[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Alu, co ci jest? Co się stało?  Głos Ewy tym ra-
zem był pełen przerażenia
 To przejdzie, zadzwoń pózniej. Nie! Nie! 
rzuciła z raptownym strachem  Jutro  dzisiaj, wybacz
mi, ale już me mogę
Nie kończąc zdania, odłożyła słuchawkę Potem z roz-
paczą spojrzała na zegarek Dochodziła ósma
Połączenie zostało przerwane Ewa
odeszła od aparatu a spojrzała na zegarek Kamil miał być
o siódmej, tymczasem dochodziła ósma
Była zaniepokojona Glos Alicji, cichy i załamujący się
świadczył, ze musiała przeżyć jakiś wstrząs Ale z jakiego
powodu. Co się tam stało. Czyżby znów coś złego? W
czasie tej krótkiej rozmowy robiła wrażenie osoby niezu-
pełnie przytomnej.
Niepokój Ewy wzrastał coraz bardziej Co tam takiego
zaszło. Czy nie powinna natychmiast jechać do Alicji?
Może potrzebuje jej pomocy.
Jak na złość Kamil się spózniał.. Ewa nie mogła usie-
dzieć na miejscu z niepokoju Wreszcie powzięła decyzję.
Skreśliła szybko kilka słów do Kamila z poleceniem
natychmiastowego przybycia do Laverych i zatrzasnÄ…wszy
drzwi, wsunęła kartkę do zamka. Za najbliższym rogiem
szczęśliwie złapała taksówkę.
179
Alicja otworzyła jej sama. Była gotowa do wyjścia.
Mimo to Ewa bezceremonialnie weszła do hallu zatrzymu-
jąc przyjaciółkę.
 Alu, dlaczego jesteś taka blada? Co się stało?
 Nic... mi nie jest. TrochÄ™ zle siÄ™ czujÄ™ i to wszyst-
ko. Muszę zaraz wyjść...
 Czy... czy znów otrzymałaś list?
 Nie!  krzyknęła Alicja.  Skądże, dlaczego tak
myślisz?!
 Jesteś zupełnie wytrącona z równowagi! Nie wie-
rzę! Powiedz mi, może będę mogła ci pomóc?
 Nie, Ewo, dziękuję. Nikt nie może md pomóc...
Nie wiem, gdzie jest Piotr. Wybacz mi, ale doprawdy mu-
szę już iść, muszę być punktualna!  Skierowała się ku
drzwiom skłaniając w ten sposób Ewę do wyjścia za nią.
Przed domem Alicja ujęła rękę Ewy i uścisnęła ją nie-
zwykle mocno, po czym odeszła bez słowa.
Kiedy dziewczyna patrzyła bezradnie za oddalającą się,
tuż obok zatrzymała się gwałtownie taksówka, z której
wyskoczył Kamil.
 Kamilu!  wykrzyknęła gorączkowo nie ma
czasu na wyjaśnienia! Widzisz, o tam, tę kobietę w czar-
nym płaszczu z postawionym kołnierzem?
Kamil bez słowa rzucił szybkie spojrzenie.
 Tak, widzÄ™.
 Idz za niÄ…, ona ciebie nie zna! To Alicja Lavery,
na pewno będzie potrzebowała pomocy! Sam zadecydu-
jesz, co masz dalej robić! Ja czekam w domu, przywiez ją
ze sobą. Spiesz się, żeby ci nie zginęła z oczu!
 Dobra! Zapłać taksówkę!  rzucił przez ramię.
Alicja wyszÅ‚a na Champs Elysées i rozejrzaÅ‚a siÄ™. Auta
płynęły nieprzerwaną falą, ale żadnej taksówki nie było
widać. Dochodziło już wpół do dziesiątej, postanowiła
więc jechać metrem.
180
Do stacji Marboeuf było parę kroków. Zeszła do pod-
ziemi. Wiedziała, gdzie ma wysiąść, bo sprawdziła to
przedtem na planie. Krótka uliczka Sw. Maurycego znaj-
dowała się w pobliżu głównych magazynów win i szła
wzdłuż torów kolei lyońskiej. Uśmiechnęła się gorzko
czytając wskazówkę, że najbliższym przystankiem metra
jest Liberté.
Właśnie zobaczyła tę nazwę na murze tunelu. Z krót-
kim sapnięciem rozsunęły się drzwi. Wyszła na peron.
Uliczka Zw. Maurycego była brudna i zaniedbana.
Odrapane, niskie domy ginęły w wieczornym mroku. Tu i
ówdzie oświetlone okna rzucały na chodnik jasne smugi
światła rozpraszając nieco ciemności, których nie mogły
pokonać z rzadka rozrzucone latarnie Było pusto. Szła
zaciskając zęby, ze wzrokiem uniesionym ku górze, szuka-
jąc piątego numeru Wreszcie go znalazła. Dom był jedno-
piętrowy. Przez popękany tynk wyzierał miejscami goły
mur,
W zakurzonej, brudnej sieni mętnie świeciła słaba ża-
rówka. Wydeptane schody o krzywej poręczy prowadziły
w górę Wstąpiła na nie pokonując strach j obrzydzenie
Na piętrze znajdowało się dwoje drzwi. Jedne z nich
były uchylone
Z zamarłym sercem, z uczuciem przenikliwego zimna,
pchnęła je i weszła do małej sionki.
Następne drzwi były zamknięte. Musiała zdobyć się na
wysiłek, aby unieść bezwładną rękę i zastukać Posłyszała
krótkie:  Wejść!  Głos miał niskie, melodyjne
brzmienie.
Znalazła się w małym pokoju o popstrzonych i naddar-
tych miejscami tapetach. Był on równie niechlujny i za-
niedbany jak cały dom. Pod jedną ze ścian stało wąskie
żelazne łóżko, przykryte bawełnianym kocem. Nad łóż-
kiem wisiał pluszowy dywanik. Pośrodku znajdował się
stół przykryty wyplamioną serwetą. Na rozłożonym
181
papierze leżały kawałki sera obok opróżnionej butelki
wina. Za łóżkiem, w rogu pokoju, Alicja spostrzegła dru-
gie drzwi.
Na jej widok z krzesła podniósł się młody, przystojny
mężczyzna, ubrany ze swoistą elegancją. Jasne, żółte buty,
garnitur w paski i jaskrawy, mocno sterczÄ…cy krawat sta-
nowiły szykowną całość eleganta z przedmieścia.
Ukazał w uśmiechu rząd równych, białych zębów i wy-
ciągnął do Alicji rękę.
 NazywajÄ… mnie Henio Jeden Raz! A ty jak siÄ™ na-
zywasz, ślicznotko?
 Miałam tu przynieść kolię i list...
 Jesteś punktualna, moja mała  pochwalił ją z ga-
lanteriÄ….
 Czy to pan... napisał ten list z żądaniem, abym tu
przyszła?
 Ja, czy nie ja, to nie twoja sprawa, dziecinko! Py-
tam, jak siÄ™ nazywasz?
Pominęła to pytanie milczeniem. Wyciągnęła z torby
etui i list kładąc je na stole.
 Proszę, oto są. Wykonuję żądanie i liczę, że ze
swej strony dotrzyma pan obietnicy.
Chwycił pożądliwie etui i nacisnął guzik zamka. Wieko
odskoczyło, ukazując wnętrze migające refleksami bla-
sków.
 Fiu!  gwizdnął cicho przez zęby.  A więc
wszystko siÄ™ zgadza jak na ten jeden raz. No, dobra! 
Spojrzał na nią badawczo.
Ujrzała, jak powieki zaczęły mu się zwężać i strach za-
tamował jej oddech.
 %7łegnam pana  rzuciła z determinacją obracając
siÄ™ ku drzwiom.
182
 Poczekaj no! Ty już stąd nigdzie nie pójdziesz! 
Chwycił ją za rękę i przyciągnął ku sobie.
 Proszę mnie puścić!  krzyknęła przerażona.
 Powiedziałem, że tu zostaniesz  rzucił przez zę-
by.  Mówię tylko jeden raz, a co mówię, to robię!
Pełna rozpaczy zaczęła się szarpać w jego rękach.
 Już ci, gołąbeczko, nic nie pomoże, nie masz co
się ciskać! Chociaż bym i chciał, to nie mogę, bo moja
skóra więcej warta!
Rzucił ją na, łóżko przygniatając ciężarem swego ciała.
Poczuła jego dłoń na piersi. Twardy, brutalny chwyt po-
czął zaciskać się niby obcęgi.
Zdołała krzyknąć tylko raz, krótko i spazmatycznie...
W tej chwili z trzaskiem odskoczyły drzwi. Alicja po-
czuła, jak przygniatający ją ciężar raptem zelżał, a potem
ujrzała zamach ramienia nieznanego mężczyzny i cios,
który rzucił jej napastnika o ścianę.
Obsunął się po niej i upadł bezwładnie. Nie stracił jed-
nak zupełnie przytomności, gdyż chwiał głową i usiłował
podeprzeć się rękami, by wstać.
Na odgłos jego upadku drzwi w rogu otworzyły się na-
gle i do pokoju wtargnęło dwóch mężczyzn.
Nieznajomy chwycił na ich widok za krzesło rzucając [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl