[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyciągnąć Raya do siebie i zapoznać się z jego ciałem,
tak jak tego pragnęła, kiedy była zbyt młoda i nie-
śmiała, aby realizować marzenia.
Jeszcze bardziej pragnęła jednak poczuć, jak on ją
obejmuje, dotyka delikatnie i czule, uwodząc łagod-
nymi pieszczotami. Przecież powinna być w zupełnie
odmiennym nastroju, nastroju na dziki, hedonistyczny
seks. Dlaczego więc rozmyślała o leniwych i spokoj-
nych igraszkach?
Wtuliła czoło w jego tors. Włosy Raya łaskotały ją
w nos, a jego serce dudniło niczym gitara basowa,
grająca rhythm and bluesa. Wiedziała, że ten nastrój
zupełnie nie pasuje do uwodzicielskich scen.
Nie tak chciała spędzać czas sam na sam z Rayem.
Za dużo rozmawiali o wspomnieniach z przeszłości,
jeszcze komplikując i tak skomplikowaną sytuację.
Delikatnie musnęła ustami mostek Raya i cofnęła się
poza zasięg jego ramion.
 Chyba chcę iść do łóżka  oznajmiła z trudem.
 Czuję się jak podglądacz i wcale mi to nie odpowiada.
 Jeszcze nie skończyliśmy, Sydney  zawołał cicho
Ray, gdy odchodziła.
Zatrzymała się.
 Na dzisiejszą noc już wystarczy.  Posłała mu
powłóczyste spojrzenie znad ramienia i napotkała jego
wzrok. Ray wyraznie nie ułatwiał jej życia.  Ale
pamiętaj, że jutro wstaje nowy dzień.
Gdy Sydney wyszła z pokoju, Lauren odczekała
niecałe pięć minut i wyskoczyła z łóżka, aby skierować
się ku apartamentom na drugim końcu pierwszego piętra
willi. Nie miała pewności, czy to, co zamierza zrobić, jest
rozsądne, niemniej ani myślała się z tego wycofywać.
Nie cierpiała przyznawać racji innym kobietom,
niemniej w tym wypadku Poe się nie myliła. Lauren
czuła, że nie będzie miała drugiej okazji, by sprawdzić,
na jakim etapie znajdują się jej stosunki z Antonem.
%7ładne z nich nie miało umówionych spotkań,
wyjazdów służbowych ani też pilnych prac do wyko-
nania. Nadeszła stosowna chwila, aby raz na zawsze
ustalić, co zrobić z tym związkiem.
Rzecz jasna, ciągle tkwili we wzajemnej zależności,
w przeciwnym wypadku nie byliby tak przewraż-
liwieni na swoim punkcie, nie zachowywaliby się tak
emocjonalnie i niepewnie. Poe miała rację także pod
tym względem. Lauren z niechęcią przyznała, że jej
koleżanka nie myliła się pod bardzo wieloma względa-
mi. Musiała pozbyć się niechęci, wynikającej wyłącz-
nie z nieporozumienia, choć nie zamierzała się śpie-
szyć. Pomyśli o tym, kiedy Poe przestanie tak wyraznie
interesować się Antonem.
Położywszy dłoń na klamce u drzwi pokoju Antona,
Lauren wzięła głęboki oddech i nacisnęła ją. Zdumiona,
przekonała się, że drzwi nie są zamknięte na klucz. Nie
rozumiała, dlaczego tak bardzo się denerwuje. Znała
tego mężczyznę lepiej niż kogokolwiek, a on znał ją.
Problem w tym, że stawiała wszystko na jedną
kartę. Wiedziała, że wystarczy jeden nieostrożny krok,
niewłaściwie dobrane słowo, a sytuacja stanie się
wyjątkowo niekorzystna. Sam fakt, że Anton wybrał
się do łóżka z butelką alkoholu w dłoni, dowodził, jak
bardzo poczuł się skrzywdzony.
Lauren wiedziała jednak, że Anton też nie za-
chowywał się bez zarzutu. Postanowiła, że będzie
ponosiła odpowiedzialność wyłącznie za własne prze-
winienia. Nie zamierzała brać na siebie winy za błędy
Antona.
Drzwi otworzyły się bez trudu. Pokój był pomalo-
wany na neutralne, pastelowe barwy, jak reszta domu.
Anton wciąż miał na sobie te same szorty w kolorze
khaki, które nosił podczas kolacji, lecz zdjął koszulkę.
Leżał na łóżku najbardziej oddalonym od drzwi, oby-
dwie poduszki trzymał pod głową i dodatkowo pod-
pierał się jedną ręką, którą odchylił do tyłu.
W drugiej ręce trzymał karafkę, opartą o brzuch.
W butelce znajdowało się tylko odrobinę mniej al-
koholu niż w chwili, gdy ją wynosił z jadalni. Lauren
liczyła na to, że Anton jest wystarczająco trzezwy, aby
z nią normalnie porozmawiać.
Chociaż drzwi były szeroko otwarte, zapukała w nie
dla przyzwoitości.
 Mogę wejść?
Popatrzył na nią uważnie.
 A jeśli powiem, że nie, pójdziesz sobie?
Przez chwilę zastanawiała się nad wyjściem z poko-
ju, lecz uznała, że pozostanie w nim to najprostszy
sposób załatwienia sprawy, która ją tu sprowadziła.
Weszła i zamknęła za sobą drzwi.
 Prawdę mówiąc, nie. Nie chcę wychodzić, przy-
najmniej na razie.
Wzruszył ramieniem bez większego zainteresowania.
 Niech będzie. Mów, co masz mi do powiedzenia.
 A potem wynoś się w cholerę?  dokończyła.
Nic nie powiedział. Nie musiał. Z jego miny wy-
wnioskowała, że się nie pomyliła. Zwiadomość, że jest
osobą niepożądaną, tylko ją zmotywowała do pozo-
stania. Nie on jeden był osobą, którą trudno zniechęcić.
Ponieważ jego upór stanowił część ich problemu,
nadszedł odpowiedni moment, aby go przełamać. Lauren
lepiej niż ktokolwiek inny wiedziała, jak to zrobić.
Ruszyła ku drugiemu łóżku, przeznaczonemu dla
Douga. Wskoczyła na środek materaca, skrzyżowała
nogi i popatrzyła na Antona. Miała na sobie lekką,
bawełnianą kamizelkę w kolorze melonowym, która
tak naprawdę była górą od piżamy. Jej dół uszyto z tego
samego materiału w Kubusie Puchatki. Lauren otrzy-
mała ten komplet w prezencie od Macy; zazwyczaj nie
sypiała w podobnych strojach.
Zastanawiała się, czy Anton w ogóle zauważył jej
piżamę. Minęło sporo czasu, od kiedy ostatni raz
widział ją w łóżku ubraną. Poza tym ciekawiło ją...
 Dlaczego jeszcze nie śpisz?  zachmurzył się
Anton.  Po przedstawieniu z udziałem Jessa i Poe
doszedłem do wniosku, że ustawisz się w kolejce po
następne wyzwanie, bo przecież w grze chodziło
wyłącznie o seks.
Lauren uniosła brwi. Dlaczego z takim trudem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl