[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prowokacyjnie, po czym zsunęła z siebie
116
NICOLA MARSH
dżinsową miniówkę i koszulkę na ramiączkach. Została tylko w
stringach. - Za dużo ciuchów - mruknęła, pozbywając się również
stringów. Cudownie naga, wyzwolona i swobodna weszła do
wanny.
Gdy zniknęła pod wodą, stracił najwspanialszy w swym życiu
widok.
W rekordowym czasie pozbył się bokserek i wskoczył do wanny.
- Odwróć się - zakomenderował.
- Ale się szarogęsisz. - Usiadła tyłem do Aida-na, opierając się
plecami o jego klatkę piersiową, a głowę o szczyt ramion.
- Wygodnie?
- Bardzo. - Pokręciła pupą, perfidnie trącając to i owo.
- Ufff... A słyszałem kiedyś, że trzeba być jak kłoda, rozluznić się,
odprężyć. Dopiero wtedy jest pełny relaks. - Ujął jej piersi, ciesząc
się ich ciężarem, i zaczął pieścić. Potem powoli przesunął dłoń
niżej, aż dotarł do sekretnego miejsca między udami. -
Odprężona?
- Mhm... - Napierała na niego, żądna rozkoszy, spragniona,
gotowa. - Aidan...
Jak on to robił, że po chwili pieszczot krzyczała już ekstatycznie?
- Kąpiel w wannie naprawdę zaczyna mi się podobać - mruknął
Aidan, całując Beth w usta.
- Ta kąpiel miała być poświęcona tobie.
NOCE W MELBOURNE
117
- A jak myślisz, zle mi tu jest?
Beth dokonała gwałtownej ewolucji, usiadła na nim. Szukała
prawdziwego seksu, wpasowywała się, była niepohamowana.
- Pragnę cię, Aidan.
- Jak ja ciebie, Beth.
Już miała wsunąć się na niego, gdy nagle nerwowo się rozejrzała.
- Ojej...
- Ach... to. To, czego szukasz, jest w sypialni.
- To, czego szukam, jest tutaj. - Musnęła go lubieżnie. - Za to tam
będzie wygodniej.
Owinięci wielkim ręcznikiem pomknęli do sypialni i rzucili się na
królewskie łoże.
- Z natury jestem bardzo cierpliwy, ale jakoś nagle zatraciłem tę
cnotę.
Beth uwielbiała, jak zapalały mu się iskry w oczach, gdy na nią
spoglądał, uwielbiała jego czarujący uśmiech błąkający się po
ustach.
Uwielbiała?
To znaczy kochała?
Zmieniła słownictwo.
Lubiła wszystko, co łączyło się z Aidanem.
Nie mogła sobie pozwolić na uwielbienie i kochanie. Nie wobec
faceta, który zaraz zniknie z jej życia.
- Mamy przed sobą całą noc, więc niby nie musimy się spieszyć.
Ale choć raz pojedzmy jak szalony kierowca po ostrym drinku.
118
NICOLA MARSH
- Jesteś niezwykła - szepnął, sięgając do ko-módki po
prezerwatywę.
Gdy już dojechali do mety, a podróż była wieloetapowa, zapadli
w błogi bezruch. Milczeli, cudownie razem im się milczało.
O tak! Beth lubiła to wszystko, co wiązało się z Aidanem.
O ile tylko nie zwariuje i nie zacznie myśleć o tym poważniejszym
słowie na k", to poradzi sobie całkiem dobrze z samym
lubieniem.
ROZDZIAA DZIESITY
Beth nigdy nie miała problemów z porankiem po nocnej
przygodzie, więc i teraz powinno być tak samo, tym bardziej że z
Aidanem już to przerabiała dwadzieścia cztery godziny wcześniej.
Jednak gdy człapała po korytarzu w stronę kuchni, prowadzona
zapachem smażonego bekonu, czuła, że to nie jest taki zwyczajny
poranek.
Naprawdę zaczynała durzyć się w tym facecie.
Wiedziała, że bardzo podoba się Aidanowi. Okazywał to każdym
dotykiem, każdym uśmiechem, każdym czułym słówkiem.
Ale czy to wystarczy, by porzucił swoje dotychczasowe życie, by
zrezygnował z podróży i wykopalisk, by być z nią?
- Tak, tato. W muzeum wszystko działa jak w zegarku.
Beth zatrzymała się w progu. Aidan stał w samych bokserkach
przy kuchni ze słuchawką wciśniętą między szczyt ramienia a
głowę. Jedną ręką trzymał patelnię, drugą przewracał bekon.
- Nie wiem, jakie w tej chwili mam plany.
120
NICOLA MARSH
Beth wiedziała, że powinna zasygnalizować swoją obecność. To
była prywatna rozmowa, przy tym Aidana aż rozsadzała irytacja.
- Posłuchaj, muszę wrócić do Afryki, i to raczej wcześniej niż
pózniej, więc jeśli już będziesz wiedział, kiedy ty wracasz do
muzeum, daj mi znać. Nie planuję zapuszczać korzeni w
Melbourne, o czym doskonale wiesz.
Krew zmroziła się w jej żyłach. Aidan chciał stąd wyjechać jak
najszybciej. Bez względu na to, co ich łączyło, ona nie była w
jego... planach.
- Dobra, kończę, bo muszę się czymś zająć, a tobie życzę jak
najszybszego powrotu do zdrowia. Zadzwonię do was niedługo.
Próbowała wycofać się z drzwi, lecz Aidan odwrócił się, żeby
wziąć talerz ze stolika śniadaniowego.
- Hej, witaj. Jesteś głodna?
Ta czułość w jego oczach, ta pełna akceptacja jej osoby...
Udając uśmiech, weszła do środka, zamiast zniknąć gdzieś i
wypłakać się w samotności.
- Jak wilk. Tylko żeby bekon był chrupiący...
- Wiem już, że taki lubisz. Mistrz patelni zaprasza. - Podał jej
talerz z sadzonymi jajkami, chrupiącym bekonem i tostami wraz z
ciepłym pocałunkiem, który Beth odebrała chłodno. - Coś się stało
niedobrego?
NOCE W MELBOURNE
121
- Nie, nic. - Zaczęła jeść, ale wiedziała, że rozmowa jest
nieunikniona.
- Beth, spójrz na mnie. - Gdy odłożyła sztućce i podniosła wzrok,
spytał: - Czy to ma coś wspólnego z wczorajszym wieczorem? Bo
jeśli to było...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]