[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zrobiło się niedobrze.
Zdumiewające! Chcesz się założyć, że to sięga do tej otchłani, którą
przekroczyliśmy?
Aurian jęknęła.
Anvar, odsuń się stamtąd!
Tak, zrób to dodała Shia, a w jej głosie nie było ani cienia żartu. Tu aż roi się
od magii.
Anvar zignorował je obie.
Oczywiście, że tak! I wygląda na jakiś rodzaj magicznej pompy. Dlatego powietrze
na niższych poziomach jest tak świeże to powoduje cyrkulację.
Bardzo mądrze, Anvar. Aurian starała się jak mogła, ale z trudem ukrywała
rozpacz. Może zauważyłeś również, że to jest ślepy zaułek. Będziemy musieli zejść
na dół.
Anvar podniósł się znad krawędzi.
Wcale tak nie myślę. Zcieżka wskazał na kamienny chodnik te smocze schody,
jeśli wolisz, ciągną się dalej w górę. Myślę, że tam jest wyjście.
Aurian popatrzyła w górę, na ścieżkę wijąca się nad nimi, a potem w dół w
bezdenny szyb. Przełknęła ślinę i popatrzyła na Anvara.
Myślałam, że mamy się wzajemnie nie straszyć?
Uśmiechnął się szeroko.
Ty już złamałaś obietnicę.
To nie jest zabawne!
Wiem. Ale to jedyny sposób, żeby się stąd wydostać. Popatrz, ona wcale nie jest
taka wąska. Zbudowano ją przecież dla smoków, no wiesz. Chodz, Aurian. Będę cię
trzymał za rękę. Musisz to zrobić.
W porządku westchnęła Aurian. Ale uważaj, jeśli dojdziemy na sam szczyt i nie
będzie tam wyjścia, pierwszy polecisz tym szybem!
Pózniej Aurian wolała nie wspominać tej wspinaczki. Wydawało się, że czas się
zatrzymał, podczas gdy Mag wdrapywała się bokiem po stromej ścieżce, plecami
mocno przywierając do muru wieży. Wchodzili tak długo, aż nogi zaczęły im się
trząść ze zmęczenia, ale Mag nie chciała się zatrzymać.
Nie prosiła. Miejmy to już za sobą.
Jednak w końcu stało się dla wszystkich oczywiste, że tak głodni i wycieńczeni bez
odpoczynku nigdy nie dotrą do szczytu. Aurian skulona usiadła jak najdalej od
krawędzi i mocno zacisnęła oczy. Po jakimś czasie znów ruszyli; mięśnie mieli
obolałe, a w głowach szum, tak że nawet Aurian, zajęta udręczonym ciałem,
zapomniała o strachu. Z pewnym niedowierzaniem ujrzała przed sobą bramę.
Chwiejnym krokiem wyszła na błogosławione światło dnia.
Uważaj! Anvar chwycił ją za ramię i przyciągnął z powrotem do ściany.
Aurian zatoczyła się i upadła.
Anvar wysapała, z trudem łapiąc oddech nienawidzę cię. Z całego serca cię
nienawidzę.
Obudziło ją delikatne potrząsanie za ramię. Anvar pochylał się nad nią.
Przepraszam powiedział. Pozwoliłem ci spać tak długo, jak mogłem, ale musimy
iść, póki jest widno. Czy nadal mnie nienawidzisz?
Aurian jęknęła, wszystko ją bolało.
To zależy. Czy naprawdę widziałam to, co mi się wydaje, że widziałam?
Obawiam się, że naprawdę.
W takim razie nadal. Z największą ostrożnością wyjrzała ponad krawędzią
platformy, która stanowiła szczyt wieży. Ach, jak dobrze było znowu ujrzeć niebo i
słońce po ich nocnych wędrówkach przez pustynię i długich dniach spędzonych w
ponurych korytarzach skalnych. I pomimo ogarniającego ją lęku musiała podziwiać
ten widok. Wieża stała na jednym końcu owalnej doliny, która rozciągała się mniej
więcej na milę krateru wtopionego w szczyt góry. Jego poszarpane ściany wznosiły
się ponad szczyt wieży i chroniły dolinę od najgorszego, oślepiającego żaru pustyni.
A w dolinie& Aurian wstrzymała oddech leżało zaginione miasto Smoków!
Zbudowano je nie na zasadzie kątów prostych, jak miasta ludzi, ale w formie
rozrastających się koncentrycznie okręgów, połączonych liniami prostymi niczym
pajęcza sieć. Centralny punkt stanowiła olbrzymia, stożkowata budowla, która
wyglądała jak ogromna iglica, wyższa nawet od wieży. Słońce krzesało ogień z jej
zaostrzonego szczytu i nic dziwnego, gdyż konstrukcja ta wykuta została z
pojedynczego, ogromnego, zielonego klejnotu. Kiedy Aurian skończyła się gapić,
odkryła, że wszystkie domy w mieście wykonano podobnie, każdy z kolorowego
klejnotu, który płonął olśniewającym światłem. Większość z nich była okrągła,
jednopiętrowa i o szerokich dachach, gdzie, jak domyślała się Mag, Smoki
wygrzewały się chłonąc życiodajną siłę promieni słonecznych. Zauważyła kilka wież,
kopuł i minaret, wszystkie zawile rzezbione, ale najwyższymi budynkami okazała się
wieża, z której spoglądała i ogromna iglica pośrodku miasta.
Anvar musiał obejrzeć wszystko, kiedy spała, bo teraz nie wzbudzało w nim to już
zachwytu.
Widziałem tam w dole dużo ptaków. Myślę, że to jest ich miejsce odpoczynku
podczas lotu nad pustynią. Jeśli znajdziemy sposób, żeby je złapać, to będziemy
mieć jedzenie. Na dole z pewnością jest woda. Nawet Smoki musiały jej potrzebować.
A więc schodzimy. Aurian już zauważyła kręty chodnik, blizniaczo podobny do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]