[ Pobierz całość w formacie PDF ]
natomiast z Neilem i czwórką innych alpinistów powoli wjeżdżał na skałkę.
Choć na górze była droga, Neil pomagał Tomowi jedynie w razie potrzeby.
W końcu wózek stanął na krawędzi urwiska, tak że Tom był zwrócony
plecami do doliny. Grace ścisnęła Zanne nerwowo za ramię, ale obydwie
zauważyły natychmiast przytrzymujące go czerwone pasy bezpieczeństwa.
Powoli spuszczano wózek na linie, wzdłuż stromej ściany urwiska. Przez cały
czas Neil spuszczał się po jednej stronie, ubezpieczając Toma.
- Proszę spojrzeć! - zawołała Zanne. - Chłopcy podtrzymują wózek, ale
Tom balansuje o własnych siłach! Udało mu się!
- Spełniło się jego marzenie - westchnęła Grace wzruszona. Po policzku
spłynęła jej łza, więc Zanne podała jej chusteczkę. Mężczyzni dołączyli do nich
i zapanowała cisza.
- 83 -
S
R
- Cieszę się, że mogłam to zobaczyć, Tom - odezwała się Grace.
- A ja jestem szczęśliwy, że choć raz to zrobiłem. - Starszy pan wyciągnął
dłoń w kierunku Neila. - Dziękuję. Nigdy tego nie zapomnę.
- Domyślam się - odparł krótko Neil. - Muszę już iść. Proszę odwiedzać
nas częściej.
Szczęśliwi wracali więc do pokoju we trójkę.
- To bardzo miły człowiek - oceniła Grace. - Znacie się dobrze, Zanne?
- Właściwie nie - zaprzeczyła. - Po prostu pracujemy razem. Grace
uśmiechnęła się.
- Nie sądzę. Widziałam, jak na ciebie patrzył. Zanne pozostawiła tę uwagę
bez komentarza.
Zastanawiała się, jaki strój ma włożyć na kolację z mężczyzną, którego
mimo wszystko lubi. Trochę żałowała, że nie może iść w stroju pielęgniarskim,
w którym czułaby się pewniej.
Nie chciała wyglądać ani przesadnie elegancko, ani zbyt kobieco,
ponieważ Neil mógłby opacznie zrozumieć jej intencje. Była zła na siebie, że
tak długo wybiera strój, żeby mu się podobać. Przecież Neil na to nie zasługuje,
pomyślała. Poza tym nie przywiozła z sobą wielu rzeczy.
Mimo to Zanne była gotowa przed czasem. Neil miał na sobie jasnoszary
garnitur, ciemnoniebieską koszulę i krawat. Nie był to strój wizytowy, lecz
spodobał się jej. Gdy otworzyła mu drzwi, pomyślała, że sama również
dokonała trafnego wyboru.
- Wyglądasz prześlicznie - usłyszała i jego oczy zdawały się potwierdzać
komplement.
Miała na sobie czarne, welurowe spodnie i białą, jedwabną bluzkę bez
rękawów. Lewą dłoń ozdobiła srebrną bransoletką z paciorkami.
Neil przyjechał jaguarem, w którym unosił się intensywny zapach skóry.
Zanne siedziała wsłuchana w dzwięki muzyki Vivaldiego i rozkoszowała się
jazdą.
- 84 -
S
R
- Nic nie mówisz - Neil przerwał ciszę.
- Myślałam sobie właśnie, że lubię życie tam, w górze, wśród
wrzosowisk, ale czasami miło jest doświadczyć luksusu.
- To nazywasz luksusem?
- Tak.
Zapadał zmrok. Słońce rzucało ostatnie promienie, by wkrótce skryć się
za szczytami gór. W samochodzie Zanne czuła się bezpiecznie i ciepło.
- Dokąd jedziemy? - spytała.
- Do gospody Pod Czerwonym Lwem" w Taggart. To miłe miejsce.
- Nie wątpię - mruknęła, choć domyślała się, że Neil coś przed nią
ukrywa.
Jechali dość długo; ostatni odcinek podróży stanowiły kręte drogi boczne.
W końcu wjechali na strome wzgórze; prawie na samym jego szczycie
znajdowała się gospoda. Widząc samochody na parkingu, Zanne odniosła
wrażenie, że jest to miejsce szczególne. Budynek z szarego kamienia był z
pewnością stary, ale go odnowiono, nie szczędząc kosztów.
- Neil, stary przyjacielu! Miło cię widzieć! - zawołał postawny
mężczyzna, gdy weszli do środka.
- Ja też się cieszę, Oskarze. A to moja dobra znajoma, siostra Ripley, dla
przyjaciół Zanne.
Oskar uścisnął jej dłoń.
- Zanne? - zdziwił się.
- Nazywam się Suzanne - wyjaśniła - i wciąż nie wiem, dlaczego wszyscy
mówią do mnie Zanne.
- Ja będę cię nazywał Suzanne, bo to wymarzone imię dla pięknej kobiety.
Przed kolacją zapraszam was na szampana.
Oskar zaprowadził ich do stolika przy barze, gdzie natychmiast pojawił
się kelner z trzema kieliszkami musującego wina. Dla Zanne taka obsługa była
- 85 -
S
R
nowością. Oskar towarzyszył im jeszcze przez chwilę, ale wciąż wodził
wzrokiem po sali; musiał mieć na wszystko baczenie.
- Wzywają mnie obowiązki - powiedział nagle i wstał. - Bon appetit!
Zobaczymy się pózniej - dodał i odszedł, zręcznie poruszając się między
stolikami.
- Miły człowiek. Czy to jego restauracja? - spytała Zanne.
- Tak. Właściwie stworzył ją bez niczyjej pomocy. Potrafi robić wszystko:
od zarządzania do kupowania wina.
- Jak go poznałeś?
- Jeśli ci powiem, postąpię nieetycznie, bo zdradzę zawodową tajemnicę.
Wspinałem się wtedy w Langdales. Syn Oskara złamał tam nogę. Jego
przyjaciele chcieli go od razu zwiezć na dół, ja natomiast wolałem przedtem go
opatrzeć, więc wdaliśmy się w ostrą dyskusję, której nie ułatwiał padający śnieg.
- Kto wygrał? - spytała zaciekawiona.
- Chyba ja. Usztywniłem Arturowi nogę najlepiej, jak potrafiłem. Pózniej
spotkałem Oskara w szpitalu. Artur przedstawił nas sobie, Oskar zaprosił mnie
do restauracji i tak zostaliśmy przyjaciółmi.
Kelner pojawił się nieoczekiwanie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]