[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zatrudniła samych Węgrów. Zastanawiając się nad słowami ciotki, Miklos doszedł do
wniosku, że miała rację.
Jakkolwiek nie zamierzał rozmawiać teraz o swoim małżeństwie, nie wiedział, jak
tego uniknąć, powiedział więc lekko:
- Bardzo dobrze - żadnych Austriaczek!
- Wiedziałam, że się zgodzisz - odparła zadowolona. - I oczywiście żadnych
Francuzek. Bóg jeden wie, jak ten nieszczęsny kraj przetrwa po ostatniej nawale Niemców.
Uśmiechając się dorzuciła:
- Naturalnie, nie życzyłabym sobie, abyś poślubił Niemkę.
- Oczywiście - zgodził się.
Przypomniał sobie nudę, na którą był narażony w czasie paru wizyt w pewnym
księstwie niemieckim, gdzie księżna, arcyksiężna, arcyksiążęta i margrabiowie bez
najmniejszych podstaw zachowywali się pompatycznie jak cesarze.
Uśmiechnął się blado:
- To znacznie ograniczyło pole poszukiwań. Wobec tego, ciociu Katarzyno,
powinienem wracać do domu i przyjrzeć się Węgierkom!
- Już je oglądałeś i dobrze wiesz, tak samo jak ja. że każda dziewczyna będzie tam
szaleć, aby zostać księżną Esterhazy. Popełniłbyś jednak błąd wybierając kogoś zbyt niskiego
pochodzenia - chyba że w grę wchodzi uczucie.
Te słowa zaskoczyły Miklosa. Wyraz jego twarzy podpowiedział księżnej, że
nieoczekiwanie poruszyła drażliwy temat.
Zanim cokolwiek zdążył odpowiedzieć, odezwała się szybko:
- Przepraszam cię, Miklosu, nie chciałam być wścibska.
Przysunął się do niej. Jakby nagle rozumiejąc, położyła rękę na jego ramieniu.
- Widzę, że jesteś bardzo nieszczęśliwy - powiedziała teraz łagodnie.
Nie próbował nawet zaprzeczać.
- Wiele lat temu przeżyłam to samo co ty - rzekła, jakby go pocieszając. - Mogę ci
powiedzieć tylko, że człowiek nigdy nie zapomina, rozrywki jednak pozwalają wyleczyć
rany.
W jej głosie było tyle wyrozumiałości i bólu zarazem, że spojrzał na nią wzruszony.
Niejasno przypomniał sobie, jak opowiadano mu, kiedy był młodym chłopcem, że
ciotka kochała się szaleńczo w pewnym ambasadorze jednego z obcych państw przy dworze
cesarza... Nie pamiętał o tym zupełnie aż do tej chwili. Teraz zrozumiał, dlaczego ta
niezwykła ciotka zachowywała się tak szczególnie. Pomimo swego wieku zdawała się więcej
rozumieć i była bardziej ludzka niż jego pozostali krewni.
- Twierdzisz, że nie zapomina się nigdy - powiedział zdławionym głosem.
- Jakżeby inaczej? - spytała. - Kiedy się kogoś kocha naprawdę, osoba ta pozostaje
najbliższą na świecie do końca życia. Nawet jeśli przeżyjemy choć chwilę szczęścia,
powinniśmy być już na zawsze wdzięczni losowi za tak wspaniałą łaskawość.
Mówiła z przejęciem. Po chwili odezwał się:
- Dziękuję, ciociu Katarzyno, za utwierdzenie mnie w moich uczuciach. Nie myliłem
się w ich ocenie.
- Nie myliłeś się, ale nasz świat rządzi się swoimi prawami.
Przerwała, a potem powiedziała zmienionym głosem:
- Powróćmy do narodowości twojej przyszłej żony. Myślałam wczoraj wieczorem o
tym, że królowa Wiktoria uczyniła z Anglii potęgę, a jasnowłose Angielki o białoróżowej
karnacji są bardzo atrakcyjne.
Mówiąc to, nie patrzyła mu w oczy. Obserwowała pawia, który podchodząc do
innego, rozłożył pióropusz ogona, ale wyczuwała drżenie w głosie Miklosa. gdy ostro i
stanowczo rzucił:
- Nie, nie Angielka!
Po raz kolejny arcyksiężna zorientowała się, że trafiła w jego słaby punkt.
Chciała złagodzić zadrażnienie, które mimowolnie wywołała.
- Są jeszcze Dunki. W końcu małżeństwo księcia Walii z Dunką jest bardzo udane, a
sam książę, podobnie jak ty, nic nie może poradzić na to, że jest Romeem.
Miklos daremnie starał się uśmiechnąć. Wstał.
- Teraz trudno mi o tym rozmawiać, ciociu Katarzyno. Może jutro, ale nie w tej chwili.
Arcyksiężna wyciągnęła ku niemu rękę. Nachylił się, by pocałować ją w policzek.
- Wiem, że robisz wszystko, by mi pomóc - powiedział smutno. - Jednak przeżywam
taki koszmar, że wolałbym zostać sam.
Gdy odchodził, patrzyła za nim z uczuciem żalu. Kochała Miklosa bardziej niż innych
swoich bratanków i bratanice i nigdy nie widziała go tak nieszczęśliwym. Była pewna, że po
raz pierwszy naprawdę się zakochał. Wiedziała, jak dręcząca jest bezsilność, kiedy marzenia
o prawdziwej miłości stają się nierealne.
Ciekawa jestem, kim jest jego wybranka - zastanawiała się. Nie miała wątpliwości, że
musi być wyjątkową osobą, skoro podbiła serce tego wspaniałego mężczyzny, adorowanego
przez kobiety prawie od kołyski.
- Jestem gotowa mu pomóc - powiedziała na głos, chociaż pamiętała z własnego
doświadczenia, że jedynie czas może tego dokonać.
Miklos nie śmiałby odjechać, nie spotkawszy się z wujem. Nie mógł też pójść do
miasta w obawie, że wszystkie jego postanowienia upadną, gdyż nie potrafi odmówić sobie
spotkania z Gizelą. Toteż następny dzień spędził spacerując po lesie i jeżdżąc konno.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]