[ Pobierz całość w formacie PDF ]

którzy wyrządzili nam krzywdę. Bowiem zrozumienie i miłość to
wcale nie dwie osobne rzeczy, ale jedna i ta sama. Wszyscy znamy
uczucie niechęci w stosunku do ludzi w czasie pierwszego z nimi
spotkania, pózniej jednak, gdy poznajemy bli\ej ich historię i
dostrzegamy inne strony ich osobowości, o wiele łatwiej przychodzi
nam ich tolerować, a czasami nawet uczymy się ich kochać.
Robert Fulghum, znawca ludzkiego serca, autor takich ksią\ek jak
"Wszystkiego, co [potrzebne, nauczyłem się w przedszkolu (All I
Realy Need I Learned in Kindergarten) mówi, \e im głębiej
poznajemy ludzką naturę, tym częściej w sytuacjach wątpliwych
przechylamy szalę na korzyść ludzi ani\eli na ich niekorzyść.
Przyznaje on, \e czasami sam się dziwi, widząc parę wcale
nieszczupłych amatorów ciepłych bamboszy, wychodzących na parkiet
i tańczących walca jak dwa aniołki. "Gdy widzę takich ludzi na
ulicy i zaczynam patrzeć na nich z niechęcią, jakiś lepszy glos
mówi we mnie: Być mo\e to tancerze podobni do tamtych, co sprawia,
\e inaczej patrzę na nich i na siebie".
Znajdowanie motywacji dla swoich pracowników
Kiedy prowadzę wykłady dla instytucji i spotykam się z in\ynierami
lub mened\erami, którzy odnieśli sukces, zawsze pytam się o sekret
ich powodzenia; zadziwiające jak często dają mi oni tę samą
odpowiedz: "Mam dobrych ludzi, którzy dla mnie pracują"
Czy zagadka polega więc na tym, \e ludzie ci odnieśli sukces,
poniewa\ wiedzą lepiej ni\ inni, jak znalezć utalentowanych ludzi?
Być mo\e le\y w tym jakaś cząstka ich sukcesu, ale myślę, \e o
wiele wa\niejsze jest ich fundamentalne spojrzenie na ludzką
naturę. Moi rozmówcy wierzą w ludzi i z radością pomagają im się
rozwijać. W zamian za to, otrzymują lojalność swej załogi.
Niektórzy szybko osiągają kierownicze stanowiska dzięki
samodyscyplinie, pózniej mają kłopoty ze swoimi pracownikami,
którzy nie wykazują podobnej cechy. Aatwo jest zdenerwować się na
pracownika, myśląc: "Dlaczego nie mo\e się zebrać i zrobić tego,
co mu ka\ę? Ma więcej wymówek, \eby się wymigać od pracy ni\
ktokolwiek, z kim dotychczas pracowałem. Musi chyba godzinami
siedzieć przy biurku i wymyślać sposoby, \eby mnie tylko pognębić!
Najlepiej zrobiłbym, gdybym go zwolnił!"
Poddanie się choćby przez chwilę takiemu biegowi myśli mo\e
spowodować, \e nawet trzezwo myśląca osoba wybucha bezsensownym
gniewem i niszczy i tak ju\ kruchy związek. Lepiej wtedy pomyśleć:
"Musi być jakiś sposób, \eby rozruszać tego człowieka. Jest
inteligentny i pewnie chciałby tak samo osiągnąć sukces w swej
pracy, jak ja tego dla niego pragnę. Na razie zakładam, \e ma
dobre intencje i chce wydostać się z tego kryzysu. Jeśli bym go
zwolnił i zatrudnił kogoś nowego, moglibyśmy mieć od nowa te same
problemy. Zanim wyciągnę jakiekolwiek wnioski, muszę go zapytać, w
czym on upatruje przyczyny powstałych trudności. Mo\e moglibyśmy
wziąć się razem do roboty i poszukać dla niego odpowiedniej
motywacji?"
Praktyczni optymiści nie są naiwni i nie dają się ludziom
wykołować, starają się natomiast wydobyć z nich to, co w nich
najlepsze.
Wiara w rodzaj ludzki
Najlepsi przywódcy mają du\e wyczucie godności i wartości
jednostki. Niestety, niektórzy ludzie, starzejąc się lub nabywając
większego doświadczenia czerpanego z wieloletniej pracy z ludzmi,
mogą stać się cyniczni wobec ludzkiej natury i zapomnieć o
poszanowaniu godności ka\dej osoby. Zjawisko to mo\na często
zaobserwować u ludzi trudniących się handlem, a jeszcze bardziej u
duchownych, nauczycieli i psychoterapeutów. Kieruję zespołem
młodych terapeutów i niepokoją mnie ci, którzy z pewną
protekcjonalnością przyczepiają etykietki swoim pacjentom. Być
mo\e starają się jedynie udawać bardziej doświadczonych, zazwyczaj
jednak nie interesują się oni zbytnio historią swoich pacjentów, a
to ju\ jest zły znak.
Z drugiej strony, nieustannie obserwuję mojego współpracownika,
doktora Taza Kinneya, który prowadzi swą medyczną praktykę ju\
prawie czterdzieści lat. Był on najpierw lekarzem domowym, pózniej
został psychiatrą. Jest najlepszym diagnostykiem, jakiego znam, a
mimo to, po tylu latach pracy z pacjentami (wielu z nich jest
drugim lub trzecim pokoleniem bogatych rodów) jest zawsze ogromnie
zainteresowany choćby najmniejszym szczegółem dotyczącym ich \ycia
codziennego. Wiem o tym, bo czasami, biorąc sobie kawę z ekspresu,
jestem świadkiem tego, jak zaprasza nowych pacjentów do swego
gabinetu, jak się z nimi wita i jak przekomarza się z nimi,
przygotowując ich do zastrzyku. Oczywiste, \e znajduje w nich coś
godnego podziwu i radości, i wcale się nie czuje zawstydzony, gdy
nie wszystkim z nich od razu się polepsza. Niektórzy terapeuci,
złaszcza młodzi, przychodzą do naszego ośrodka z mesjańską wizją,
\e uda im się wyleczyć wszystkich i są sfrustrowani, gdy pacjenci
nie wykazują poprawy na taką skalę, jak oni by sobie tego \yczyli.
Doktor Kinney, będąc przez wiele lat domowym lekarzem, jest o
wiele bardziej cierpliwy. Czasami cytuje motto z drzwi gabinetu
pewnego wiejskiego lekarza.
Zadaniem doktora jest:
- czasami wyleczyć
- często pomóc
- zawsze pocieszyć
Długo oczekiwane badania Instytutu Zdrowia Psychicznego (National
Institute of Mental Health) przynoszą zadziwiające dane na temat
porównywania skuteczności ró\nych metod psychoterapeutycznych,
stosowanych u ludzi będących w depresji. W długoterminowych
badaniach porównano cztery typy terapii przeprowadzonych przez 28
terapeutów na grupie 250 pacjentów. Typy te to kolejno: (1)
chemoterapia przy u\yciu imipraminy, powszechnego środka
antydepresyjnego; (2) terapia poznawcza; (3) terapia
interpersonalna, w której uczono pacjentów nawiązywać kontakty
społeczne; i (4) opieka kliniczna, która ograniczała się do
okazywania głębokiego zainteresowania choremu i aplikowania
placebo. Ostatnia metoda okazała się równie skuteczna jak
pozostałe. Pacjenci byli regularnie odwiedzani przez lekarza,
który spędzał z nimi dwadzieścia do trzydziestu minut i, mimo \e
nie stosował \adnej formalnej psychoterapii, okazywał głębokie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl