[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wiedziała, że powrócą. %7łe będzie śniła o swoim rodzeństwie, nie
tylko o Jake'u, Marku i Gretchen, ale również o Gideonie i bracie,
którego zostali pozbawieni.
Broniła się przed zaśnięciem również z innego powodu. Chciała
porozmawiać z Lukiem, spytać go o jego zmarłą żonę. Czy nadal ją
kocha? Dziesiątki razy układała sobie to pytanie w głowie, ale jakoś
nie potrafiła go zadać.
W końcu poddała się. Rozmowa o przeszłości lub przyszłości
może tylko zburzyć błogi nastrój, jaki ich ogarnął po seksie. Luke ma
rację. Lepiej cieszyć się chwilą obecną.
- Zostań - rzekł Luke, przerywając ciszę.
- Słucham? - Uniosła głowę znad jego ramienia. Odgarnął jej
kosmyk z oczu.
- Kiedy to wszystko się skończy, chciałbym, żebyś została. Ze
mną - dodał, widząc jej niepewną minę. - W Rockland. %7łebyś została
tydzień, miesiąc, rok. %7łebyśmy pobyli ze sobą w normalnych
warunkach, kiedy nie trzeba walczyć z epidemią, a dookoła nie ma
tłumu żołnierzy i dziennikarzy. Zostań, Faith.
147
Anula
ous
l
a
and
c
s
Serce jej załomotało. Też tego pragnęła: spędzać z Lukiem dnie i
noce, chodzić razem na spacery, na ryby, tańczyć w jego ramionach.
Niestety, to niemożliwe. Prosto z Rockland musi lecieć na Brunhię.
- Nie mogę - szepnęła. Uśmiech znikł z jego twarzy.
- Dlaczego?
Chciała mu wyznać prawdę. Gdyby mogła się komuś zwierzyć,
bez wahania wybrałaby Luke'a. Ale Jake ostrzegł ją, by nikomu nic
nie mówiła. Każdej osobie, która zostanie wciągnięta w tę
fantastyczną intrygę, grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.
Więc milczała. Ale kierowała nią nie tylko troska o
bezpieczeństwo Luke'a i jego dziecka. Również strach. Co sobie Luke
o niej pomyśli, kiedy pozna prawdę? Czy przestanie widzieć w niej
kobietę, a zobaczy mutanta?
- Po prostu nie mogę.
Jej odmowa sprawiła mu przykrość. Nic dziwnego. To, o co
prosił, wymagało odwagi. Pogładziła go po pokrytej zarostem brodzie.
- Ale może kiedyś wrócę. Rozpromienił się.
- Bardzo bym tego chciał
- Ja też.
Położywszy głowę na jego ramieniu, w końcu zamknęła oczy.
Była znacznie spokojniejsza niż przed godziną i już tak bardzo nie
bała się swoich snów.
Znów obudziła się o nieprzyzwoicie póznej porze.
I znów leżała w łóżku sama. Ogarnęła ją wściekłość na Luke'a.
Jak mógł jej to zrobić?
148
Anula
ous
l
a
and
c
s
Ponownie śniły się jej woda i ogień. A także Mark. Tym razem
wyraznie widziała jego twarz, to znaczy twarz dawnego Marka,
takiego, jakiego znała w dzieciństwie. Na samo wspomnienie łzy
napłynęły jej do oczu. Dziś nazywał się Marcus i nie mógł się
doczekać, by ją uściskać.
Nie była pewna, czy chce się z nim spotkać. Ani czy chce
poznać Jake'a i Gretchen. Kiedy pojawią się w jej życiu, wszystko
ulegnie zmianie. Nie jest na to przygotowana.
Umyła się pośpiesznie i ubrała, starając się nie myśleć o swojej
nowo odnalezionej rodzinie. Wolała skupić się na Luke'u. Może nie
widział nic złego w wymykaniu się z motelu, kiedy ona śpi? Może bał
się, że będzie zła, kiedy go rano ujrzy obok siebie? Powinna z nim
porozmawiać.
Rozchmurzyła się. Może Luke faktycznie uważa, że postępuje
szlachetnie, kiedy wychodzi cichutko, nawet jej nie budząc? Wyjaśni
mu, że wcale tak nie jest; że bardziej by się ucieszyła, gdyby ją
pocałował na do widzenia.
Sięgnęła po zegarek leżący na szafce nocnej i nagle spostrzegła
pięć opakowań prezerwatyw. Pięć? Powinno chyba być sześć?
Zajrzała pod łóżko. Może szósta spadła na podłogę? Z brzegu nic nie
zauważyła, a nie miała czasu na dokładne poszukiwanie.
Tak jak wczoraj, na dworze czekał szeregowy Mimms. Powitał
ją szerokim, chłopięcym uśmiechem.
- Dzień dobry, pani doktor.
149
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Dzień dobry - odpowiedziała. Dzień rzeczywiście zapowiadał
się wspaniale: powietrze było chłodne, przejrzyste, niebo pozbawione
chmur. - Doktor Winston znów prosił, żeby pan mnie odwiózł do
szpitala?
- Tak. Podobno ma spaść śnieg. Nie chciał, żeby pani ugrzęzła w
zaspie.
Faith zadarła głowę.
- Nie wygląda, jakby miało padać.
- Też tak uważam - zgodził się cicho Mimms. -Ale wolałem nie
dyskutować z panem doktorem. Nie był rano w najlepszym humorze.
Dziwne, pomyślała.
- Jest zmęczony - rzekła, chcąc usprawiedliwić Luke'a. - Ta
epidemia wszystkim daje się we znaki.
Czyżby tak bardzo zabolała go jej odmowa pozostania w
Rockland? Nie miała jednak czasu o tym myśleć. Jake czeka na jej
telefon, a potem musi się szybko wziąć do pracy.
Sytuacja jest pod kontrolą, kryzys prawie minął. Wkrótce
kwarantanna zostanie zniesiona i wszyscy przyjezdni rozjadą się do
domów.
150
Anula
ous
l
a
and
c
s
ROZDZIAA JEDENASTY
Kobiety to dziwne stworzenia. Nie rozumiał ich. Podejrzewał, że
żaden mężczyzna tak do końca ich nie rozumie. A Faith jest zagadką
do potęgi.
Pojawiwszy się w szpitalu - znów przyjechała spózniona -
posłała mu ciepły, nieśmiały uśmiech. A przecież po wczorajszej nocy
już naprawdę nie powinna być nieśmiała.
Obudziła go tuż po drugiej. Zmysłowa, nieokiełznana, pełna
śmiałych pomysłów, zaczęła go uwodzić. Nie żeby musiała się bardzo
natrudzić, bo oczywiście wcale się nie wzbraniał. Wczoraj w jego
gabinecie twierdziła, że jest osobą twardo stąpającą po ziemi, której
nie pociąga szaleństwo, ale w środku nocy okazała się szalona,
pozbawiona jakichkolwiek zahamowań.
Kiedy skończyli, kazała mu się wynieść, tak jak i poprzednim
razem. Zasypując go pocałunkami, pomogła mu się ubrać i wypchnęła
go za drzwi. Rano czeka ją mnóstwo pracy, więc musi się dobrze
wyspać. On, Luke, jedynie by jej przeszkadzał.
Nic dziwnego, że miał mętlik w głowie.
Przez cały dzień szukał okazji, by z nią porozmawiać, ale oboje
byli dość zajęci. Miał wrażenie, że Faith też zależy na wyjaśnieniu
paru spraw, lecz ilekroć zostawali sami, zaraz ktoś przybiegał i czegoś
od nich chciał. No cóż, rozmowę musieli odłożyć na pózniej.
Po przybyciu do szpitala Faith zadzwoniła do kilku osób,
odwiedziła wszystkich pacjentów, po czym resztę dnia spędziła w
151
Anula
ous
l
a
and
c
s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]