[ Pobierz całość w formacie PDF ]

świadczeń, przy tym bez diagnozy, prób przyswojenia rozwałkowanego świata w cało-
ści  to temat do dalszych przemyśleń.
W każdym razie ten k u r s n a p o l s k ą t e r a z n i e j s z o ś ć w jej szerokim
przekroju stał się istotnym trendem prozy. Po raz pierwszy bodaj w naszej powojennej
literaturze na taką skalę Polska współczesna, gminna, powiatowa i wielkomiejska
awansowała w sposób naturalny (nie wymuszony, nie premiowany) do rangi autentycz-
nego, zajmującego czy wręcz fascynującego tematu. Po raz pierwszy autorzy nauczyli
się patrzeć na naszą współczesność nie  jak ich poprzednicy, pisarze wcześniejszych
generacji  poprzez pryzmat historycznych spełnień czy też niespełnień, mitologii naro-
dowej, ikonografii, tragicznych lub heroicznych rodowodów, tylko tak, jak ją może per-
cypować ktoś, kto nie przeżył wojny i jej nie pamięta, nie budował MDM-u, w paz-
dzierniku był za młody itd., itp. i n i e m a z t e g o p o w o d u k o m p l e k s ó w
ani nie poczuwa się do biadania nad d e f i c y t e m w ł a s n e j b i o g r a f i i, jak to
ongiś bywało w literackich wystąpieniach i polemikach młodych pisarzy na porządku
dziennym.
Oczywiście  mały realizm był wcześniej; to mały realizm podjął próbę wyzwolenia
polskiej prozy z mitów narodowych, z krążących w niej legend i motywów przeszłości,
z tematów już w zasadzie historycznych, oraz wprowadzenia tejże prozy w koleiny sza-
rawej i miałkiej, ale sprawdzalnej, prawdziwej  zdaniem twórców  współczesności.
Próba ta, jak wiadomo, nie powiodła się: usiłowano ją bowiem przeprowadzić w obrę-
bie konwencji i technik tamtej kwestionowanej, odrzucanej tradycji prozatorskiej.
Zresztą nie tylko to przyczyniło się do porażki małego realizmu  bo i pełna aklamacja
dla małej stabilizacji, i łatwowierna akceptacja arkadii  drobnorzemieślniczego proce-
deru pisarskiego.
W nowej odmianie realizmu, którą tu rozważamy, można  jak sądzę  dostrzec go-
towość wyciągnięcia wniosków z lekcji małego realizmu: zarówno z jego przegranej,
jak z pozytywnych, nie zrealizowanych założeń programu czy też marzeń. Otóż należy
nade wszystko obserwować i oceniać świat, w k t ó r y m ż y j e m y, a że jest on
światem nie takim, jakiego by się chciało  niech to będzie dodatkowym impulsem
twórczym. Nowa proza podejmuje w wielu swych dokonaniach (nie myślę tu o licznych
wciąż wypadkach oczywistej i bezkrytycznej kontynuacji małego realizmu, której uko-
ronowaniem są m. in. książki Adama Fiali) penetrację tych pól i regionów, jakie pró-
bowali kiedyś napocząć Adam Augustyn, Kazimierz Traciewicz czy Stanisław Chaciń-
ski  i uczyniła z tego swoją siłę, a nie słabość. Przynajmniej artystyczną.
73
 Hitler to był świnia-dziad!
Nie zawsze krytyka pojmuje charakter przemian zachodzących w naszej nowej lite-
raturze  co sygnalizowałem wyżej  i nadto często przymierza jeszcze do wszelkiej
beletrystyki szacowny, ukuty w poprzednich dekadach aparat interpretacyjny, wyposa-
żony w kryteria właśnie mitologiczno-narodowe, heroiczne czy polityczne. Jakikolwiek
wyprowadzony z takich założeń system ocen musi zawieść w stosunku do skromnych
tomików prozy w rodzaju Gry na zwłokę Andermana, w której jeżeli ktoś mówi o histo-
rii, to jest pijany, a jeżeli o kosmosie i metafizyce, to nadaje się co najmniej pod kura-
telę prof. Kazimierza Dąbrowskiego.
Oto na przykład pojawiły się głosy krytyczne zestawiające z sobą dwie wydane nie-
mal równocześnie powieści: Pannę Liliankę Ryszarda Schuberta i Balladę o Januszku
Sławomira Aubińskiego. Podkreślały one nie tylko analogiczną w obu technikę narracji,
podobny sposób użycia gwary, ale zwłaszcza charakterystyczny dla obu punkt widze-
nia, wydobywający specyficznie polski heroizm zwykłej, szarej kobiety w minionym
półwieczu: w latach przedwojennych, okresie okupacji i tuż po wyzwoleniu. Bardzo
zdradliwa to płaszczyzna odniesienia do powieści Schuberta, choć sporo w tym prawdy
w stosunku do miernej Ballady o Januszku; zrozumiałe też, dlaczego w  przeciętnej
opinii naszej krytyki Panna Lilianka znalazła się tak bardzo w cieniu książki Aubiń-
skiego.
Jeżeli bowiem w przypadku fabuły Panny Lilianki próbowalibyśmy podtrzymywać
wniosek o heroizmie kobiety, to owa dzielność w osądzie czytelnika może polegać chy-
ba przede wszystkim na obronie wolności osobistej, suwerenności mężatki w pożyciu
małżeńskim. Oczywiście bohaterka w długim czasie rozciągającym się od momentu,
kiedy jej najwierniejszy  stojoł stojoł aż wystojoł , do chwili jego nagłego zejścia z te-
go padołu przeżywa wiele i silnie  tyle ile może przeżyć kobieta przepychająca swą
arkę rodzinną przez nędzne dzielnice przedwojnia, dopust okupacji niemieckiej i nie-
łatwe lata powojenne, kobieta nie mająca złudzeń co do tego, że ciężar pchania tej arki
spoczywa głównie na niej. Wszakże kiedy  zgodnie z wolą narratora  przemierza ona
na powrót koleiny swego losu, wydarzeniami dominującymi i nawet kluczowymi dla
wielu sytuacji stają się perypetie jej pożycia małżeńskiego oraz ich różnorakie następ-
stwa.  Ja z nim żyłam, owszem-owszem, bo co miaam robić  ale czułam wielki wstręt
[& ] Przecież co on udowodnił? co on swym postępowaniem dowiódł? Pierwsze: zapa-
trzenie w swój interes, niepatrzenia się na boki; d r u g i e : że nie kocha mnie  czło-
wieka, żonę, ale kocha moje ciało; i po trzecie: że mnie mierzy swoją miarą  zwierza
się Lilianka i są to trzy podstawowe wiary jej życia. Przez ich pryzmat patrzy, począw-
szy od pierwszego roku swojej gehenny, nie tylko na osobę i osobowość przydzielone-
go jej przez życie wspólnika bytowania ( Dobra; życie idzie naprzód. Mój wprowadza
trwały rozkład zajęć. Rano  on na bezrobocie, ja do kuchni, po obiedzie, po kolacji 
rupotanie. Chol-lera tyn Mój Paskud był nie a jo! ), ale i na świat mężczyzn w ogóle, a
także na wiele zjawisk społecznych, nawet dziejowych.
Punkt widzenia c i a ł a jest fundamentalnym kryterium postępowania i wartościo-
wania oraz decydującym składnikiem światopoglądu bohaterki, jak i innych sportreto-
wanych przez nią osób. Motywy  dołu materialno-cielesnego , w które chętnie 
zresztą w myśl ludowego rodowodu tej prozy  zanurza się narrator, w gruncie rzeczy
nie tylko urozmaicają obrazowanie, język, ale też rzutują na światopogląd Lilianki.
Zgodnie z tym punktem widzenia wojna w relacji bohaterki zmniejsza się do wymiarów
74
niemal indywidualnej represji, zaś Hitler niewiele się różni od ganiającego niegdyś za
Lilianką  z wywalonym interesem pryncypała:  Zwinia, wiesz? Ja dwadzieścia siedem
lat, właśnie co rozkwitłam, w biodrach się rozrosłam, osiągnęłam pełnię  nie-e: świnia-
dziad& Hitler to był świnia-dziad! Z tego samego punktu widzenia koniec wojny,
przynoszący kres jednym strapieniom bohaterki, otwiera kolejny rozdział jej perma-
nentnych zgryzot, jako że w czasie wojny korzystała z wrodzonym sobie sprytem z bło-
gosławieństwa konspiracji  w małżeńskim łożu. A teraz:  Mój, że jo, grunt że jo, grunt
że jezdym, grunt że Ewcia żyje  właśnie kuniec wojny bydzie mógł posuwać& 
Mimo że powieść Schuberta (podobnie jak poprzednia jego pióra Trenta-tre) pozba-
wiona jest komentarza odnarratorskiego i przypomina  taśmę narracyjną  nie iden-
tyczną jednak z taśmą magnetofonową ani też z konwencją tzw. monologu wypowie-
dzianego  nie można o niej powiedzieć, by dążyła w ogóle do likwidacji narratora. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • uchidachi.htw.pl