[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zależało wyłącznie od ich niedawnych niewolników.
— Zabierzcie również ciało swojego szefa — rozkazał. Handlarze spojrzeli na niego z
niechęcią, ale widząc, że Luriańczyk manipuluje już przy płytce sterującej, bezzwłocznie
wypełnili polecenie Hana.
Chewbacca, poprzedzany dźwigającymi zwłoki handlarzami, poprowadził Luriańczyków
ku wyjściu.
— Nie zapomnij o nasztaku — krzyknął za nim Han. — I przynieś mi tutaj czytnik!
Mógł wreszcie w spokoju przystąpić do dezynfekcji i opatrzenia własnych ran. Mimo że
najgorsze wydawało się być poza nimi, nie czuł się spokojny. Zostało im już zaledwie
parę kredytów, a pech nie przestawał ich prześladować. Po namyśle doszedł jednak
do wniosku, że gdyby nie Max, przypłaciliby tę wycieczkę życiem. Nie powinien
zatem narzekać na brak szczęścia. Bądź co bądź żyli, byli wolni, a statek nie uległ
poważniejszym uszkodzeniom. Do czasu powrotu Chewbacci odzyskał pogodny nastrój i
opatrzył wszystkie zadrapania.
Wookie przyniósł ze sobą niewielki czytnik. Ujrzawszy go, Han wetknął do kieszeni
odtwarzającej płytkę, znalezioną w kieszeni Zlarba. Chewbacca pochylił się nisko nad
czytnikiem i przez dłuższą chwilę niecierpliwie śledzili pojawiające się dane.
— Dzienne daty koordynujące, numery planetarne — mruczał Han pod nosem. — Kody
rejestracyjne statków i dane agentów wynajmujących pojazdy. Prawie wszyscy z planety
Ammuud.
Chewbacca skrzywił się ze złością, a rozwścieczony Han zaklął. Usunął płytkę z czytnika,
wkładając na jej miejsce taśmę. Na ekranie ukazała się twarz młodego, ciemnowłosego
mężczyzny. Mimo uporczywego wpatrywania się w ekran, Han nie zdołał odgadnąć nic
dotyczącego pochodzenia, a nawet ubioru mężczyzny.
Po chwili rozległ się nagrany głos nieznajomego:
— Zgodnie z pańskimi sugestiami, podjęto już pewne kroki przeciwko Mor Glayydowi na
Ammuudzie. Wypłata nastąpi na Bonadanie, po dostarczeniu obecnej przesyłki. Proszę
się stawić przy stoliku numer 131, w głównym hallu pasażerskim Południowego Portu
Kosmicznego w niżej podanym terminie. — Oczom ich ukazało się parę linijek tekstu i
24
Zemsta Hana Solo
cyfr, po czym obraz zniknął.
Han roześmiał się entuzjastycznie.
— Jeżeli się pospieszymy, powinniśmy zdążyć na czas! Przygotuj statek do startu, Maxem
zajmiemy się później.
Pochylił się nad czytnikiem, po czym entuzjastycznie uścisnął Wookiego, który również
nie ukrywał radości. Przyszedł wreszcie czas wypłaty.
ROZDZIAŁ III
Han, opowiadający właśnie jakiś dowcip, prawie krzyczał na całe gardło. Hałas
spowodowany lądowaniem olbrzymiej transportowej barki był tak ogromny, że cały hall
pasażerski wydawał się drżeć w posadach, mimo iż lądowisko znajdowało się o kilometr
od zabudować portowych.
Główny hall Południowego Portu Kosmicznego na Bonadanie II był olbrzymi. Oprócz
ciągłego huku startujących i lądujących statków i pojazdów kosmicznych, hall wypełniony
był odgłosami rozmów tysięcy ludzi i humanoidów. Sklepienie hallu zwieńczone było
przejrzystą kopułą, umożliwiającą obserwację ruchu startujących i lądujących maszyn.
Niezliczone międzyplanetarne wahadłowce, liniowe statki pasażerskie, ogromne barki
transportowe i jednostki wojskowe przybywające i odlatujące z planety sprawiały, że był
to jeden z najbardziej ruchliwych portów Wspólnego Sektora.
Chociaż w jego skład wchodziły dziesiątki tysięcy systemów gwiezdnych, Wspólny Sektor
stanowił jedynie niewielki fragment znanej ludzkości bezkresnej przestrzeni kosmicznej.
Władze Wspólnego Sektora korzystały bez żadnych ograniczeń z niezmierzonych
bogactw należących do niego planet. Jedni określali tę działalność jako „planowe
badanie przestrzeni”, inni zaś jako „rabunkową eksploatację”. Jedno wszak było pewne:
władze całkowicie kontrolowały wszystkie podlegające sobie prowincje i poczynania
zatrudnionych tam stworzeń, zazdrośnie strzegąc swego stanu posiadania. Pochylając
się bliżej ku Chewbacce, Han dokończył:
— I ten poszukiwacz powiedział: — A jak myślicie, dlaczego mój pies ma takie
pokrzywione nogi?
Chewbacca, trzymający właśnie przy ustach ogromny, dwulitrowy kufel, wypełniony
piwem Elba, parsknął dzikim śmiechem. Zakrztusił się, zaczął kaszleć, prychać i pluć na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]