[ Pobierz całość w formacie PDF ]

otwartych drzwiach i spojrzał na dom. Nikt nie wyszedł na zewnątrz.
Rusz się, pomyślał. Alex nie wahałby się. Przecież pospieszył Courtney na pomoc,
prawda? Chcesz być dorosłym człowiekiem czy przestraszonym dzieciakiem?
Usiadł na brzegu fotela, otworzył schowek i wyjął z niego małe kartonowe pudeł-
ko. Wyciągnął pistolet i położył na siedzeniu, po czym zaczął szukać amunicji. W ciągu
jedenastu lat swego życia ani razu nie trzymał broni w ręku, ale czynność ładowania
wydała mu się całkiem prosta. Bezpiecznik był oznaczony malutkimi literkami, które
z trudnością dostrzegał w przyćmionym świetle górnej lampki: ON  OFF. Przesunął
go na pozycję OFF.
25
Alex wpatrywał się w połamane skrzynki, podarte gazety i inne śmieci przez jakąś
minutę, zanim uświadomił sobie, gdzie jest, i przypomniał sobie, co się stało. Szaleniec,
tym razem z pistoletem...
 Courtney?  spytał cicho.
Poruszenie wywołało ból. Napływał falami i sprawiał, że Doyle czuł się stary i sła-
by. Został postrzelony w górną część lewej łopatki i miał wrażenie, że ktoś obficie po-
sypał ranę solą.
Przynajmniej nie trafił w serce, pomyślał. Nie trafił w żaden ważny organ. Ale była
to słaba pociecha.
Podparł się jedną ręką i ukląkł, brocząc krwią, która kapała na dywan. Ból narastał;
jego fale uderzały szybciej i z większą siłą.
Wciąż spodziewał się, że usłyszy kolejny strzał, który rzuci go na stertę pudeł i gazet.
Ale podniósł się z trudem na nogi, odwrócił się i stwierdził, że w drzwiach nikt nie stoi,
że szaleniec już sobie poszedł.
Ruszył przez pokój, przyciskając ramię zdrową ręką, spod której wyciekały bąbelki
krwi. Był już w połowie drogi do drzwi prowadzących na korytarz, gdy pomyślał, że
dobrze byłoby poszukać jakiejś broni, zanim wyruszy w ślad za szaleńcem. Ale czego?
Znów się odwrócił i spojrzał na stertę śmieci, gdzie dostrzegł to, czego potrzebował.
Zawrócił i podniósł deskę, która odpadła z połamanej, drewnianej skrzynki, długą na
cztery stopy, szeroką na trzy cale. Z boku deski sterczały trzy wygięte, długie gwozdzie.
Powinno wystarczyć. Znów się odwrócił w kierunku drzwi i przeszedł przez pokój.
Te osiem kroków przypominało osiemset. Gdy już pokonał ten dystans, musiał za-
trzymać się i odpocząć. Czuł ucisk w klatce piersiowej i miał kłopoty z oddychaniem.
Oparł się o ścianę tuż przy drzwiach, tak, by nie można było go zobaczyć z korytarza
drugiego piętra.
Musisz bardziej się starać, powiedział sobie zamykając oczy, by nie widzieć tańczą-
cego pokoju. Nawet jeśli znajdziesz tego szaleńca, to i tak nie będziesz w stanie po-
wstrzymać go przed zrobieniem z Courtney i Colinem, czego tylko zapragnie. Nie mo-
żesz ulegać słabości. To szok. Postrzelono cię. Krwawisz. I odczuwasz skutki tego szoku.
Każdy by odczuwał. Jeśli ich szybko nie przezwyciężysz, to możesz równie dobrze usiąść
na podłodze i wykrwawić się na śmierć.
138
Leland zerwał taśmę z ust dziewczyny i dotknął jej bladych warg.
 Wszystko w porządku, Courtney. Doyle nie żyje. Nie musimy już się nim przej-
mować. Jesteśmy tylko ty i ja naprzeciwko całego świata.
Nie była w stanie mówić. Nie była już złotą dziewczyną, ale bladą jak mleko.
 Teraz cię uwolnię  powiedział z uśmiechem.  Jeśli będziesz grzeczna, oczy-
wiście. Jeśli będziesz odpowiednio się zachowywać, to rozwiążę ci nogi i ręce  tak,
abyśmy mogli się kochać. Chciałabyś?  Pokręciła przecząco głową.  Na pewno byś
chciała.
Na pierwszym piętrze, gdzieś na tyłach domu, pękła szyba, a szkło rozsypało się na
podłodze.
 To policja  powiedziała, nie mając pewności, kto to naprawdę jest, ale chciała
go wystraszyć.
Wstał, nie uwolniwszy jej.
 Nie  odparł.  To chłopiec. Jak mogłem o nim zapomnieć?  Czerwony
z wściekłości, odwrócił się od łóżka i ruszył pędem do drzwi.
 Nie zrób mu krzywdy!  krzyknęła.  Na litość boską, zostaw go w spokoju.
Leland nie słyszał jej. Był w stanie przyjąć do wiadomości i myśleć w danej chwili
tylko o jednej sprawie. Teraz był to chłopiec. Musi go znalezć i zabić, a tym samym usu-
nąć ostatnią przeszkodę pomiędzy nim a Courtney.
Wybiegł z sypialni i ruszył korytarzem w kierunku schodów.
Kiedy Alex usłyszał dobiegający z dołu dzwięk tłuczonej szyby, pomyślał, że Colin
sprowadził pomoc. Ale wtedy przypomniał sobie, że drzwi frontowe stale były otwarte.
Dlaczego ktoś miałby z nich nie skorzystać?
Od razu pojął, że Colin nie poszedł po pomoc. Zamiast tego wyjął ze schowka pisto- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl