[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kilka minut rozczesywał gęste, kasztanowe włosy, aż opadły wprost na ramiona, tak
jak sobie życzył. Następnie wyprostował się i patrzył, jak wypalony słońcem krajobraz
znika za szybą samochodu, ustępując miejsca górom.
Niebo w kolorze indygo przecinały pasemka szaro-białych chmur, ale nie zanosiło
się już na burzę. Ulewa szalejąca poprzedniej nocy skończyła się tak nagle jak się za-
częła, zostawiając po sobie nieliczne ślady. Piaszczysta gleba wzdłuż szosy wyglądała na
spaloną słońcem i pokrytą kurzem.
96
Ruch tego ranka nie był zbyt duży i nieliczne samochody jechały tak płynnie i w tak
zdyscyplinowany sposób, że Doyle opuszczając Denver nie musiał żadnego wyprze-
dzać.
Poza tym nie jechała za nimi furgonetka.
Jesteś dziś nadzwyczaj małomówny stwierdził Alex po piętnastu minutach,
które upłynęły w ciszy. Odwrócił wzrok od poskręcanych węży rozgrzanego powietrza,
które tańczyły nad szosą i spojrzał na chłopca. Dobrze się czujesz?
Myślałem.
Ty zawsze myślisz.
Myślałem o tym maniaku.
No i co?
Nie jedzie za nami, prawda?
Nie.
Colin skinął głową.
Założę się, że nie zobaczymy go więcej. Doyle zmarszczył brwi i lekko przyśpie-
szył, by dotrzymać kroku strumieniowi pojazdów, w którym jechali. Skąd ta pew-
ność?
Po prostu przeczucie.
Rozumiem. Sądziłem, że może masz jakąś teorię...
Nie. Tylko przeczucie.
No cóż powiedział Doyle czułbym się znacznie lepiej, gdybyś naprawdę
miał powody sądzić, że go więcej nie ujrzymy.
Ja też odparł chłopiec.
W chwili, gdy George Leland wjeżdżał na parking otaczający Rockies Motor Hotel,
wiedział, że ich zgubił. Ból głowy męczył go tak cholernie długo i był tak intensywny...
no i okres nieświadomości, który pózniej nastąpił, trwał przynajmniej dwie godziny.
Nie musieli jeszcze się oddalić, ale z pewnością wyprzedzali go.
àunderbird zniknÄ…Å‚. Miejsce na parkingu byÅ‚o puste.
Nie pozwolił sobie na panikę. Nic jeszcze nie było stracone. Nie uciekli. Wiedział do-
kładnie, dokąd jadą.
Zaparkował w miejscu, w którym stał thunderbird i wyłączył silnik. Na pudełku,
które kryło pistolet kalibru 0.32, leżała mapa. Leland rozwinął ją na siedzeniu pasaże-
ra, odwrócił się bokiem, żeby ją przestudiować i zaczął badać dość ubogi system dróg
przecinajÄ…cy Kolorado i Utah.
Nie mają wielkiego wyboru powiedział do złotej dziewczyny siedzącej obok.
Albo pozostaną na wcześniej zaplanowanej trasie, albo pojadą którąś z tych dwóch.
Nie odezwała się.
97
ZmieniÄ… plany po wydarzeniach ostatniej nocy.
Wraz z bólem głowy minęła również ta wybiórcza amnezja. Teraz pamiętał wszystko:
przybycie do motelu godzinę przed nimi, obserwację hallu wejściowego zanim się poja-
wili, skradanie się do ich pokoju, powrót w środku nocy i próbę pokonania zamka przy
drzwiach, cichy pościg i siekierę... gdyby tylko ten przeklęty ból głowy ustąpił na kilka
minut, gdyby nie pojawił się akurat wtedy, Leland wykończyłby Alexa Doyle a.
To, że próbował zabić człowieka, nie robiło na nim żadnego wrażenia. Po tych
wszystkich cierpieniach, jakich doświadczył z rąk innych ludzi, zrozumiał wreszcie, że
jest tylko jedna rzecz, która może zniszczyć ten potężny spisek przeciwko niemu: siła,
przemoc, kontratak. Musi zmiażdżyć całe to sprzysiężenie zła, które zostało zawiązane
tylko po to, by doprowadzić go do skrajnej rozpaczy. A ponieważ Alex Doyle i chło-
piec stanowili samo centrum owego spisku, morderstwo było całkiem usprawiedliwio-
ne. Działał w samoobronie.
W poniedziałek, gdy uchwycił w lusterku wyraz swych oczu, był zmieszany i zaszo-
kowany tym, co zobaczył. Teraz, gdy przyglądał się sobie, nie widział nic prócz odbicia,
najzwyklejszego obrazu. W końcu robił tylko to, czego pragnęła Courtney, tak by znów
mogli być razem, tak by wszystko było równie wspaniałe jak przed dwoma laty.
Mogą pojechać na północ, w kierunku Wyoming i skorzystać z osiemdziesiątki,
albo udać się na południowy zachód trasą dwadzieścia cztery. Co myślisz?
Myślę to, co ty odpowiedziała złota dziewczyna, jej głos był słaby, ale miły jak
szczęśliwe wspomnienie.
Leland studiował mapę przez kilka minut.
Cholera... pojechali prawdopodobnie na północ i wskoczyli za Cheyenne na
osiemdziesiątkę. Ale gdyby nawet tak zrobili, i gdybyśmy pojechali tą trasą i dogonili
ich, to i tak niewiele zdołalibyśmy im zrobić. To uczęszczana trasa. Za duży ruch, zbyt
wiele patroli policyjnych. Wszystko, co moglibyśmy uczynić, to jechać za nimi, a to za
mało. Milczał przez chwilę, rozmyślając. Ale gdyby wybrali tę drugą trasę, to zu-
pełnie inna sprawa. To pustkowie. Znacznie mniejszy ruch. Mniej glin. Moglibyśmy
nadrobić stracony czas. Może nadarzyłaby się okazja załatwienia ich gdzieś po drodze.
Czekała w milczeniu.
Pojedziemy trasą dwadzieścia cztery powiedział w końcu. A gdyby w rze-
czywistości wybrali inną trasę... cóż, zawsze będziemy mogli znalezć ich wieczorem
w motelu.
Nie odezwała się.
Uśmiechnął się do niej, złożył mapę i umieścił ją na pudełku po chusteczkach, zakry-
wajÄ…c niebiesko-szary pistolet.
Uruchomił furgonetkę.
Oddalił się od Rockies Motor Hotel, a pózniej od Denver, kierując się na południowy
zachód, w stronę Utah.
98
Rankiem minęli górzysty teren i ruszyli sosnowymi dolinami Kolorado, zostawiając
za sobą resztki zimowego śniegu i znów wjeżdżając w słoneczną i piaszczystą okolicę.
Przejechali przez Rifle i Debeque, dwukrotnie przekraczając rzekę Kolorado, następnie
mijając Grand Junction, a wkrótce potem granicę stanu. Gdy znalezli się w Utah, góry
[ Pobierz całość w formacie PDF ]