[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zresztą czy kiedykolwiek było inaczej? Ilekroć znaj-
dowała się w jego obecności, miała wrażenie, że bez
przerwy ją obserwuje.
– Wyglądasz na zmęczoną, kochanie – odezwał się
Sean.
Głos miał pełen troski, ale w jego zielonych oczach
dostrzegła błysk triumfu. Zamrugała powiekami i zmu-
siła się do uśmiechu. Zrobi wszystko, by udaremnić
krecią robotę męża. Nie da mu powodów, by ją nakła-
niał do porzucenia pracy, posługując się pretekstem, że
jej nowe zajęcie koliduje z ich życiem towarzyskim.
DRUGI ŚLUB KATHRYN
37
– Naprawdę? – spytała z udawanym zaskoczeniem.
Ponownie spojrzała na towarzystwo przy stole
i omal nie parsknęła śmiechem: choćby nie wiadomo
jak bardzo czuła się zmęczona, w porównaniu ze zna-
jomymi Seana zawsze będzie wyglądała na uosobienie
świeżości.
Większość z nich przekroczyła sześćdziesiątkę i na-
wet jej mąż, mimo swoich czterdziestu pięciu lat, był
w porównaniu z nimi młody. Nie potrafiła uwierzyć,
że kiedyś przebywanie w kręgach znajomych męża
wydawało jej się zaszczytem.
Rozmowa przy stole ucichła. Goście pilnie nasta-
wiali ucha, by nie uronić ani słowa z małżeńskiej wy-
miany zdań.
– Kathryn rozpoczęła dziś nową pracę – wyjaśnił
Sean. – Jako kierowca karetki.
– Chciałeś powiedzieć: ratowniczka – sprostowała
Kathryn, starając się mówić lekkim tonem. Wolała
nie dawać Seanowi kolejnego powodu do wymówek.
– Prócz kierowania karetką mamy całą masę innych
obowiązków.
– Ratowniczka? O rety! – zawołała ze zgrozą Eve-
lyn Gilbert i dotknęła sznura pereł na szyi, jakby
ten gest mógł jej pomóc w zniesieniu tak szokującej
wieści.
Spojrzenia pozostałych znajomych męża powie-
działy Kathryn, że w gruncie wszyscy uważają ją za
niewydarzoną gąskę.
– Jak mogłaś się na coś takiego zdecydować, Kath-
ryn? – spytała Dorothy Harrison, podobnie zdegus-
towana jak jej koleżanka. – Mieć do czynienia z tymi
okropnymi wypadkami drogowymi...
38
ALISON ROBERTS
Kathryn roześmiała się w duchu, słysząc, że jednak
nie obejdzie się bez rozmowy na temat ,,zakrwawio-
nych bandaży i kroplówek’’, jak to określił Sean.
– Ściśle mówiąc – wyjaśniła rzeczowym tonem
– wypadki drogowe stanowią jedynie niewielki pro-
cent wezwań pogotowia. Większość dotyczy nagłych
zachorowań, które wymagają błyskawicznej interwen-
cji, jak astma, śpiączka cukrzycowa czy zawały. – Przy
ostatnich słowach zerknęła z uśmiechem na siedzą-
cych przy stole mężczyzn. Mimo że nadal wyglądali
czerstwo, znajdowali się już w strefie zagrożenia cho-
robami wieńcowymi. – Nawiasem mówiąc, mój pier-
wszy pacjent miał właśnie atak serca.
– Udało się go uratować? – spytał Donald Harri-
son, obracając w dłoniach kieliszek portwajnu.
– Kiedy przyjechaliśmy, znajdował się w krytycz-
nym stanie, nie można było wyczuć nawet pulsu.
– Chcesz powiedzieć, że umarł? – spytała przera-
żona Evelyn, gospodyni wieczoru, teraz równie blada
jak jej perły.
– Na szczęście, nie. Udało się go uratować dzięki
defibrylacji, którą sama przeprowadziłam. – W głosie
Kathryn zabrzmiała duma. – Potem zawieźliśmy go do
szpitala, gdzie w ciągu kilku godzin poddano go zabie-
gowi angioplastyki. Za dzień lub dwa wróci do domu.
Donald uśmiechnął się z wyraźną ulgą.
– Pogratulować – zwrócił się do Kathryn. – To
chyba miłe doświadczenie?
– Piekielnie miłe! – zawołała Kathryn, ignorując
marsową minę Seana, który nie lubił, gdy w towarzyst-
wie znajomych jego żona używała swobodnego języka.
– Ja też kiedyś wzywałem karetkę, ale nie do sie-
DRUGI ŚLUB KATHRYN
39
bie, tylko do pacjenta – przypomniał sobie mąż Doro-
thy, Donald. – Dałem mu znieczulenie ogólne, po któ-
rym zasłabł.
– Właśnie z tego powodu używam niemal jedynie
znieczulenia miejscowego – odezwał się Sean. – Zwy-
kle wystarcza, pod warunkiem że się je prawidłowo
stosuje. Ogólne robię w ostateczności, zresztą znacie
moje poglądy na ten temat.
Pozostali pokiwali z powagą głową. Sprawy sto-
matologiczne były z oczywistych powodów częstym
tematem rozmów w tym gronie. Donald opróżnił kie-
liszek i zaczął się wpatrywać z uwagą w Kathryn,
jak gdyby była jakimś nowym interesującym okazem
na wystawie.
– Ratowniczka, powiadasz? – mruknął i zwrócił się
do Seana: – Zdumiewa mnie, mój chłopcze, że pozwa-
lasz, aby twoja żona zajmowała się tak niebezpieczną
pracą. – Gdy ponownie przeniósł na nią wzrok, poja-
wiło się w nim coś, co sprawiło, że Kathryn poczuła się
w swojej dość kusej sukience niemal naga. – Domyś-
lam się, że... w nocy też musisz pracować?
– Tak – przytaknęła szybko Kathryn, zastanawia- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl