[ Pobierz całość w formacie PDF ]
telewizorem; wszystkie patrzyły na nich zamiast na ekran i zastanawiały się
głośno, czy ściszyć dzwięk, żeby lepiej słyszeć ich rozmowę.
Jared posłał Edith Ross uśmiech, od którego każdej kobiecie
zmiękłyby kolana. Amy dowiedziała się od Kay, że Edith w niedzielę
upiekła dla Jareda owsiane ciasteczka, a inne starsze panie, łącznie z
kucharką, zaczęły dbać o to, żeby ich dobroczyńcy nie zabrakło
smakołyków.
Słyszałam, że został pan niemal adoptowany.
Owszem przyznał z uśmiechem Jared. To... interesujące
doświadczenie. Nikt wcześniej nie uważał mnie za swojego zięcia ani
wnuka.
Amy także się uśmiechnęła. J.T. patrzył na jej usta muśnięte
brzoskwiniową szminką i starał się zapanować nad wyobraznią, która
zaczęła mu podsuwać różne nieprzyzwoite pomysły. Poczuł ulgę, że Amy
109
RS
zachowuje się wobec niego tak jak dawniej. Bał się, że ją do siebie zraził
podczas poprzedniego spotkania.
Przyszła pani odwiedzić babcię, więc nie będę pani zatrzymywał.
Czy ona pana pamięta? Mam na myśli, czy pana rozpoznaje?
spytała z nadzieją Amy.
Chyba nie.
J.T. żałował, że nie mógł udzielić innej odpowiedzi.
Zatem będę musiała znów pana przedstawić powiedziała z trochę
wymuszoną swobodą Amy. Ale nie teraz. Wieczorami Edna jest zmęczona
i trudno jej wtedy wysilać pamięć.
Może następnym razem.
Następnym razem. Bezpiecznej podróży. Odeszła, sięgając do
torby po telefon. W połowie korytarza odwróciła się rozpromieniona, dając
mu znak uniesionym kciukiem. Mamy Jeremy'ego Walkera! zawołała,
na moment zasłaniając mikrofon, po czym wróciła do przerwanej rozmowy.
Patrząc, jak się oddala w głąb korytarza, J.T. zdał sobie sprawę, że im
lepiej poznaje Amy Kelton, tym więcej zaczyna ona dla niego znaczyć. Przy
pierwszym spotkaniu dostrzegł jedynie jej słodycz i niewinność, teraz
widział także siłę i mądrość. Już rozumiał, dlaczego Jill i Candace na niej
polegają: mogły być pewne, że wywiąże się z każdego powierzonego
zadania, niezależnie od liczby innych obowiązków do wypełnienia.
Dla J.T. była niczym powiew świeżego, czystego powietrza.
Był już w połowie drogi do Seattle, kiedy zaczęła go męczyć
ciekawość; Sam był sobie winien. Dał Amy do zrozumienia, że ma własne
powody, aby angażować się w pomoc dla domu opieki, z czego mogła
wysnuć wniosek, że jej działania wcale go nie interesują.
Wybrał jej numer.
110
RS
Kim jest Jeremy Walker?
Jedną, z najlepiej rozpoznawalnych twarzy w Portland odparła ze
śmiechem. Prowadzi wieczorne wiadomości. Zgodził się być
konferansjerem na pokazie.
Jared spojrzał na zegar na desce rozdzielczej wynajętego forda
explorera. Dobre, solidne auto, odpowiednie dla człowieka pracy; z
rejestracją ze stanu Waszyngton mogło uchodzić za jego własne. Miał
zresztą podobne, stało w jego garażu obok srebrnego jaguara i klasycznej
niebieskiej shelby cobry, którą kupił przed rokiem na aukcji za sumę
dwukrotnie większą niż ta potrzebna do uratowania Elmwood House. Zegar
wskazywał ósmą trzydzieści sześć.
Obudziłem panią?
Nic nie szkodzi. I tak muszę wstać, choć położyłam się tuż przed
czwartą.
Wprawdzie będąc w jej domu, nie obejrzał sypialni, ale wyobraznia
natychmiast podsunęła mu obraz Amy wyciągniętej w pościeli. Szybko
sięgnął po kubek, umieszczony w specjalnym uchwycie; łyk gorącej, mocnej
kawy pomógł mu się opanować.
Nad czym pani tak długo siedziała?
Nad sprawami związanymi z pokazem.
A dokładniej?
Chce pan poznać szczegóły?
Właśnie po to dzwonię. To był przynajmniej jeden z powodów.
Skoro tak...
Opowiedziała mu, że był u niej Eric i razem opracowali projekty
reklam do gazet oraz wzory biletów. Nie była pewna, czy może zlecić
drukowanie biletów drukarni współpracującej z agencją.
111
RS
Czyżby Jill robiła na ten temat jakieś uwagi?
Nie, ignoruje to, co robię. Nie wiem, co się stało, ale od czasu naszej
rozmowy okazuje mniej niechęci w stosunku do Edny. Oczywiście
przygotowaniami do pokazu zajmuję się w wolnym czasie, a w pracy jest
jak zwykle.
Czyli gorączkowo?
Trochę, ale Jill wreszcie zaczęła przegląd kandydatek na
recepcjonistkę. Aha, i Candace podpisała duży kontrakt z klientem, który
chce mieć wszystko na wczoraj. Ale to pewnie pan już wie... Urwała,
jakby zawstydzona własną gadatliwością.
Nie wiedziałem.
Od przyjazdu do Portland tylko raz rozmawiał z Candace. Zadzwoniła
do niego, proponując, że skontaktuje go z zarządcami powierzchni
biurowych w centrum. Nie skorzystał, bo jeszcze przez kilka tygodniu nie
zamierzał wprowadzać w życie planu B, a poza tym nie życzył sobie, żeby
w swych staraniach wychodziła poza czynności objęte umową. Nie chciał
mieć poczucia, że jest jej coś winien.
Proszę jej pogratulować w moim imieniu. A co jeszcze zostało do
zrobienia w związku z pokazem? wrócił do pierwotnego tematu.
Tylko zebranie przedmiotów na aukcję, którą postanowiliśmy dodać
do programu. Zamilkła na dłuższą chwilę; słyszał jedynie delikatny szelest
[ Pobierz całość w formacie PDF ]