrobione.
Odepchnęła jego ramię.
- Ty obłudniku! Nieczuły i obojętny... Masz tyle ludzkich uczuć, co
kawałek drewna. Nie dotykaj mnie! Usłuchał jej, wiedząc, że nic więcej nie
mógł w tej chwili zrobić. Sam umiał radzić sobie ze stresem. Jego planeta
była nieprzyjazna i brutalna, w odróżnieniu od jej - przeludnionej i
przecywilizowanej. Lea została przy tym zmuszona do zbyt długiego i
szybkiego marszu. Teraz potrzebowała trochę czasu, żeby dojść do siebie.
Byli bezpieczni pod osłoną drzew i najlepszą rzeczą, jaką mogli zrobić w
tej chwili, było pozostanie w ukryciu, do czasu aż upewnią się całkowicie,
że to nieoczekiwane śmiertelne starcie ostatecznie się zakończyło.
Rozwiązał tobołek i odszukał butelkę wódki. Nalał alkohol do kubka i podał
Lei. Wzięła go bez słowa, blada na twarzy, i wypiła parę łyków. Brion
podszedł do skraju lasu i spojrzał na równinę. Była pusta i cicha, z
wyjątkiem dymiących szczątków czołgu.
- Co zrobimy teraz? - zapytała zbliżywszy się do niego. - Sprowadzę
lądownik i wsadzę cię bezpiecznie na jego pokład.
- Czy to mądre ściągać go tutaj?
- Nie. Ale nie mamy wielkiego wyboru. Nie mogę cię dłużej narażać na
niebezpieczeństwo.
Lea wygrzebała niewielki, plastykowy grzebień z kieszeni i rozczesała
splątane włosy.
- Trochę za pózno, aby się wycofać. Nie podoba mi się tu, ale o ile
sobie przypominam, sama się na to zgodziłam. Mimo twojego sprzeciwu. Sama
nawarzyłam sobie tego piwa, więc muszę je teraz wypić.
- Wcale nie musisz.
- Ależ tak Wprawdzie z samczego punktu widzenia rosłych, silnych
mężczyzn jestem gorszą płcią, niemniej nadal mam swoją dumę. Jeśli się
wezmie pod uwagę ostatnią planetę, na której byliśmy, ta wygląda jak
88
miejsce na piknik Czy nie czas ruszać w drogę?
Brion stwierdził, że jedyną rozsądną odpowiedzią będzie cisza.
Wiedziała, co robi, co czuje i jakie jest ryzyko. Nagle uzmysłowił sobie,
że jej zdecydowanie było takie samo jak jego. Albo nawet silniejsze.
- Chcę przyjrzeć się z bliska temu czołgowi - powiedział po jakimś
czasie, kiedy opadł pył i przygasały płomienie.
Skinęła głową.
- Oczywiście. Mogą tam być jakieś zapisy, strzępy ubrań, znaki czy
dokumenty identyfikacyjne lub inne rzeczy. Najwyższa pora, abyśmy zrobili
coś konkretnego, a nie zajmowali się tylko tubylcami. Kiedy ruszamy?
Zaprzeczył ruchem głowy.
- Tym razem nie my. Jedno z nas pójdzie tam, a drugie zostanie tu i
przekaże na statek raport Myślę, że najlepiej będzie, jeśli ty zostaniesz
tutaj. Wezmę holokamerę i postaram się szybko uwinąć. Ustawię ją na
automatyczną rejestrację, dzięki czemu będę mógł wykonać ze sto klatek w
niecałe piętnaście sekund.
- Nie będę się spierała z tobą. Wiem, że potrafisz zrobić rekonesans
szybciej i lepiej ode mnie. Zarzekasz czy pójdziesz od razu?
Brion spojrzał na niebo i skinął głową.
- Myślę, że teraz. Miejscowe plemię zostało dostatecznie
przestraszone, abyśmy nie musieli obawiać się na razie żadnych działań z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]