[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zdążyło się wydarzyć!
- Napijesz się? To wyśmienity merlot, kupiłem go w winnicy w
Kalifornii.
Marnie popatrzyła na niego, na butelkę i ponownie na niego.
- Bądz tak miły i nalej mi wody. Czuję, że tej nocy lepiej zrobię,
pozostając trzezwa.
- Możesz mi zaufać - zapewnił, a Marnie zrozumiała, że mówił
najzupełniej szczerze. Ujęta tym faktem, wyznała:
- Ale nie jestem pewna, czy mogę ufać samej sobie. - Pomyślała, że to
zbyt poważne wyznanie, więc lepiej zmienić nastrój. - Wiesz, kiedy się
poznaliśmy, nie wzbudziłeś we mnie sympatii.
- I wcale tego nie ukrywałaś.
- Wzięłam cię za strasznie bezczelnego typa.
62
RS
- A ja ciebie za niezłą zarazę. - Nalał wody do obu kieliszków, podał
jeden Marnie. - Oczywiście piękną, ale jednak zarazę.
Zrobiło jej się miło, ponieważ skupiła się na komplemencie, pomijając
resztę.
- A ja od razu zauważyłam, że jesteś przystojny. Głupi jak but, ale
przystojny.
- Głupi?
- Jak but - powtórzyła uprzejmie, by ją dobrze zrozumiał. Upiła łyk
wody. - Może trochę generalizuję, ale z mojego doświadczenia wynika,
że tak atrakcyjni mężczyzni rzadko kiedy bywają inteligentni, za to
bardzo często bezczelni.
- Z twojego doświadczenia? Rozumiem, że jest ogromne? Przechyliła
głowę na bok.
- Jak widzę, starasz się udowodnić, że mam rację.
- Dobrze, to powiedz, co myślisz o mnie teraz.
- Hmm... - Znów napiła się wody i zastanowiła nad odpowiedzią. -
Myślę, że jesteś naprawdę bystry. - Poczekała, aż się uśmiechnął z
satysfakcją, a potem dokończyła: - To rozwiązuje kwestię buta, ale w
kwestii bezczelnego typa ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła.
- Słyszałaś? Rozejrzała się dookoła.
- Nie. Co miałam usłyszeć?
- Ten huk, kiedy moje ego roztrzaskało się na kawałki.
- Dzięki temu we wszechświecie zrobiło się znacznie więcej miejsca, -
Wesoło stuknęła kieliszkiem o jego kieliszek.
- Twoja kolej. Powiedz, co ty o mnie teraz myślisz. Popatrzył na nią
uważnie.
- Nigdy nie spotkałem nikogo takiego jak ty - wyznał z powagą, nie
spuszczając wzroku z jej twarzy.
- A co we mnie jest takiego, co mnie odróżnia od innych kobiet? -
spytała cicho, niemal szeptem.
- Wszystko.
Odwrócił głowę i zapatrzył się w ogień. Siedział tak przez dobrych
kilka minut, zaś Marnie nie wiedziała, w jaki sposób przerwać milczenie,
63
RS
gdyż przez to jedno słowo coś się między nimi zmieniło. Odniosła
wrażenie, jakby J.T. zamknął za nimi jakieś drzwi, a w zamku zaskoczyła
zapadka, uniemożliwiając powrót.
Odezwał się wreszcie, mimo upływu czasu podejmując wątek
dokładnie w tym samym miejscu.
- Najbardziej wyróżnia cię mówienie tego, co rzeczywiście myślisz.
Większość kobiet, które znam, mężczyzn zresztą też, nieustannie udaje,
lecz ty jesteś inna, mówisz prawdę prosto w oczy.
Parsknęła śmiechem.
- Zdaniem mojej rodziny stanowczo za często!
- A mnie ta cecha bardzo się podoba. Ludzie nieczęsto są szczerzy,
szczególnie wobec mnie.
Chciała spytać, co miał na myśli, lecz on właśnie otoczył ją
ramieniem, więc wszystko inne wyleciało jej z głowy. Pospiesznie
odstawiła kieliszek, który się przewrócił, a woda wylała się na piasek.
Nim sprawy zdołały wymknąć się spod kontroli, Marnie uwolniła się z
objęć J.T. i wstała.
- Kto by pomyślał, że mam tyle silnej woli? - Zaśmiała się nieco
niepewnie.
- Dokładnie to samo pytanie przeszło mi przez myśl tuż przed naszą
kąpielą. Bardzo rzadko zdarza mi się spotkać coś... kogoś takiego, że nie
potrafię się oprzeć.
Patrzył na nią w taki sposób, że mało brakowało, a Marnie dosłownie
upadłaby przed nim na kolana. Zdołała jednak, choć z trudem,
przywołać okropne hormony do posłuszeństwa i cofnęła się.
- Lepiej już pójdę. Musi być koło trzeciej, jeśli nie pózniej, a mnie rano
czeka długa droga.
Kiedy J.T. również się podniósł, schyliła się po koc, gdyż chciała go
wytrzepać i złożyć.
- Zostaw, ja tu jeszcze trochę posiedzę, nie mam ochoty iść spać.
Przynajmniej nie sam.
Znowu przystanęli pod jej drzwiami, lecz tym razem ani się nie
przekomarzali, ani nie oddawali się chciwym pieszczotom.
64
RS
- Ostatni pocałunek - poprosił.
Marnie jednak potrząsnęła głową, objęła go i przytuliła mocno do
serca, które zaczęło ją boleć, jakby już się rozstali.
- %7łegnaj, J.T.
Pół godziny po wschodzie słońca spakowała swoje rzeczy i wyjechała.
Spała zaledwie pół godziny, lecz nie pozwoliła sobie na więcej, gdyż
chciała się wymknąć, nim J.T. wstanie. Wolała nie spotkać go na plaży i
żegnać się z nim ponownie, ponieważ to nocne pożegnanie było tak
piękne, że właśnie z takim wspomnieniem chciała wyjechać.
Mimo to jej wzrok od razu pobiegł ku miejscu, w którym tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl